Zziębnięty siedmiolatek w samej piżamie stał na dworze. Pomógł mu przechodzień, który wezwał straż miejską

Szybka reakcja przechodnia i straży miejskiej pozwoliła na uniknięcie tragedii do jakiej mogło dojść przez nieodpowiedzialność opiekuna, który miał sprawować opiekę nad 7-letnim chłopcem. Dziecko przy temperaturze powietrza około 0 stopni Celsjusza stało na dworze w samej piżamie.

Około godziny 10:15 strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie od mieszkańca Jeżyc o zmarzniętym chłopcu, który był na dworze w samej piżamie. Z uwagi na bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia przy panującej na zewnątrz temperaturze, na miejsce natychmiast skierowano najbliższy patrol.

Już kilka minut później funkcjonariusze byli na miejscu. Okazało się, że zziębnięty chłopiec próbował dostać się do domu, jednak nie miał klucza, nie znał kodu do drzwi wejściowych, a na dzwonek do mieszkania nikt nie reagował.

Strażnicy wraz z przechodniem, który ich wezwał umieścili chłopca w samochodzie, by mógł się ogrzać. Jednocześnie jeden z funkcjonariuszy zatrzymał przejeżdżający w okolicy radiowóz prosząc policję o pomoc przy interwencji.

Drzwi wejściowe do budynku otworzyła przypadkowa osoba. Z relacji chłopca wynikało, że w mieszkaniu, do którego chciał się dostać przebywał jego wujek, który wysłał go z pustą butelką do śmietnika na dworze.

Funkcjonariusze dzwonili do mieszkania, jednak nikt nie otwierał drzwi. Dopiero po kilku minutach pojawił się w nich mężczyzna, o którym wspominał chłopiec. Jak ustalano, wujek spożywał alkohol, a po wyjściu chłopca na dwór po prostu zasnął.

Mężczyzna został przewieziony do Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych. Chłopiec trafił pod opiekę babci.

Sprawa jest prowadzona przez policję.