Dlaczego ściągalność alimentów jest tak niska?

Średnia ściągalność alimentów w Polsce nie przekracza poziomu 9 procent. Dotyczy to alimentów dochodzonych bezpośrednio od osób zobowiązanych do ich płacenia. Natomiast w Poznaniu ściągalność kształtuje się na poziomie 15 procent, ale dotyczy ona ściągalności należności budżetu państwa wypłaconych w przypadku, kiedy osoba uprawniona otrzymuje świadczenia z funduszu alimentacyjnego. To jednak nadal niewiele, zważywszy, że w krajach Europy zachodniej ten wskaźnik sięga 90 procent. Dlaczego u nas jest tak źle?

Na to pytanie nie ma ani łatwej, ani jednoznacznej odpowiedzi – uważają Magdalena Pietrusik-Adamska, dyrektor Poznańskiego Centrum Świadczeń, i Damian Napierała, jej zastępca ds. Wsparcia Rodzin z Dziećmi. Bo pracownicy PCŚ realizują wszystkie te obowiązki, jakie nakłada na nich Ustawa z dnia 7 września 2007 r. o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Tylko że to nie zawsze wystarcza…
– Procedura jest następująca – tłumaczy dyrektor Pietrusik-Adamska. – Jeśli  jeden z rodziców ma zasądzone alimenty na dziecko, ale ich nie otrzymuje powinien udać się do komornika z wyrokiem zasądzającym alimenty i wszcząć ich egzekucję. Jeśli komornikowi nie uda się wyegzekwować należnych alimentów co najmniej za okres 2 miesięcy, wystawia zaświadczenie o bezskuteczności egzekucji z którym zgłasza się do centrum świadczeń. Należy jednak pamiętać, że świadczenie alimentacyjne stanowiące zastępstwo w okresie, kiedy alimenty nie są płacone, może otrzymywać tylko rodzina, której dochód nie przekracza miesięcznie 725 zł netto na osobę.

W Poznaniu w roku 2014 świadczenie z funduszu alimentacyjnego wypłacono dla 4715 uprawnionych dzieci na łączną kwotę 16 417 105 zł. W tym czasie PCŚ podejmuje także działania wobec samych dłużników. Procedura rozpoczyna się od wezwania dłużnika na wywiad, podczas którego ustalana jest jego sytuacja rodzinna, ekonomiczna oraz zdrowotna. Informacje te stanowią podstawę wyznaczenia dalszych dopasowanych do konkretnego dłużnika działań.
– Kiedy podczas wywiadu ustalimy, że dłużnik jest osoba pracującą i z jego wypłaty dokonywane są potrącenia komornicze na rzecz alimentów, to w zasadzie możemy powiedzieć, że nasza rola tutaj się kończy – wyjaśnia dyrektor Napierała. – Oczywiście wszystkie dane uzyskanie podczas wywiadu przekazywane są do wiadomości komornika, aby mógł je wykorzystać w prowadzonej przez siebie egzekucji.

Natomiast kiedy dłużnik nie stawia się na wywiad, jednym z możliwych działań jest skierowanie wniosku do prokuratury o możliwości popełnienia przez dłużnika przestępstwa niealimentacji, za które grozi kara więzienia. W roku 2014 złożono 310 takich zawiadomień. PCŚ w ramach działań podejmowanych we współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy ma możliwość kierowania do PUP wniosków o aktywizację dłużników. Takich wniosków w roku 2014 było 229. Kolejnym działaniem mającym się przyczynić do wzrostu kwoty odzyskiwanych alimentów jest kierowanie wniosków o zatrzymanie prawa jazdy dłużnika. Zrobiono to w przypadku 299 dłużników. Ponadto każdy dłużnik, który zalega z płaceniem alimentów, co najmniej za okres 6 miesięcy umieszczany jest w Krajowym Rejestrze Dłużników.  W przypadku Poznania dotyczy to 3500 dłużników.
– To może im utrudnić funkcjonowanie na rynku konsumenckim na przykład w sytuacji, gdy chcą na przykład podpisać umowę z operatorem telefonii lub kupić coś na kredyt – wyjaśnia dyrektor Pietrusik-Adamska.

Jednak te metody są mało skuteczne – bo już w przypadku prawa jazdy zatrzymanie go w sytuacji, gdy dłużnik jest zawodowym kierowcą i tak zarabia na życie, mija się z celem. Poza tym zgodnie z prawem to dłużnik sam, na wniosek urzędu, musi dostarczyć prawo jazdy, nie może go zatrzymać na przykład policja. Nietrudno się domyślić, że dłużnicy nie kwapią się do oddawania praw jazdy, skoro wiedzą, że nie muszą…

Pracownicy centrum jednak nie rezygnują – świadczą o tym liczby: wobec dłużników mających dług w stosunku do budżetu państwa z tytułu niepłaconych alimentów skierowano do egzekucji 21  615 tytułów wykonawczych. Ponadto wydano 1913 decyzji administracyjnych uznających dłużnika za uchylającego się od zobowiązań alimentacyjnych. Jednak trzeba pamiętać, że PCŚ zajmuje się tylko częścią takich spraw – by otrzymać tu pomoc, dochód rodzica nie może przekroczyć 725 zł. Poza zasięgiem pomocy Poznańskiego Centrum Świadczeń pozostaje więc naprawdę duża grupa rodziców, którzy także nie otrzymują zasądzonych na ich dzieci alimentów, nie zarabiają na tyle dużo, by stać ich na ściganie dłużnika za własne pieniądze – ale za dużo, by mieć prawo do pomocy z PCŚ.

Dla takich osób niezbędne byłyby zmiany w obowiązującej ustawie o pomocy osobom uprawnionym do alimentów polegające np. na wypłacie świadczeń alimentacyjnych tylko na podstawie wyroku sądowego bez konieczności spełnienia kryterium dochodowego lub chociażby dopuszczenie do świadczeń osób, które przekraczają progi dochodowe. W takiej sytuacji wypłata świadczenia z funduszu odbywałby się w wysokości obniżonej o kwotę przekroczenia dochodu i nie pozbawiałby całkowicie ich wypłaty.

Ilu jest takich rodziców w Poznaniu czy w całej Polsce? Takich statystyk w zasadzie nie prowadzi nikt. A przecież zarobki nawet w wysokości 3 tysięcy złotych, jeśli się ma na utrzymaniu dwójkę dzieci i żadnych alimentów, ledwie wystarczają na przeżycie – przecież same opłaty to, co najmniej tysiąc złotych, a reszta zaledwie wystarczy na jedzenie i coś do ubrania. A co z wakacjami, dojazdem do pracy czy chorobami, jeśli się takie zdarzą?

Problem rozwiązałoby skuteczniejsze ściąganie należności z dłużników alimentacyjnych. W wielu Europy krajach to się udaje – we Francji ściągalność alimentów sięga 75 procent. Co takiego mają Francuzi, czego nie mamy my?

Zdaniem szefów PCŚ w dużej mierze powodem może być brak ujawnienia wszystkich osiąganych dochodów przez dłużników – czyli szara strefa. Wystarczy, że dłużnik zrezygnuje z umowy o pracę na rzecz nielegalnych form zatrudnienia, a nie będzie z czego odzyskać pieniędzy. Bo jak udowodnić, że niepłacący rodzic zarabia, skoro nie ma po tym śladu ani na koncie, ani w banku czy w urzędzie skarbowym? Na domiar złego często takiego dłużnika chroni rodzina i pracodawca, czasami nawet była partnerka, nie mówiąc o obecnej, czuje więc on niejako przyzwolenie społeczne i akceptację takiego postępowania.

Jednak dyrektor Napierała zwraca uwagę, że wśród dłużników są też tacy, którzy z powodów od nich niezależnych, na przykład niepełnosprawności, nie są w stanie zarobić tyle, by utrzymać siebie i dziecko. Są i tacy, którzy założyli nową rodzinę i nawet jeśli zarabiają nieźle, to na dwie rodziny może im nie wystarczać. W takich przypadkach dłużnik może zwrócić się do PCŚ o rozłożenie swojego długu na raty.

– Jeżeli sytuacja dłużnika potwierdzi się w naszym postępowaniu, to wtedy pozytywnie rozpatrujemy deklarację spłaty w ratach – zapewnia dyrektor Napierała.

Nie da się jednak ukryć, że tacy dłużnicy stanowią mniejszość. Jednak nawet perfekcyjne zastosowanie wszystkich przepisów nie ściągnie pieniędzy z dłużnika, który ich nie ma, bo nie pracuje – lub mówi, że nie pracuje. Może, więc przymusowe kierowanie do pracy tych, którzy mówią, że jej nie mają, więc nie mogą płacić alimentów? Jednak takie rozwiązanie nie jest możliwe w świetle obowiązujących przepisów. No i z pewnością nie byłoby skuteczne w sytuacji, gdy dłużnik po prostu przepada i ślad po nim ginie. W takiej sytuacji PCŚ prowadzi postępowanie o ustalenie kuratora dla osoby nieznanej z miejsca pobytu – obecnie dla 800 dłużników wyznaczono kuratorów.

Pożądanym rozwiązaniem prawnym byłaby rezygnacja z konieczności prowadzenia egzekucji w administracji. W przypadku dłużników egzekucja prowadzona jest przez komorników sądowych i ostatecznie tytuły wykonawcze z egzekucji administracyjnej po długotrwałym i kosztownym postępowaniu prowadzonym przez urzędy skarbowe trafiają ponownie do tych samych komorników, gdzie sprawa się rozpoczynała… Zatem sensowniejsze wydaje się prowadzenie postępowania przez komornika.

Należy również zauważyć, iż kolejność sciągania alimentów różni się w zależności od tego, czy osoba uprawniona ma prawa do świadczeń z funduszu alimentacyjnego. Jeżeli tak, to wszystkie wyegzekwowane przez komornika kwoty w pierwszej kolejności zaspokajają należności budżetu państwa i dopiero po ich zaspokojeniu trafiają do rąk osób uprawnionych. Natomiast w przypadku braku wypłaty świadczeń z funduszu alimentacyjnego wszystkie wyegzekwowane kwoty w pierwszej kolejności trafiają do osób uprawnionych.

Obecne działania mające na celu odzyskiwanie należności od dłużników alimentacyjnych możemy podzielić na dwa rodzaje. Pierwsze prowadzone przez komornika, gdzie priorytetem jest odzyskiwanie alimentów dla osób, które na podstawie wyroku sądowego są do nich uprawnione, ale ich nie otrzymują oraz drugie, prowadzone między innymi przez Poznańskie Centrum Świadczeń, którego celem jest odzyskiwanie od dłużników równowartości świadczeń z funduszu alimentacyjnego wypłacanych z budżetu państwa w okresie, kiedy dłużnik nie wypełnia ciążącego na nim obowiązku alimentacyjnego wobec własnego dziecka.

Według danych szacunkowych, w Polsce nie płaci alimentów około 300 tysięcy osób. Przez ostatnie 8 lat nie zrobiono nic, by poprawić ściągalność alimentów i zwiększyć skuteczność prawa w tym aspekcie. Jak to więc zazwyczaj bywa – problem będzie narastał i będzie narastało obciążenie dla budżetu państwa. Bo środki na pomoc rodzicom, których partnerzy nie poczuwają się do płacenia zasądzonych alimentów, pochodzą przecież właśnie stamtąd.  A to poważne kwoty – jak podaje Bankier.pl za Ministerstwem Sprawiedliwości, w polskich sądach toczy się rocznie ok. 80-100 tys. spraw o alimenty, a w ich wyniku zasądza się świadczenia alimentacyjne na łączną kwotę 45-63 mln zł rocznie! Tylko w pierwszym półroczu 2014 r. ogólna wysokość zasądzonych alimentów przekroczyła 24,5 mln zł, a średnia wysokość świadczenia alimentacyjnego sięgnęła 685,40 zł.