PEKA: prezydent przeprosił, a radni wnikliwie przesłuchiwali

Sprawie systemu PEKA była poświęcona lwia część wtorkowej sesji rady miasta i trudno się dziwić, że przy omawianiu szczegółów PEKA-gate nie obyło się bez emocji. Radni wykazali się prawdziwymi talentami śledczymi – co nie znaczy, że wyjaśnienia rozwiały ich wątpliwości. – Mam wrażenie, że kolejne odpowiedzi generują kolejne serie pytań – podsumował Grzegorz Ganowicz, przewodniczący rady miasta.

Zaczęło się od wystąpienia wiceprezydenta Mirosława Kruszyńskiego, który nadzoruje Zarząd Transportu Miejskiego, a więc i system PEKA. Wiceprezydent przede wszystkim postanowił uświadomić radnym skali przedsięwzięcia całego systemu PEKA, który dotyczy nie tylko Poznania, ale i okolicznych gmin: 235 000 wydanych kart, 1 400 000 wejść na stronę internetową – to tylko kilka liczb dających pojęcie o jego skali.

Wiceprezydent wyliczył także problemy związane z wprowadzeniem systemu, ale też ich przyczyny i to, jakie działania zostały podjęte, by je usunąć. W przypadku braku nowych biletów jednorazowych w sprzedaży powodem było to, że “Ruch” nie dostarczył biletów w pierwszym dniu do wszystkich punktów. Skutek to oczywiście kolejki w Punktach Obsługi Klienta.
– ZTM zainterweniował u dostawcy biletów i 2 lipca bilety już były – wyjaśniał wiceprezydent. – Dodatkowo wprowadziliśmy monitoring sprzedaży: średnia sprzedaż 200 tys. sztuk tygodniowo, a teraz w pierwszy dzień sprzedano ponad 1 mln.

11 procent czytników, które nie działają, brak możliwości odczytu uprawnień do ulg w tPortomentce, brak możliwości transferu zakupu przez internet, wadliwe oprogramowanie biletomatów stacjonarnych – to kilka innych zarzutów do PEKI.

Zawieszanie systemu i strony internetowej – tu wina leży po stronie firmy Bull Polska, a jak wyjaśnił wiceprezydent, firma prowadzi prace programistyczne, które wyeliminują błędy i ustabilizują system, natomiast ZTM to wszystko monitoruje. Od sobotniego popołudnia system jest już stabilny, a od piątku bez problemów działa też strona. Nie działająca część czytników – 11 procent – to także błędy po stronie firmy RG Mielec, czyli jednego z podwykonawców systemu. Brak prawidłowego naliczenia opłat – to efekt zamontowania wadliwych podzespołów w czytnikach, ale już je wymieniono i przeprogramowano.

Brak możliwości odczytu uprawnień do ulg tPortomentka – to kolejny problem użytkowników systemu. Powodem były błędy w oprogramowaniu i one także zostały usunięte, a tPortomentka już uwzględnia ulgi. W przypadku wadliwego oprogramowania biletomatów stacjonarnych – błąd popełnił  programista, ale już go naprawił. Co do krótszych godzin pracy POK na Junikowie z powodu choroby pracownika – także i tego problemu już nie ma, bo od 7 lipca punkt pracuje w pełnym zakresie, pracownicy zostali przesunięci. Sporadyczne liczenie przystanków podwójnie to także był błąd w oprogramowaniu, który firma Bull wyeliminowała. Jeszcze nie udało się wyeliminować tego błędu, który sprawia, że system nie pokazuje danych dotyczących doładowań tPortomentki w internecie – tu prace programistyczne jeszcze trwają.

Wiceprezydent obiecał też, że w Poznaniu staną trzy kolejne Punkty Obsługi Klienta – przy moście Teatralnym będzie to dodatkowy namiot, pomocą pasażerom będzie też służyć drużyna PEKA, bo nie każdy musi czekać w kolejce do POK – doładować kartę można na przykład w punktach sprzedaży biletów, a ich jest w mieście ponad sto. Wszystkie POK będą nadal pracować do ostatniego klienta, a w sobotę w godzinach od 8 do 20. Dobra wiadomość jest taka, że być może już jutro zostaną przeprogramowane biletomaty, by sprzedawały bilety nieskasowane, a druga dobra wiadomość – że w ciągu dwóch tygodni firma Bull zmieni system w taki sposób, żeby uprawnienia do kupna tańszej karty, jeśli się płaci podatki w Poznaniu, mogły być nadawane przez ZTM po złożeniu oświadczenia o płaceniu podatków poprzez internet, maila, listy i skrzynki podawcze, a ulgę można by aktywować nie tylko w POK, ale i punktach sprzedaży biletów. I Bogusław Bajoński, dyrektor ZTM zadeklarował, że czekający w kolejkach dostaną wodę od ZTM…

Jednak radnych propozycja wody dla spragnionych poznaniaków w kolejce bynajmniej nie ułagodziła.
– Bez dyskusji się nie obejdzie – stwierdził z rezygnacją przewodniczący Ganowicz. I miał rację. Radni dosłownie zasypali zespół systemu PEKA pytaniami. Nie tylko swoimi, także tymi od mieszkańców. I nie obyło się też bez ostrych podsumowań pracy ZTM i wiceprezydenta Kruszyńskiego.

– Chciałbym jednoznacznej odpowiedzi, czy pan prezydent jest zadowolony z wejścia w życie PEKA i jej funkcjonowania, czy państwo to przewidywali, a problemy są rozwiązywane terminowo i właściwie – chciał się dowiedzieć Szymon Szynkowski vel Sek, radny PiS. – Na czym polega błąd w aktualizacji oprogramowanie PEKA? Czy wynika z błędnego oprogramowania firmy Bull, czy pan wiceprezydent zamierza wyciągnąć konsekwencje? Ta firma pojawia się w wyliczeniu mankamentów tak wiele razy, że w ogóle trzeba się chyba zastanowić, czy to właściwa firma do tego zadania.

Radny zwrócił też uwagę na bezsens postępowania z biletomatami mobilnymi: najpierw je przeprogramowano, żeby nie sprzedawały wyłącznie skasowanych biletów, teraz, po wprowadzeniu PEKA, znów je przeprogramowano, by sprzedawały skasowane bilety, a teraz znów na takie, które będą nieskasowane.
– Czy niewłaściwe byłoby skoncentrowanie się na właściwych działaniach – mówił radny – a nie działaniach PR: agencja reklamowa za 800 tys zł, która ma dbać o to, żeby o systemie mówiło się dobrze, zatrudnienie trzeciego rzecznika prasowego. Czy to właściwe działanie?

Radnego Tomasza Lipińskiego interesowało to, czy firma Bull będzie odpowiadała finansowo za swoje błędy. Sam system ocenia jako dobry produkt, którego wartość jednak trudno docenić właśnie z powodu tych błędów.
– Podobno trzeba czekać 2 godziny, żeby kwota doładowania pojawiła się na tPortmonetce – dopytywał radny. – Mobilet lepszy, bo pieniądze są po 15 sekundach. Może firma Bull powinna skorzystać z now how Mobiletu?

Radny Tomasz Lewandowski nie szczędził ostrych słów przede wszystkim pod adresem prezydenta Grobelnego.
– W tak ważnej kwestii powinien się wypowiadać prezydent Ryszard Grobelny, powinien mieć odwagę z otwartą przyłbicą stanąć przed poznaniakami i tłumaczyć się z totalnego chaosu. Stchórzył – mówił radny. – Zabrakło mi też słowa przepraszam. Wypadałoby tych ludzi, którzy stali w kolejkach, przeprosić i powiedzieć, w jaki sposób przewoźnik zechce im wynagrodzić te straty. Był podobno program pilotażowy – pytanie, jak i po co był wdrażany, skoro takie efekty? Nigdzie jako osoby winne nie pojawili się urzędnicy pana prezydenta…

Zdaniem radnego Poznań poniesie straty w wysokości 6 mln 200 tys zł – bo w wydatkach nie przewidziano infrastruktury serwerowni, specjalnej kabiny z klimatyzacją dla komputerów, dostosowania wszystkich parkomatów i wielu innych.
– To nie są rzeczy, których nie dało się przewidzieć – podsumował radny Lewandowski. – A skutek będzie taki, że będziemy musieli dopłacić do tego. Ktoś powinien prowadzić nadzór, sprawdzać, czy system działa, a zrzucanie odpowiedzialności na wykonawców jest tchórzliwe i nieodpowiedzialne.

Radny Mariusz Wiśniewski zwrócił uwagę na to, że Poznań bardzo traci wizerunkowo na tej sprawie.
– Jak to jest, że brakowało biletów jednorazowych, czy nie można tego było wcześniej przewidzieć? – mówił radny. – Sam pisałem do ZTM, czy system nie będzie liczył podwójnie przystanków i co? I liczy! Ludzie nadal nie widzą swoich pieniędzy w tPortometce – to są pytania, na które trzeba natychmiastowych odpowiedzi. Dlaczego ci, którzy kupili kartę w ubiegłym roku, muszą ją aktualizować? To są rzeczy, które można było z góry przewidzieć. I to jest najbardziej przykre, że mamy chaos organizacyjny, który odbija się na mieszkańcach. Sam system byłby przyjazny dla mieszkańców i wygodny – ale gdyby był dobrze wdrożony. A tak mówienie w ten sposób o nim jest śmieszne.

Radny Michał Grześ zauważył, że o systemie mówiło się od lat, ale nic się nie robiło. I to jest właśnie problem.
– Ja mam czyste sumienie, bo gdy po raz pierwszy pojawił się ten pomysł, stwierdziłem, że nie warto w to wchodzić – deklarował. – Tak naprawdę przez wiele lat nie robiono nic i mamy to, co dzisiaj mamy. Ale wszyscy mieszkańcy dostali list od prezydenta, że PEKA jest od niego. I teraz są tak wzruszeni, że nie wyzywają w kolejkach prezydenta, ale jakiegoś fryzjera. Nie wiem, kto to jest, ten fryzjer…

A już zupełnie na poważnie radny chciał się dowiedzieć, kto odpowiada za system, bo doszukał się, że w ZTM w kwietniu zostało zatrudnionych dwóch kierowników do wdrażania projektu.
– Może się nie mogą dogadać? – zastanawiał się radny. – Ale zawsze to lepiej niż jeden… Co ciekawe, zatrudniono też informatyków, ale część bez wyższego wykształcenia z nakazem, żeby je uzupełnili, ale najwyraźniej do dziś tego nie zdążyli uzupełnić, sądząc po stanie systemu…

Prezydent Ryszard Grobelny, gdy udało mu się dorwać do głosu, stwierdził, że nie ma nawyku chowania głowy w piasek i przeprosił poznaniaków za wszystkie uciążliwości związane z systemem.
– Jasne, że nie jesteśmy zadowoleni ze sposobu wdrażania PEKA – mówił. – Nie przewidzieliśmy tego, że błędy, które się nawarstwią, spowodują wygenerowanie dodatkowego ruchu i kłopoty przy spowolnionej obsłudze. Mam pretensje nie o to, że pracownicy za wolno reagowali na błędy w systemie, ale że niewystarczająco szybko reagowali na rozwiązania zbyt długich kolejek. Skoro są, trzeba podjąć decyzję, że trzeba uruchomić dodatkowe punkty – takie decyzje zostały podjęte dziś i jutro będą realizowane. Pewne reakcje były zbyt późne. Oczywiście podstawą jest rozwiązanie problemów technicznych. Wszystkie elementy systemu były testowane i na testach działały poprawnie. Te elementy, które nie zadziałały, nie zadziałały przy pełnym obciążeniu systemowym. Na przykład zaplanowano 500 wejść na sekundę na stronę – a w pewnym momencie było 1000 i system się zablokował.

Zdaniem prezydenta najważniejsze jest wyeliminowane dwóch problemów – jednym z nich jest właśnie podwójne naliczanie przystanków, to sporadyczne przypadki na kilku rondach. Drugim problem z prawidłową informacją o stanie konta, a tego programiści jeszcze nie umieją rozwiązać. Prezydent odniósł się też do żądań radnych o wyciągnięcie konsekwencji wobec osób, które są winne tego stanu rzeczy.
– Ja przyjąłem strategię, że będę o nich mówił wtedy, kiedy system zacznie funkcjonować – wyjaśnił. – Teraz najważniejsze jest usunięcie nieprawidłowości w systemie, a wszelkie konsekwencje powodowałyby dodatkowe opóźnienia. Bezpośrednio po zakończeniu etapu wdrażania będzie przeprowadzony audyt i wyciągnięte wnioski, tym bardziej, że wrzesień spowoduje kolejne spiętrzenie, październik następne, więc trzeba zadbać, żeby się to nie powtórzyło. Zgadzam się z radnym Lewandowskim, że mieszkańcom należą się słowa przeprosin i ja je wygłaszam – przepraszam za niedogodności i długie kolejki.

Radnych jednak deklaracja prezydenta raczej nie udobruchała.
– Władze miasta przypominają teraz ucznia na dwa dni przed egzaminem, który na ostatnią chwilę próbuje się czegoś nauczyć, by zdać – podsumował radny Marek Sternalski z PO. – 5 lat przepadło, było niewykorzystanych. Spójrzmy na to, kto się zajmował PEKA przez te lata! Ale ja bym się chciał dowiedzieć, w jaki sposób miasto chce wprowadzić na rynek 100 tys kart, które musimy wprowadzić, żeby spełnić wymóg unijny? Czy ktoś się tym zajmuje? Jakie są dodatkowe funkcjonalności, które są konieczne, żeby ten projekt miał sens?

Po przerwie obiadowej wałkowanie systemu toczyło się nadal. Radny Szynkowski vel Sek przypomniał swoje pytanie o 800 tysięcy dla agencji reklamowej i nowego pracownika biura prasowego. Odpowiedział na nie Bogusław Bajoński.
– Wynajęliśmy agencję, bo stale dostawaliśmy sygnały, że jest za mało informacji – tłumaczył. – Ale ich akcja się skończy, a informacje będą potrzebne nadal, stąd szukaliśmy pracownika do działu informacji, który się będzie tym zajmował.  

Tłumaczenie nie przekonało radnego Szynkowskiego.
– Pozwolę sobie zauważyć, że zatrudnianie trzeciego rzecznika i agencji PR jest po prostu policzkiem dla poznaniaków – powiedział. – Cały urząd miasta ma dwójkę albo trójkę rzeczników i to wystarcza, a ZTM jest mniejszy. Jest to dla mnie nie do zaakceptowania.

Radni zażądali też dostępu na bieżąco do wszystkich informacji o systemie PEKA i tym, jak jest wdrażany, co wiceprezydent Kruszyński im obiecał.
Radny Grześ dociekał, ilu jest kierowników projektu – bo stwierdził, że już się w tym pogubił. Po odpowiedzi, że system jest bardzo skomplikowany i dlatego kierowników jest kilku, radny poprosił o szczególną ochronę tego kierownika, który go zna, bo jak coś mu się stanie to już nikt się nie zorientuje, o co chodzi w systemie…

Dyskusję do kilku wątków próbował ograniczyć przewodniczący rady, Grzegorz Ganowicz zauważając, że mają dyskutować o wprowadzaniu systemu, a nie liczbie kierowników za niego odpowiedzialnych, ale radny Szynkowski vel Sęk od razu zripostował, że skoro tematem dyskusji ma być PEKA, to radny Grześ pytając o osoby odpowiedzialne za jej wprowadzanie trzyma się tematu…

Radni dowiadywali się także o ulgi dla studentów zagranicznych uczelni – okazuje się, że obowiązują tylko dla studentów polskich uczelni – i czy błędy systemu nie odbiją się na pensjach kontrolerów biletów, skoro w okresie przejściowym są oni bardziej informatorami niż kontrolerami. Ale dyrektor Bajoński zapewnił, że nie.

Dyskusję i samo wdrożenie PEKA podsumował radny Grześ.
– Projekt za kilkadziesiąt milionów złotych, nie mogą go ogarnąć inżynierowie, ale w ZTM zatrudniło się do tego ludzi bez wykształcenia, bo na takich ich stać – powiedział.