Śmiertelne potrącenie rowerzystki przez pociąg. Po roku prokuratura kończy śledztwo i oskarża dróżniczkę

Gnieźnieńska prokuratura kończy śledztwo w sprawie śmiertelnego potrącenia rowerzystki przez rozpędzony pociąg na przejeździe kolejowym. Do zdarzenia doszło w sierpniu 2018 roku. Jak wynika z ustaleń śledczych, do zdarzenia by nie doszło, gdyby dróżniczka dopełniła swoich obowiązków. Kobieta popełniła jednak błąd i nie zamknęła przejazdu, co doprowadziło do tragedii.

Podczas prowadzonego śledztwa przeprowadzono szereg badań i analiz, odtwarzając niemal sekunda po sekundzie zdarzenia z sierpnia 2018 roku. Raport przygotowała m.in. Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych, z którego wynika, że dróżniczka przejazdu kolejowego przy ul. Gajowej w Gnieźnie dopuściła się błędu.

Kobieta zamknęła przejazd o godzinie 16:28, by przepuścić pociąg relacji Bydgoszcz-Poznań. Kilka sekund później otrzymała informację, że tym kierunku jedzie także inny pociąg – opóźniony o 12 minut skład relacji Berlin-Warszawa, który obecnie jest około 8 km przed „jej” przejazdem.

Po przejechaniu składu z Bydgoszczy do Poznania, dróżniczka powinna poczekać na pociąg z Berlina, jednak jak tłumaczyła później „źle się czuła tego dnia i działała schematem”, zapominając o opóźnionym składzie.

Podniosła rogatki, a przez torowisko ruszył pieszy, który po chwili zorientował się, że do przejazdu zbliża się rozpędzony pociąg. Mężczyzna zaczął ostrzegać kierowców, by nie wjeżdżali na przejazd – na nagraniu będącym dowodem w sprawie widać jak samochody gwałtownie hamują, a te które już wjechały – przyspieszają, by zjechać jak najszybciej. Mężczyzna próbował ostrzec także rowerzystkę, ale ta nie usłyszała jego krzyków.

Chwilę później, gdy była już na przejeździe zorientowała się, że popełniła błąd, gdy nie upewniła się, że wjazd jest bezpieczny – rozpędzony pociąg jadący, według ustaleń śledczych, z prędkością 144km/h uderzył w nią, odrzucając jej ciało i rower na kilkadziesiąt metrów dalej. Skład wyhamował dopiero po ponad 600 metrach.

Podczas śledztwa wykazano, że dróżniczka po zorientowaniu się, że miała poczekać na drugi pociąg popełniła kolejny błąd – zamiast awaryjnie opuścić rogatki, co jest szybszą metodą, rozpoczęła standardową, dłuższą procedurę.

Wskazano również, że kierujący pociągiem z Berlina zbyt późno wdrożyli hamowanie awaryjne, gdy zorientowali się, że na przejazd, do którego się zbliżają wjeżdżają samochody. Uznano to za „pośrednie” przyczynienie się do tragedii.

Prokuratura przez rok prowadziła śledztwo w sprawie. Teraz zapowiedziała, że akt oskarżenia niedługo zostanie skierowany do sądu.

Dróżniczka będzie odpowiadać za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a także nieumyślne spowodowanie bezpośredniego ryzyka wystąpienia katastrofy w ruchu lądowym.

Kobiecie grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.