Zimo – pora umierać!

W smutnym i nudnym jak flaki z olejem miasteczku Poznań dzieją się rzeczy, których pozazdrościć by mogły nam metropolie chełpiące się mianem “ciekawszych”. Bo i któż by mógł jeszcze kilka lat temu przypuszczać, że tak szybko popularność zdobywać będzie Pogrzeb Zimy, który już po raz piąty odbył się właśnie w Poznaniu?

Zima się skończyła. Śniegu nie ma, mróz… cóż, odchodzi powoli, ale słońce coraz (symbolicznie rzecz ujmując) jaśniejsze, a dni coraz dłuższe. Na dodatek jest już 22 marca, czyli czysto teoretycznie mamy już wiosnę kalendarzową. Jeżeli jednak te argumenty kogoś nie przekonują, to w zanadrzu jest jeszcze jeden – dowód ostateczny, niepodważalny i nieomylny.

Taki mianowicie, że zima została pogrzebana, a jej pogrzeb odbył się w niedzielę, 22 marca, w samym centrum Poznania. Jak to możliwe? To proste – i już od 5 lat prawie niezmienne.
– Już po raz piąty przeszliśmy przez całe miasto z marzanną, orkiestrami i tłumem ludzi – tłumaczy Franek Sterczewski, znany poznański organizator różnych wydarzeń miejskich i jeden ze spiritus movens Pogrzebu Zimy 2015. – Bardzo się cieszę, że powoli staje się to miejska tradycja, podobnie jak imieniny ulicy Święty Marcin. Spotykamy się, przełazimy przez miasto i jest to takie celebrowanie zarówno pogody jak i naszej obecności w mieście. Chodzi o to, żeby miasto było żywe, żeby się w nim działo, żeby było różnorodnie. Dlatego grają orkiestry bałkańskie, afrykańskie, ludowe, również kuchnia jest różnorodna, bo częstowaliśmy się pizzą, rogalami, lemoniadą… Wszystko, co miasto Poznań miało do zaoferowania, to dzisiaj mogliśmy to liznąć, powąchać albo usłyszeć.

Na szczęście pogoda dopisała, bo choć akurat w niedzielę nastąpiło chwilowe ochłodzenie (w porównaniu do kilku ostatnich dni) to jednak słońce cały czas świeciło, a i z nieba nic nie leciało, wbrew wcześniejszym prognozom. Uczestnicy zaś tradycyjnie przemaszerowali z placu Wolności na most Chrobrego, po drodze zahaczając o kilka knajp w okolicach Starego Rynku. Wśród kilkuset uczestników nie brakowało przebierańców i muzyków, którzy przygrywali korowodowi. Na czele zaś niesiono marzannę, którą (także tradycyjnie) wcześniej zbudowali uczestnicy przemarszu na warsztatach. Uczestników marszu było więcej niż przed rokiem, jednak Franek Sterczewski zwraca uwagę na to, że nie o ilość chodzi.
– To ich jakość jest najważniejsza. Spotykają się tu wszyscy, którym leży na sercu dobre samopoczucie centrum miasta. Jeśli ta impreza będzie zawsze przyciągać takich mieszczuchów, ludzi, którzy cenią sobie centrum Poznania, to mam nadzieję, że będzie nas coraz więcej. I tak jest, coraz więcej muzyków, coraz więcej knajp się przyłącza… to niesamowite, że w tydzień udaje nam się zrealizować taki już nawet można powiedzieć, że festiwal. Przede wszystkim chodzi nam o dobrą zabawę.

Tym zaś, którzy jeszcze do końca zimy przekonać się nie mogą, polecamy poemat Maliny Prześlugi, który sama autorka wygłosiła w trakcie korowodu “żałobnego”, podczas przystanku na Starym Rynku:
Niechaj w tę pierwszą wiosny niedzielę
Zabrzmią słowików poznańskich trele
Niech kwiatów pąki kwitną w pergoli
A zima długa niech się… schowa

W szafie, co formaliną głaszcze
Czapki, szaliki, kurtki i płaszcze
Niech przez rok cały tam pogrzebane
Zimowe dni mają prze… rwę.

Bo nadszedł czas nowy, czas klawy, czas świeży
Czas wartkich uniesień szałowej młodzieży
I nie miej zimo żalu; taka jest umowa
Że wiosna wspaniała, a zima… nie do końca.

Wciąż mało nam słońca, wciąż ciepła nam mało
I czasu niewiele nam jeszcze zostało
Och, znów się zakochać, znów z lekcji się urwać
Jak dobrze, że poszła już ta zimna… zima.