W poniedziałek Poznań, a także inne wielkopolskie samorządy, otrzymały nakaz zamknięcia wszystkich targowisk i ryneczków. Jak później wyjaśniono, według badań wirus szybciej rozprzestrzenia się na między ludźmi na wolnych przestrzeniach niż w zamkniętych.
Od początku przeciwny zamykaniu tej formy handlu był prezydent Poznania, Jacek Jaśkwiak, który wskazywał m.in. na kwestie lokalnego handlu, który należy wspierać. Zgodził się z nim wojewoda wielkopolski, Łukasz Mikołajczyk, który także apelował o pozostawienie targowisk. Decyzja sanepidu pozostała jednak niezmieniona, dlatego władze musiały się do niej dostosować. W Poznaniu ryneczki będą działać do soboty włącznie.
Miejskie władze rozpoczęły szukanie rozwiązania, które umożliwiłoby kupcom dalszą działalność. Zaproponowano, by część z nich przeniosła się na czas epidemii do hali nr 2 na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. W ten sposób mogliby nadal sprzedawać swój towar, jednocześnie będąc w zamkniętej przestrzeni.
Propozycję przedstawiono spółce Targowiska, która rozpoczęła rozmowy z kupcami. Jak się okazało, część z nich docenia możliwość kontynuowania sprzedaży to boi się, że kolejne rządowe rozporządzenia lub zalecenia sanepidu szybko zniwelują także i tę opcję. Jak wyjaśnił prezydent Jaśkowiak podczas wczorajszej wideokonferencji, część handlarzy obawia się, że zainwestuje pieniądze w kolejny towar czy przeniesienie straganu, a za kilka dni okaże się, że także taka opcja handlu nie będzie dla nich możliwa.
Tymczasem minister rolnictwa i rozwoju wsi, Krzysztof Ardanowski, zaapelował do samorządów o… niezamykanie targowisk i bazarów. Jak podkreśla, to apel w “trosce o umożliwienie konsumentom dostępu do dobrej, polskiej żywności, zachowanie bytu rolników i sprzedawców”. Podkreślił jednak, że konieczne jest przy tym zachowanie wszelkich zaleceń GIS dotyczących zasad higieny.
Sytuacja wydaje się dziś problemem komunikacyjnym na szczeblu ogólnopolskim. Zastępca prezydenta Poznania, Mariusz Wiśniewski, nazywa sytuację chaosem.
Wydaje się więc, że sytuacja jeszcze długo nie będzie jasna, co dla kupców oznacza pozostanie w “zawieszeniu” – nie wiedząc, czy będą mogli sprzedawać towar czy jednak nie.