Koledzy z wyprawy skłamali? Prokuratura wznowiła śledztwo w sprawie zaginięcia poznańskiego nurka

Prokuratura w Lęborku wszczęła śledztwo po tym, jak w pobliżu wraku niemieckiego statku Wilhelm Gustloff znaleziono zwłoki nurka z Poznania. Mężczyzna zaginął 7 lat temu i choć jego rodzina informowała służby, że zamierzał on nurkować w pobliżu wraku, to terenu nie przeszukano po tym, jak pozostałe osoby uczestniczące w wyprawie temu zaprzeczyły.

Statek Wilhelm Gustloff, na pokładzie którego ewakuowali się Niemcy z Gdyni zatonął w styczniu 1945 roku. Miejsce to uznane jest za mogiłę zbiorową, dlatego zabronione jest nurkowanie w jego pobliżu. Od lat wielu nurków i eksploratorów wraków decyduje się jednak na pływanie w tym rejonie.

Poznaniak Robert Szlecht zaginął 7 lat temu podczas jednej z wypraw na Bałtyku. Rodzina od początku informowała Marynarkę Wojenną, że bliski miał w planach zejście na niemiecki wrak. Zaprzeczyli temu jednak pozostali uczestnicy wyprawy, którzy utrzymywali, że nikt z nich tam nie schodził. Teren nie był więc badany podczas poszukiwań.

Niedawno w pobliżu wraku odnaleziono jednak zwłoki zaginionego nurka, co rzuciło nowe światło na sprawę. Były przy nich rzeczy należące do poznańskiego biznesmena, Prokuratura w Lęborku ponownie wszczęła śledztwo. Jak wyjaśnia prokurator, głównym wątkiem postępowania jest nieumyślne spowodowanie śmieci, jednak podkreśla jednocześnie, że w sprawie nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Śledczy będą badać m.in. to, czy pozostałe osoby biorące udział w wyprawie dopuściły się składania fałszywych zeznań mówiąc, że nikt nie schodził w rejon zatopionego niemieckiego wycieczkowca.