Wilk morski z Poznania zakończył Bitwę o Gotland!

Na początku września pisaliśmy o kapitanie Witku Małeckim z Poznania i jego Bitwie o Gotland – najdłuższym na Bałtyku wyścigu samotnych żeglarzy. Regaty już się zakończyły, a kapitanowi Małeckiemu udało się zająć wysokie czwarte miejsce w klasie ORC 2, choć łatwo nie było – w czasie żeglowania dwukrotnie uszkodzeniu uległa jego łódka.

Bitwa o Gotland, która 13 września wystartowała z Gdańska, była czwartą edycją samotnych regat, które pod tym hasłem odbywają się od 2012 r. Wzięło w niej udział 21 skipperów, czyli kapitanów, w tym kpt. Witek Małecki z Poznania, dla którego był to pierwszy tak długi wyścig samotnych żeglarzy.

Po kilku dniach na morzu kpt. Małeckiemu udało się pokonać wyznaczony dystans i opłynąć należącą do Szwecji wyspę Gotland, zajmując czwarte miejsce w klasie ORC 2. W czasie regat jego łódka dwukrotnie ulegała awarii i niewiele brakowało, a kpt. Małecki nie ukończyłby wyścigu.

Co prawda nie udało mi się zająć żadnego super miejsca, ale najważniejsze, że udało mi się regaty ukończyć mimo awarii, z czego jestem bardzo zadowolony.

kpt. Witek Małecki

Kapitan Małecki nie ukrywa, że kilkudniowy, samotny rejs był wszystkich biorących w nim udział skipperów przedsięwzięciem bardzo wymagającym, sprawdzianem dla ciała i psychiki, prawdziwą próbą charakteru. Dla niego szczególnie – choć początkowo wszystko szło dobrze, już na początku drugiego dnia Bitwy o Gotland awarii uległa łódka kpt. Małeckiego. Okazało się, że poznaniak stracił prawą płetwę sterową.

Niestety po straceniu prawej płetwy sterowej ściganie się skończyło. Mogłem płynąc tylko prawym halsem. Na szczęście do Visby pasowało, więc postanowiłem tam wejść, płynąc wolniutko na samym foku, żeby dokonać napraw. Regaty uznałem za stracone, ponieważ regulamin mówił, że trzeba popłynąć non-stop i każde wejście do portu jest równoznaczne z wycofaniem się. Na moje szczęście organizator ze względów bezpieczeństwa zmienił regulamin i zarządził przymusowe wejście do Visby dla wszystkich (po wschodniej stronie wyspy był sztorm 9B i to „w mordę”). Dzięki ogromnej pomocy “naszego człowieka” w Visby, Miłosza Furmańczyka, udało mi się ponaprawiać łódkę. Zrobiono dla mnie nową płetwę sterową, doładowałem akumulatory i wysuszyłem się, bo gdy stałem w dryfie po utracie steru, weszła mi do kabiny olbrzymia fala i pozalewała część ubrań oraz niestety część elektryki.

kpt. Witek Małecki

Kpt. Małeckiemu udało się znów wypłynąć na morze, jednak szybko okazało się, że po przerwie w regatach nie opuścił go pech. Po półtoragodzinnej żegludze znów awarii uległa jego łódka, a konkretnie… nowa płetwa. Kpt. Małeckiemu udało się zbudować awaryjne rozwiązanie, mianowicie – dowiązać do reszty płetwy miecz rufowy.

Dzięki temu mogłem płynąć dalej! Niestety straciłem kolejne godziny, zamknęło się też okno pogodowe, no i cisnąć nie mogłem za bardzo, bo bałem się o sprzęt. Na szczęście ten wytrzymał do końca. Prawie cała droga powrotna była pod wiatr. Liczyłem na to, że w Zatoce Gdańskiej już sobie spokojnie dojadę do mety półwiatrem, ale znowu wiatr odkręcił i zrobił się bardzo ostry bajdewind. W końcu szczęśliwie dotarłem do mety w piątek 18 września o godzinie 7.29 po 3 nocach w morzu, licząc od Visby. Udało mi się jeszcze dogonić część floty i wyprzedzić chyba ze 4 wolniejsze jachty. Niestety straty byłby takie, że w kategorii, w której startowałem (ORC2) zająłem czwarte miejsce. Mimo to jestem zadowolony, choć łatwo nie było.

kpt. Witek Małecki

W regatach kapitan Małecki będzie reprezentował wielkopolskie środowisko żeglarskie pod patronatem Wielkopolskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.