Koleje Wielkopolskie twierdzą, że 12-latek z własnej woli wysiadł wcześniej i publikują nagranie z pociągu

Koleje Wielkopolskie po raz kolejny odnoszą się do głośnej sprawy wyproszenia dziecka z wagonu przez konduktora i twierdzą, że 12-letni Kacper z własnej woli wysiadł wcześniej z pociągu. Dowodem ma być nagranie z pociągu, które opublikowała spółka.

Sprawą interesują się media w całej Polsce. 12-letni Kacper dojeżdża do szkoły pociągiem Kolei Wielkopolskich. Jego szkoła należy do tych placówek, które jeszcze nie otrzymały pieczątek, którymi mogłyby podbić legitymacje uczniów, dlatego otrzymał od placówki zaświadczenie o tym, że jest uczniem.

Podczas jednej z kontroli biletów, konduktor miał nie uznać takiego dokumentu i nakazać chłopcu opuścić pociąg na najbliższej stacji. Kacper szedł więc 5 kilometrów do pieszo, z innej miejscowości.

Rodzice młodego pasażera poinformowali o sprawie media, które nagłośniły sytuację. Koleje Wielkopolskie jeszcze wczoraj zapewniały w rozmowie z dziennikarzami, że taka sytuacja rzeczywiście nie powinna mieć miejsca.

W środę, spółka zmieniła jednak zdanie twierdząc, że chłopiec nie był zmuszony do opuszczenia pociągu, a na dowód opublikowano nagranie z wagonu. Widać na nim, jak konduktor podchodzi do chłopca, zaczyna kontrolę, rozmawia z nim przez jakiś czas, a następnie siada na pobliskim siedzeniu, po czym rusza do dalszej kontroli.

W tym czasie, pociąg dojeżdża do kolejnej stacji, a chłopiec wychodzi z pojazdu.

Nagranie nie ma dźwięku, a sama jakość i ustawienie kamery nie pozwala na dokładniejszą analizę. Trudno zatem stwierdzić co konduktor powiedział chłopcu, a więc niemożliwym wydaje się stwierdzenie ze stuprocentową pewnością, że słowa o tym, że uczeń ma opuścić wagon na najbliższej stacji nie padły. Podobnie, nie ma stuprocentowej gwarancji, że chłopiec nie ubarwił historii.

Istnieje prawdopodobieństwo, że obie strony mają rację, tym bardziej, że Koleje Wielkopolskie przepraszają za sytuację i zapewniają, że postarają się zorganizować formę zadośćuczynienia dla młodego pasażera.

Być może kontroler w dosadny sposób powiedział uczniowi, że dokument, którym się posługiwał nie może być podstawą do korzystania z biletu ulgowego i nie powinien być uprawniony do dalszej jazdy. Dziecko mogło zrozumieć sytuację zbyt dosłownie i po prostu się przestraszyć. Jak mówią pedagodzy, dorośli chcący podkreślić powagę sytuacji często niepotrzebnie straszą dzieci konsekwencjami. Choć sami traktują to jako żart, dzieci rozumieją takie słowa dosłownie i obawiając się dalszych problemów, postępują zgodnie z tym, co usłyszeli lub oddalają się, by nie spotkać już danej osoby.

Rodzice chłopca na razie nie odnieśli się publicznie do nagrania Kolei Wielkopolskich.