Wśród przyczyn tej sytuacji Czyżewski wymienia pandemię koronawirusa, powodującą ograniczenie popytu na paliwa oraz brak porozumienia między największymi producentami paliw w kwestii ograniczenia wydobycia ropy naftowej.
„Na rynku ropy mamy sytuację bezprecedensową. Wpłynęły na nią dwa czynniki – mówi ekspert. – Pierwszy to niespotykany spadek popytu spowodowany zaprzestaniem działalności gospodarczej w wielu regionach świata, uziemieniem transportu lotniczego oraz spowolnieniem albo wygaszeniem transportu drogowego. Drugi czynnik to zerwanie porozumienia między państwami grupy OPEC+ o ograniczeniu wydobycia” – wyjaśnia.
Porozumienie w ramach grupy OPEC+ (red. kraje zrzeszone w Organization of the Petroleum Exporting Countries plus Rosja) zakładało obniżenie potencjału wydobywczego w celu zrównoważenia cen. Dodatkowo przewidywano wprowadzenie ograniczenia wydobycia z powodu spodziewanych efektów spadku popytu związanych z pandemią koronawirusa. Jednak Rosja nie zgodziła się na warunki porozumienia i na początku marca zakończyła współpracę z OPEC.
Zdaniem głównego ekonomisty PKN Orlen, podaż ropy przewyższy popyt na nią i to spowoduje problemy z jej magazynowaniem w skali globalnej. Zatem, jeśli ropy nie będzie można sprzedać ani zmagazynować, w efekcie trzeba będzie zaprzestać jej produkcji. Ponieważ nie ma porozumienia, które w sposób kontrolowany ograniczyłoby wydobycie, sytuację rozwiąże zmiana ceny. Według szacunków spadnie ona do 10-15 dolarów za baryłkę (obecnie wynosi około 25 dol. za baryłkę).
Wskazuje również na zmiany w kursie dolara w stosunku do złotego. Jeszcze 2-3 tygodnie temu dolar kosztował poniżej 4 zł. Obecnie jest o 30-40 groszy droższy.