Ścieżka w koronach drzew – tłumy na parkingu i w lesie, a wokół… śmieci. Otwarcie atrakcji powinno zostać przesunięte?

To druga tego typu atrakcja w Polsce i niewątpliwie wyjątkowa atrakcja w mieście. Ścieżka w koronach drzew, która powstała w Antoninku została otwarta zaledwie tydzień temu. Pomysł spodobał się wielu – być może nawet zbyt wielu, bo obecne, mimo pandemii, na trasie i w lesie są tłumy, a wraz z nimi pojawiły się… śmieci i samochody.

Wyjątkowy spacer na wysokości 13 metrów, wśród koron drzew to z pewnością nietypowa atrakcja, którą warto zobaczyć i dobre miejsce do spaceru – pomyślało… zbyt wielu ludzi? W ubiegłym tygodniu otwarto nową trasę, która miała uatrakcyjnić tereny zielone Antoninka. I rzeczywiście, miejsce zyskało dużo zainteresowania, które jednak w obecnych czasach wydaje się być zbyt duże.

Od początku uruchomienia 250-metrowej ścieżki codziennie pokonują je setki ludzi. Nad popularnością ubolewają szczególnie okoliczni mieszkańcy, którzy widzą, jak spokojne miejsce zmieniło się w jeden z głównych punktów spacerów poznaniaków.

Z uwagi na obecną sytuację epidemiologiczną, nie udostępniono wejścia na trasę od strony Malty. Okazuje się, że powoduje to pierwszy z problemów – tłumy na osiedlowych parkingach od drugiej strony ścieżki. Jak zauważają mieszkańcy, miejsc parkingowych brakuje tam od czasu wybudowania nowych bloków, a obecnie, gdy przyjeżdżają jeszcze ludzi z różnych zakątków miasta, znalezienie wolnego “graniczy z cudem”. Mieszkańcy uskarżają się na samochody parkujące pod ich domami i blokami, a także na tych, którzy próbują podjechać jak najbliżej ścieżki w lesie. Co więcej, w okolicy nie ma toalet publicznych i część osób “załatwia potrzebę” na osiedlach. Toalety i parking są dostępne właśnie od drugiej strony, czyli Malty.

To dopiero początek problemów. Po wejściu do lasu widać, jak wielu ludzi wyruszyło na spacer i jak wielu zapomina o odpowiedzialnym zachowaniu. Z uwagi na fakt, że to teren leśny, nie ma obowiązku zakładania maseczek, z czego korzysta wielu spacerujących – pomimo dużej liczby spacerujących wokół. Tłum w lesie, a wraz z nim – śmieci, w tym m.in. opakowania po chipsach, batonikach, sokachi i alkoholu. Obserwatorzy zwracają uwagę również na inne niebezpieczne zachowania, czyli palenie papierosów. Przy panującej suszy każdy ogień jest groźny i może spowodować pożar lasu.

Na samej ścieżce też “nie jest wesoło”. Tłum to jedno, ale część osób ignoruje zakazy i nakazy, jakie obowiązują na ścieżce w dobie epidemii. Z uwagi na sytuację epidemiologiczną, na trasie obowiązuje ruch jednokierunkowy (od strony ul. Czekalskie), jednak część osób go ignoruje i spaceruje “pod prąd”. Obowiązuje także zakaz korzystania z wiaty i małej infrastruktury leśnej: m.in. z ławek, stołów, śmietników i stojaków na rowery. Po otwarciu ławki i wiaty istniejące na ścieżce były odgrodzone dodatkowo taśmą, by przypominać o zakazie. W weekend po taśmie nie było śladu, za to spacerowiczów, którzy robili sobie tam przerwę, grupowali się, odpoczywali i spożywali posiłki czy napoje niestety nie brakowało.

Część osób, głównie lokalnych radnych, a także mieszkańców uważa, że popełnino duży błąd udostępniając atrakcję w czasie pandemii. Przy wciąż obowiązujących ograniczeniach i restrykacjach, tego typu miejsce stało się jednym z najbardziej atrakcyjnych dla osób chcących pospacerować w lesie lub “zrobić sobie wycieczkę”. Nieodpowiedzialne zachowania ludzi w czasie pandemii mogą prowadzić do wzrostu liczby zakażonych, a w dobie panującej suszy do pożaru, który przyniesie ogromne straty dla fauny i flory. Co więcej, przy obecnych restrykcjach i zakazach, zainteresowanie nową atrakcją jest jeszcze większe niż w innych okolicznościach.

Brak udostępnienia większego i wyposażonego w toalety parkingu od storny Malty to z kolei uciążliwość dla okolicznych mieszkańców, dlatego nie brakuje głosów o tym, że atrakcja została udostępniona zbyt wcześnie i powinna zostać zamknięta na najbliższe tygodnie.