Najgorsze dla szerzenia epidemii mogą być zgromadzenia po 10-20 osób

Zgromadzenia po 10-20 osób mogą mieć większe znaczenie dla szerzenia się epidemii, niż wydarzenia gromadzące ponad 100 osób – wynika z badania naukowców brytyjskich, zamieszczonego na stronie internetowej MedRxiv.

W odpowiedzi na pandemię wirusa SARS-CoV-2 wiele krajów na świecie wydało zakaz gromadzenia się w większych grupach oraz organizacji wydarzeń masowych. W przeszłości wydarzenia masowe powiązano z wybuchami epidemii chorób zakaźnych, np. odry, grypy, czy pojawianiem się ognisk zapalenia opon mózgowych. Organizacje zajmujące się zdrowiem publicznym, w tym Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), mają specjalne wytyczne odnośnie zapobiegania ogniskom chorób zakaźnych na tego typu spotkaniach.

Naukowcy brytyjscy pod kierunkiem Ellen Brooks-Pollock z University of Bristol przeanalizowali wpływ kontaktów grupowych na rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych, z uwzględnieniem liczby osób zgromadzonych w jednym miejscu. W tym celu wykorzystali dane na temat dotyczące około 5,4 tys. mieszkańców Wielkiej Brytanii w latach 2009-2010. Uczestnicy badania byli pytani o to, z kim kontaktowali się w ciągu jednego pełnego dnia. Musieli przy tym określić, czy była to np. rozmowa prowadzona w odległości 3 metrów, czy mieli z drugą sobą kontakt fizyczny poprzez dotyk. Dane dotyczyły zarówno kontaktów indywidualnych, jak i grupowych, np. spotkań w kościele, ślubów, kontaktów w pracy, koncertów. Sprawdzano też, z iloma osobami podczas zdarzeń grupowych dany uczestnik badania wchodził w kontakt indywidualny oraz jak długo on trwał. Badanych pytano też, czy osoby biorące udział w grupowym spotkaniu znały się wzajemnie.

Niemal 60 proc. grup, z którymi kontaktowali się badani liczyło do 10 osób. Większość grup stanowiły osoby, które wzajemnie się znały.

Naukowcy obliczyli następnie tzw. ryzyko przypisane dla populacji (population-attributable fraction, PAF). Jest to obciążenie zdrowotne populacji, którego można by uniknąć przy eliminacji danego czynnika ryzyka. Okazało się, że wskaźnik ten był istotnie wyższy dla grup powyżej 10 osób (11,3 proc.), a także dla grup powyżej 20 osób (6,4 proc.) niż dla grup liczących więcej niż 50 osób (2,2 proc.), czy powyżej 100 osób (0,8 proc.).

Zdaniem autorów pracy wyniki te wskazują, że duże zgromadzenia osób mają stosunkowo mały wpływ na szerzenie epidemii, co m.in. ma związek z tym, że są one dość rzadkie. Z kolei spotkania w mniejszych grupach od 10 do 50 osób (a zwłaszcza 10-20 osób) mają znacznie większy wpływ na rozwój epidemii, ponieważ zdarzają się częściej i mogą to być na przykład międzypokoleniowe spotkania rodzinne.

Badacze podkreślają, że ich analiza dotyczyła szerzenia się choroby, która już aktualnie jest obecna w społeczeństwie. Masowe zgromadzenia mogą się jednak wiązać z nasilonym ruchem podróżnych z różnych krajów, co może spowodować np. przywleczenie choroby zakaźnej nieobecnej dotychczas w danej populacji.

Podczas pandemii zakaz masowych zgromadzeń ma często również związek z tym, że wymagają one zaangażowania policji oraz zwiększonego zużycia różnych zasobów, podkreślają naukowcy.