Wielka podróż dwójki poznaniaków do Legolandu

Planowanie podróży do Legolandu trzeba było zacząć parę miesięcy wcześniej. Na pomysł sierpniowego wyjazdu wpadli nasi synowie, którzy zawsze chcieli odwiedzić krainę swoich zabawek. Do podróży wybraliśmy bezpiecznego, największego suwa Nissana Xtrail. Samochód bardzo komfortowy z dużym bagażnikiem spokojnie zaspokoił oczekiwania całej rodziny.

Trasę zaplanowaliśmy przez Niemcy i postanowiliśmy ją pokonać bez robienia postojów, co nie jest łatwe, gdy ma się do przejechania 900 km z dwójką małych dzieci. Na całe szczęście wyruszyliśmy planowo około godziny 3:00 w nocy, czyli przed porannym tłokiem na autostradach.

Pogoda była bardzo dobra – pełne słońce i przyjemne 23C. Wydawało się, że nic nie zmieni tej pięknej pogody, gdyby nie… Dania. Położenie tego kraju sprawia, że prawie cały rok jest tam duże zachmurzenie z okresowymi opadami, lecz nawet deszcz nie przeszkadzał nam w fantastycznej zabawie, jaka nas czekała w Billund.

Stolica światowego Lego jest niedużą miejscowością, która nawet w deszczu robiła malownicze wrażenie. Pierwsze trzy noce zostaliśmy zakwaterowani w domku na terenie małego osiedla przynależnego do Legolandu. Małe domki wprawiły w zachwyt naszych synów. Figurki Lego i znane elementy z kolekcji Nindiago sprawiły że do późnej nocy nie mogli zasnąć. A następnego dnia czekało nas zwiedzanie parku wodnej rozrywki.

Poranek przywitał nas temperaturą około 19C i dużym zachmurzeniem. Idealna pogoda na odwiedzenie wodnego parku rozrywki.

Park jest zbudowany na prawie dwóch hektarach i ma ponad 6 pięter wysokości. To dużo miejsca, żeby zbudować mnóstwo zjeżdżalni, które będą zapierać dech w piersi. W ofercie znajdują się atrakcje zarówno dla najmłodszych, jak i tych starszych, dla których przeznaczone są najwyższe zadaszone zjeżdżalnie. Słowem – dla każdego coś miłego.

Po całym dniu zabawy zrobiliśmy krótką listę najciekawszych atrakcji i na miejscu pierwszym znalazła się zjeżdżalnia pontonowa na cztery osoby. Żeby z niej skorzystać trzeba wciągnąć sporych rozmiarów ponton na 6. piętro. Zajmuje to około 4 minut, ale naprawdę warto. Ponton praktycznie spada w ułamku sekundy do wielkiego lejka, a następnie do dużej rury, którą spadamy niżej. Cała podróż zajmuje nam kilka sekund, ale wrażenie spadania pozostaje na długo.

Na drugim miejscu klasyfikowała się konstrukcja w całości napędzana wodą. Nieustannie przelewająca się woda z wiadra do najróżniejszych beczek tworzy konstrukcję, która przypomina kreatywny park rozrywki. Trzecie miejsce ex-aequo zajmują cztery zjeżdżalnie, których jedynym zadaniem jest wzbudzenie w nas strachu.

W obiekcie znajduje się jedna i to bardzo droga restauracja. My zamówiliśmy dwa hamburgery, dwie pizze i trzy Coca-Cole, za co zapłaciliśmy ponad 400zł. To trochę drogo. W całym obiekcie próżno też było szukać pracowników obsługi oraz ratowników, ale jak nas zapewnił ochroniarz nie zdażają się tu wypadki.

Następnego dnia odwiedziliśmy cel naszej podróży, czyli Legoland. Miejsce marzeń każdego nastolatka i – jak się okazało – chyba każdego dorosłego.

Moc atrakcji, zjeżdżalni, konstrukcji z Lego, wystaw, kin, restauracji sprawia, że jeden dzień wydaje się stanowczo za krótki. Ciągle rozwijającym się Legolandzie na szczególną uwagę zasługuje kilka atrakcji. Pierwszą z nich jest gigantyczna wystawa budynków z całego świata. Można się dopatrzyć konstrukcji z Holandii, angielskich klimatów i najsłynniejszych zabytków. Wystawa przyciąga dużą grupę zwiedzających, a dbałość o szczegóły sprawia, że można spędzić tam długie godziny, jednak ze względu na to że byliśmy z dziećmi, które mają nieco mniej cierpliwości niż dorośli, trzeba było się spieszyć.

Ważnym miejscem dla każdego nastolatka jest centrum ruchu ulicznego, gdzie można zdać egzamin na prawo jazdy (które obowiązuje oczywiście tylko w Legolandzie :) ).

Na dużą uwagę zasługują atrakcje dla starszych dzieci. Kolejka górska zapiera dech w piersiach, a kino 7D robi duże wrażenie. Warto także skorzystać z atrakcji wodnych. Wszystkie, choć wyglądają na takie, gdzie się mocno zmoczymy to na pewno niczym takim nie grożą. Oferta jest bogata i z pewnością jest z czego wybierać – powolne łódki dla najmłodszych, indiańskie czuła spadające z wysokości drugiego piętra, a także szybkie młyńskie koła i motorówki, które zapewnią wysoki poziom adrenaliny najstarszym gościom.

Legolandu na pewno nie można zwiedzić w jeden dzień. Potrzebne są minimum dwa, a nawet trzy, a to z kolei wydatek około 1500zł dla całej rodziny. Miejsce jest jednak warte swojej ceny, ponieważ wspomnienia pozostają na długo.

Następnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę po okolicznych atrakcjach turystycznych. Na pierwszy cel podróży wybraliśmy autentyczną starą wioskę wikingów. Od Billund jest oddalona o około 50 km. Wioskę warto zwiedzić ze względu na wierne odwzorowanie stylu życia mieszkańców średniowiecznej Danii. W tamtych czasach mieszkańcy utrzymywali się głównie z łowiectwa, rybactwa, i prostego rzemiosła. Były ty ludy osadnicze, które jak na tamten czas dużo większą uwagę przywiązywały do estetyki i… mody. Ubrania były często barwione naturalnymi farbami, a kobiety zręcznie tworzyły kolorową biżuterię.

Z wioski wikingów przenieśliśmy się na pomorze, które, mimo że też graniczy z Bałtykiem to jest zgoła inne niż w Polsce. Bardzo szerokie rozlewiskowe plaże tworzą piękne krajobrazy, które kojarzą się tylko ze Skandynawią. Największe wrażenie robią maleńkie kolorowe domki, które przykuwają uwagę swoją dbałością o estetykę i porządek. Całość duńskiej wsi robi wrażenie pierwowzoru dla producentów Lego.

W drodze powrotnej postanowiliśmy odwiedzić średniowieczny zamek w miejscowości Kolding 

Obiekt starannie odrestaurowany jest bardziej otwarty na zwiedzających niż podobne konstrukcje w Polsce. Pierwszy raz spotkaliśmy się z sytuacją, by wnętrze było zagospodarowane w sposób nowoczesny. W głównej sali wznosi się konstrukcja, po której można wejść na najwyższe kondygnacje zamku dotykając ręką sufitu. W obiekcie znajduje się sala z wyjątkowo cennymi eksponatami. Można z bliska oglądać insygnia królewskie czy zegarek Winstona Cherchila, który nosił w czasie wojny.

Dzień pełen wrażeń zakończyliśmy w lokalnej pizzeri, którą prowadzą Polacy. Opowiedzieli nam o plusach i minusach mieszkania w Danii. Okazuje się, że jest to jedno na najlepszych miejsc do mieszkania. Wg. badań przeprowadzonych na całym świecie okazuje się, że Duńczycy są najszczęśliwszym narodem. Państwo dba o swoich mieszkańców – każdy student otrzymuje przydział na mieszkanie i gwarancję pracy. Wsparcie socjalne jest najwyższe w Europie, służba zdrowia jest bezpłatna nawet dla obcokrajowców.

Co dziwne, podczas całej podróży nie zauważyliśmy małych firm i sklepików. W każdej miejscowości jest jeden czasami dwa supermarkety i pare restauracji. Duńczycy nie są narodem tłumnie wychodzącym wieczorami. Około godziny 20:00 na ulicach jest zupełnie pusto.

Większość Polaków zszokowałyby podatki, jakie się płaci w Danii. Średnio wahają się na granicy 60%, a najbogatsi płacą 80% podatki. To dużo, ale w zamian państwo zapewnia bardzo dużo.

Na ostatni dzień podróży zaplanowaliśmy zwiedzanie obiektu, który został oddany rok temu. Lego House to najnowocześniejsze „laboratorium” zabawy dla wszystkich pasjonatów Lego. Nie sposób być w Billund i nie odwiedzić tego obiektu. Można zwiedzać muzeum historii oglądając z bliska pierwsze klocki, czy poznać sylwetki twórców firmy Lego. Budynek jest ultranowoczesny, a przez wszystkie piętra wznosi się drzewo w całości zbudowane z 2 milionów klocków Lego.

Na ostatnim piętrze w laboratoryjnych bielach dużej sali stoją zbudowane z setek tysięcy kolców lego trzy duże dinozaury. Każdy z nich ma swój niepowtarzalny charakter odzwierciedlający rodzaj klocków, z których jest zbudowany. Piętro niżej znajdziemy sale o powierzchni ponad 800m2, która po brzegi wypełniona jest klockami, którymi można by było bawić się tygodniami. Niewątpliwie Lego House jest obiektem który trzeba odwiedzić przybywając do Billund na zwiedzanie Legolandu.

Nasza krótka podróż zakończyła się zwiedzaniem samej miejscowości Billund. Całość robi wrażenie bardzo uporządkowanego dużego osiedla. Nie ma różnorodności w budownictwie, a jedyne konstrukcje, które wybijają się na tle małych malowniczych domków to fabryka Lego i bardzo duże lotnisko.

Na koniec chcielibyśmy przytoczyć parę praktycznych porad. Na pewno warto zatankować samochód po niemieckiej stronie granicy. Przekraczając duńską granicę za litr paliwa trzeba będzie zapłacić średnio 3-4 zł więcej. Jeżeli chodzi o ceny to nie jest to tani kraj dla turystów z Polski. Wspomniane hamburgery kosztują średnio około 60-90 zł za sztukę, piwo w sklepie kosztuje około 40zł, a średnie danie w restauracji to koszt rzędu 100zł.

Ceny nie odstraszyły nas, żeby poszukać ciekawych regionalnych, produktów. W lokalnym sklepie Netto znaleźliśmy ziemniaki w occie lub coś, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło „wyjątkowo cuchnąca rzecz” w praktyce były to czarne Nachos, które smakowały i pachniały morską rybą.

Podsumowując wyjazd do Legolandu uważamy za bardzo udany, szczególnie jak można zwiedzić go z małymi dziećmi. Nawet przy bardzo ładnej pogody w całej Europie warto na wszelki wypadek zabrać ze sobą parasole i peleryny. Niestety, nawet krótki urlop może nas dużo kosztować. Jeżeli zdecydujemy się na podróż samochodem to koszt w dwie strony z opłatami autostradowymi to około 1100zł. Przelot samolotem zajmie nam mniej czasu i będzie tańszy, ale na miejscu trzeba będzie wynająć samochód, który będzie kosztował także około 500zł.

Wynajem domku to koszt około 4000zł za weekend, i jest to kwota bez wyżywienia, opłat za prąd, wodę i pościele. Koszty wyżywienia to średnio 100zł za osobę za jeden posiłek.

Podsumowując wyjazd do Legolandu nie jest tani, ale z pewnością wart zobaczenia.