Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego wynika, że od początku roku do końca października przybyło dokładnie 380 965 samochodów osobowych i dostawczych do 3,5 t. To o 26 proc. mniej w porównaniu do 10 miesięcy 2019 roku. Podobne wyniki notuje branża motoryzacyjna w UE – spadki wyniosły tam 26,8 proc.
Ostatni miesiąc przyniósł lekkie odbicie. W ciągu pierwszych 20 dni listopada sprzedaż samochodów osobowych wzrosła o 7 proc. w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. W segmencie aut dostawczych wzrost przekroczył 26 proc., a w ciężarowych sięgnął 50 proc. W kolejnych tygodniach ruch u dealerów także powinien być nieco większy ze względu na duże wyprzedaże aut z tego rocznika.
Dla branży motoryzacyjnej wyprzedaż tego rocznika jest o tyle istotna, że od stycznia 2021 roku wchodzi w życie nowa norma w zakresie emisji spalin. Zobowiązuje ona producentów samochodów do zastosowania technologii, która umożliwi utrzymanie emisji CO2 na poziomie nie wyższym niż 95 g/km. Obecnie obowiązuje tymczasowa norma Euro 6d-Temp, która miała przygotować producentów samochodów do nowych rygorów. Niższa sprzedaż spowodowała, że – jak prognozuje Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) – do końca roku na placach może zalegać nawet 600 tys. pojazdów.
– Z tego powodu dzisiaj cała branża musi starać się sprzedać jak najwięcej samochodów, które spełniają jeszcze starą normę. To z pewnością przyczyni się do tego, że promocje będą nieco lepsze i bardziej atrakcyjne dla klientów – wskazuje Marek Konieczny.
Jak podkreśla, przez sytuację w tegorocznej sprzedaży każdy impuls pobudzający popyt byłby dla branży na wagę złota. Na różnego typu programy dopłat w trakcie pierwszego lockdownu zdecydowały się największe europejskie rynki, m.in. Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania. Kupujący mogą liczyć na dopłaty do zakupu elektryków, ale także za złomowanie starych pojazdów, co ma również aspekt ekologiczny.
– Państwo na tym nie traci, ponieważ z punktu widzenia modelu podatkowego podatek VAT na tak drogich przedmiotach jak samochody zawsze niweluje te dopłaty. Dla każdego rządu w Europie taki program dopłat oznacza raczej nieco mniejsze wpływy VAT niż wyższe wydatki, nie da się na tym stracić. Apelujemy do polskiego rządu, że taki program jest korzystny nie tylko dla branży, klientów i społeczeństwa, ale także dla budżetu – mówi prezes Związku Dealerów Samochodów. – Branża motoryzacyjna – niezależnie od tego, czy to dealerzy, czy importerzy, czy producenci – przyjęłaby taki program z otwartymi rękami. Ale jestem realistą i nie liczyłbym na to, więc chyba musimy sobie poradzić sami.