Romowie z ulicy Krauthofera mają tydzień na znalezienie mieszkania

1 kwietnia rumuńscy Romowie, zamieszkujący zniszczony budynek na ulicy Krauthofera, będą musieli się wyprowadzić. Sytuacja jest dramatyczna, ponieważ 20 osób, w tym dzieci, może znaleźć się na bruku.

– Jest bardzo mało czasu. Byliśmy już w jednym miejscu, chcieliśmy zająć pustostan, ale przepędziła nas policja – tłumaczy Nikola, jeden z Romów mieszkających na ulicy Krauthofera. – Mamy 12 dzieci i tydzień czasu.

Właśnie za tydzień, czyli 1 kwietnia, Romowie będą musieli opuścić zajmowane przez siebie lokum – wówczas kończy się bowiem okres ochronny dla lokatorów. Na terenie działki rozpocznie się wyburzanie budynku zajmowanego przez Romów, do czego właściciel został zobowiązany przez nadzór budowlany. Budynek grozi bowiem zawaleniem.

Problem nie jest nowy – już od kilku lat Romowie przebywają w Poznaniu. Wcześniej mieszkali m.in. przy ulicy Milczańskiej. Ich sytuacja zawsze była trudna: nie mają stałego miejsca pobytu w Poznaniu, więc nie mogli wyrobić sobie dokumentów. A bez dokumentów nie mogą liczyć nie tylko na żadną oficjalną pomoc służb miejskich, ale też na legalne zatrudnienie czy też posłanie dzieci do szkół.

Nie oznacza to, że próby oficjalnej, urzędowej pomocy nie były podejmowane – jednak członkowie Wielkopolskiego Zrzeszenia Lokatorów, którzy prowadzą sprawę, odbili się od urzędniczej ściany. Romowie otrzymali m.in. wniosek o mieszkanie socjalne. Do takich lokali jest jednak w Poznaniu nadal spora kolejka, mimo oddawania co roku kolejnych inwestycji miejskich. Członkowie WSL proponowali także, żeby urzędnicy udostępnili jeden z miejskich pustostanów w zamian za niewielki czynsz. Jak dotąd jednak odpowiedzi nie ma.

Rozwiązania nie widać, a plan awaryjny nie istnieje.
– Będziemy robić wszystko, aby te osoby nie zostały na lodzie – przekonuje Jarosław Urbański z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. – Tym Romom pomagamy od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz zaistniała taka sytuacja kryzysowa, więc trzeba rozwiązać tę sytuację już na stałe.

Członkowie WSL podkreślają, że Romowie narodowości rumuńskiej przebywają w naszym kraju legalnie – przyjechali do Polski szukając lepszych warunków życia, lepszej pracy, uciekali przed prześladowaniem. Przeszkodą jest jednak często brak dokumentów u takich osób, bariera językowa, a także niespójna i nieprzemyślana polityka imigracyjna w naszym kraju.

– Sytuacja jest dramatyczna – podkreśla Maria Łankiewicz z WSL. – Możemy zająć kolejny pustostan, ale znowu przyjedzie policja, wygoni ich i zagrozi deportacją. Co jest strasznym nadużyciem, ponieważ ci ludzie nie mogą być deportowani.

Agata Ferenc ze Stowarzyszenia na Rzecz Integracji Społeczeństwa Wielokulturowego Nomada podkreśla, że problem z pomocą imigrantom, zwłaszcza Romom narodowości rumuńskiej, istnieje już niemal od 20 lat.
– To jest też pytanie do władz: co się stało, że przez ten czas nie zauważały tych ludzi. Oni zostali totalnie wypchnięci poza system – twierdzi Ferenc. – Oni przyjechali tu za pracą, potrzebują pomocy, tak samo jak często Polacy za granicą potrzebują wsparcia. Polacy też wyjeżdżają w celach zarobkowych do innych krajów i też często potrzebują pomocy. Tymczasem sytuacja Romów pokazuje, jak bardzo nasz kraj nie jest w ogóle przygotowany na emigrantów.

WSL przekazało już list otwarty do Ryszarda Grobelnego, prezydenta Poznania, aby ten zwrócił uwagę na trudną sytuację Romów z ulicy Krauthofera. Jak podało Radio Merkury, odpowiedź na list jest przygotowywana, a urzędnicy zastanawiają się, jak rozwiązać problem.

WSL organizuje też warsztaty edukacyjne dla romskich dzieci – osoby, które chciałyby pomóc przy tym wydarzeniu, mogą się zgłaszać do organizacji lokatorskiej.