Sprawa dotyczy zwierząt, które zostały zabezpieczone w ubiegłym roku na terenie nielegalnej hodowli zwierząt w Pyszącej. Interwencja przeprowadzona była przez policję wraz z Fundacją Viva i pracownikami Zoo Poznań.
Na miejscu stwierdzono, że kilkadziesiąt zwierząt było przetrzymywanych w złych warunkach i przy złym stanie zdrowia. Wśród ponad 80 gatunków znalazły się m.in. tygrysy, lamparty i pumy. Właściciel hodowli, Maciej M., zarejestrował ją jako cyrk.
W kwietniu 2018 roku mężczyzna usłyszał zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Przed sądem odpowiada także m.in. w związku z zarzutem o nielegalnym posiadaniu broni i amunicji.
Część zabezpieczonych podczas interwencji zwierząt przekazano pod opiekę poznańskiego zoo. Wśród nich są m.in. dwa tygrysy.
Prokuratura oraz policja potwierdziły, że otrzymały zgłoszenie o możliwości przekroczenia uprawnień dyrektor zoo, która zleciła wykonanie kastracji zwierząt ze sprawy. Wczoraj w ogrodzie pojawili się funkcjonariusze policji. Na razie postępowanie ma charakter sprawdzającego. Według zgłaszającego, zoo nie miało prawa wykonać kastracji, ponieważ zwierzęta zostały jej przekazane jedynie na przechowanie i nie są one własnością poznańskiej placówki.
Prokuratura zażądała od zoo wyjaśnień dotyczących poddania zwierząt kastracji, a także zaprzestania wykonywania takich czynności do czasu zakończenia postępowania.
Zoo odpiera zarzuty i twierdzi, że sprawa to efekt zemsty Macieja M., właściciela hodowli. W oświadczeniu wskazano, że informacje, które są przesyłane mediom dotyczące „znęcania się nad zwierzętami i nielegalnych kastracji” są fałszywe. Ogród oświadczył, że pracownicy są nękani i pomawiani, a placówka „nie da się zastraszyć” i będzie „ścigać na drodze prawnej pomówienia i zniesławienia”.