Niepokojące zniknięcie
64-letnia Józefa K. mieszkała razem ze swoim partnerem Tadeuszem M. w Skwierzynie. Para żyła skromnie. Mieszkali w kamienicy komunalnej. Sąsiedzi kojarzą ich, jako uczynnych i miłych ludzi.
Ostatni raz, Józefę K. widziano w święta Bożego Narodzenia.
– Zdziwiło mnie to, że wisiała reklamówka z zakupami u nich na klamce i on tego nie wziął. Wisiały te zakupy kilka dni. Tak jakby nie wiedzieli o tym, albo spali – zastanawia się Dorota Włoch, sąsiadka.
Zaniepokojeni sąsiedzi zawiadomili pracowników pomocy społecznej.
Tadeusz M. opowiadał sąsiadom, że Józefa wyjechała na kilka tygodni.
– Powiedział, że pojechała do rodziny. Byłam zdziwiona, bo nigdy wcześniej sama nie wyjeżdżała. Nie wiedziałam też, że ona ma jeszcze jakąś rodzinę – dodaje Dorota Włoch.
Makabryczne odkrycie
Sąsiedzi nie uwierzyli w tłumaczenia mężczyzny. O zaginięciu powiadomili pracowników ośrodka pomocy społecznej, a ci policję, która wszczęła poszukiwania. Do makabrycznego odkrycia doszło na terenie posesji Józefy i Tadeusza M.
– Kazali mi pokazać, która piwnica jest jego. Wskazałam im. Po chwili usłyszałam, że znaleziono coś, ale nie pozwolili mi podejść bliżej – opowiada sąsiadka.
Prokurator przedstawił 68-latkowi zarzuty zabójstwa i zbezczeszczenia zwłok.
– W szopie znaleziono tułów i nogi kobiety. Biegły stwierdził, że do rozczłonkowania ciała użyto narzędzia rąbiącego, ale i tnącego. Mogła to być siekiera i nóż. Jak wyjaśnił sam podejrzany, resztę ciała wyrzucił do rzeki – mówi Roman Witkowski z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Prokuratura zleciła czynności, mające na celu odnalezienie pozostałych części ciała 64-latki. Nikt z biorących udział w akcji nie spodziewał się, że fragmenty ciała znajdą się tak blisko brzegu. Najpierw z wody.
– Przedstawiliśmy zarzut zabójstwa partnerowi ofiary. Nie udało się ustalić przyczyny zgonu. Oskarżony twierdzi, że kobieta zmarła naturalnie, a on chciał się pozbyć ciała, motywując to chęcią pozyskiwania jej świadczenia. Na pytanie, dlaczego tak postąpił, miał odpowiedzieć: „Chyba zwariowałem” – dodaje prokurator Roman Witkowski.
Motyw
Odpowiedź na pytanie, co się stało w święta w mieszkaniu Józefy i Tadeusza będzie kluczowa do rozwiązania zagadki śmierci kobiety. Wiadomo, że para często piła alkohol, a w mieszkaniu czasem dochodziło do kłótni.
Tadeusz M. nie przyznaje się do zabójstwa. Zdaniem sąsiadów, to sympatyczny i pomocny na co dzień mężczyzna. Często jednak nadużywał alkoholu. Zdarzało się, że tracił wtedy na kilka dni świadomość i orientacje.
– On nie miał żadnych większych problemów w życiu. Oni byli bardzo ze sobą związani, dbali o siebie. Tadeusz był bardzo miłym i sympatycznym mężczyzną. Nie wierzę, że mógłby jej zrobić krzywdę. Moja wyobraźnia tego nie ogarnia – mówi była sąsiadka pary.
Płetwonurkowie dopiero po pięciu dniach wyłowili z nurtu Warty brakujące części ciała. Ich dokładna analiza da odpowiedź, jak zmarła kobieta.