“Zapraszam do…” – czy resturatorzy na Starym Rynku nagabują przechodniów tak jak kluby go-go?

Poznań „walczył” z klubami nocnymi na Starym Rynku m.in. za „nagabywanie”, jakiego miały dopuszczać się osoby zapraszające do lokali. Choć słynne „parasolki” zniknęły z płyty Rynku, to spacerując wokół Ratusza trudno nie być zaczepionym przez… osoby zachęcające do wejścia do starorynkowych restauracji. Czy w tym przypadku nie ma mowy o „nagabywaniu”?

Gdy Poznań, a także inne polskie miasta próbowały walczyć z klubami go-go działającymi w historycznych częściach miasta, wśród argumentów podawano m.in. negatywny wpływ na prestiż miast oraz uporczywe nagabywanie klientów przez hostessy.

Dziewczyny stojące w okolicach klubów zapraszały przechodzących panów do wejścia do lokalu. Według włodarzy miejskich było to „uporczywe nagabywanie”. Tymczasem, w ostatnich miesiącach trudno jest przejść po płycie Starego Rynku, by nie być „zaczepianym” przez osoby zachęcające do wejścia do poszczególnych restauracji. Czy to nie stanowi problemu?

Dawniej osoby z restauracyjnym menu zwykle stały w rejonie ogródków letnich i zachęcały do wejścia osoby przechodzące tuż obok. W ostatnich miesiącach restauratorzy przeszli dalej. Teraz osoby te potrafią wyjść nawet pod sam Ratusz czy Odwach, by zatrzymać przechodniów.

„Kiedyś było to mnie uporczywe, teraz mnie to naprawdę drażni. Nie można spokojnie przejść 20 metrów, żeby pięć osób z pięciu restauracji nie goniło mnie z menu. To paranoja.”

spacerowiczka na Starym Rynku

„To mnie zdecydowanie odrzuca, a nie zachęca. Jak muszę przejść przez Stary Rynek to chodzę jak najdalej od restauracji, a to i tak nic nie daje. Rozmowę z osobą, z którą idę co chwilę przerywa „cześć dziewczyny, zapraszam do…” i tak w kółko. Pominę to, że dorabiający sobie w ten sposób licealiści czy po prostu osoby zdecydowanie młodsze ode mnie mówią mi na ‚ty’, co też nie jest zbyt kulturalne”

Anna

Rzeczywiście, trudno nie zauważyć zdecydowanego wzrostu intensywności działań restauracji, a także coraz większej nachalności ze strony „naganiaczy”.

„O wiele mniej nachalne były dziewczyny z klubów go-go, których czepiało się Miasto. One stały przy klubach, nie wychodziły tak daleko i nie były natarczywe. Przy restauracjach nie idzie przejść, żeby nie dostać na twarz 5 menu i młodzieży próbującej namówić mnie na zjedzenie w danym lokalu. I oni idą ze mną zawsze kilka metrów próbując przekonać do kolacji”

Tomasz

Czy oznacza to, że „nagabywanie” dotyczy jedynie jednej dziedziny usług oferowanych na Starym Rynku? Część przechodniów, których zapytaliśmy o sytuację przyznała, że działania restauracji są natarczywe i ich zdaniem negatywnie wpływają na wizerunek miasta. Większość przyznała, że takich osób “jest po prostu za dużo” i osoby z menu restauracyjnym spotkać można o wiele częściej niż hostessy z klubów nocnych, przez co spacer robi się “męczący”. Przechodnie obawiają się także, że gdy pojawią się ogródki letnie, problem jeszcze bardziej się nasili.