Pierwszym, co rzuca się w oczy, a właściwie w nos, jest aromat. Tu pachnie właściwie wszystko: od okazałej szynki na stoisku hotelu Sheraton poprzez węgierskie kiełbasy aż po mininaleśniki, tradycyjny holenderski słodki przysmak, które jada się tak jak nasze gofry: z owocami, bitą śmietaną, syropami czy nawet nutellą.
– Przepyszne – zapewniają państwo Zuzanna i i Paweł Kosiccy. Przychodzą na jarmark codziennie od pierwszego dnia, specjalnie po to, żeby wszystkiego, co tu jest, spróbować. I próbują!
– Mamy zaliczone cepeliny, cały przekrój serów z Bułgarii, Austrii, Gruzji i Węgier… nie, węgierska była kiełbasa. Ale jedliśmy też szynkę z Sheratona z kapustą, coś pysznego – wyliczają. – Teraz czas na słodycze, a później będziemy pić!
Pan Paweł jest miłośnikiem piw i już się cieszy na spotkanie z piwami z całej Europy, także brytyjskimi, których nigdy dotąd nie próbował. A pani Zuzanna chce spróbować bardzo zimnego prosecco, które kusi na stoisku z winami z Toskanii. Oboje też chcą spróbować cydru.
– Mój dziadek na wsi, tu, pod Kościanem, robił cydr całe życie – mówi pan Paweł. – To dla mnie taki smak wakacji…
Wystarczy raz przejść się między straganami, żeby nie mieć wątpliwości: jeden dzień to za mało, żeby wszystkiego spróbować. Nawet jeśli macie bardzo określone gusta i do pewnych działów nawet nie zajrzycie. Miłośnicy serów mają do dyspozycji nie tylko naszą krajową produkcję z oscypkami na czele, ale i sery egzotyczne: z Bułgarii czy Austrii. To okazja, bo na co dzień nie kupi się ich w poznańskich sklepach i warto spróbować. A ser przecież trzeba czymś popić – i tu też mozna wybierać między przeróżnymi piwami i winami od austriackich poprzez węgierskie po włoskie z Toskanii. Ba, jest też stoisko Gruzji, gdzie także są i wina, i sery…
Mięsożerni też nie mają na co narzekać: kiełbasy, szynki i wędliny reprezentują całą Europę, od Litwy po Hiszpanię. Jest pieczona golonka, szynka parmeńska, węgierskie i włoskie salami i mnóstwo pachnących wyrobów polskich rzeźników, które wcale nie ustępują jakością zagranicznym specjałom. A do tego wspaniała węgierska lub bułgarska papryka, niezwykle apetycznie wyglądająca w przetworach – naprawdę nie sposób się oprzeć!
Pieczywo? Proszę bardzo. Od ciemnego litewskiego razowca, który, gdy się go rozkroi, pachnie na kilkanaście metrów wokół, po gruzińskie chaczapuri, rodzaj drożdżowego placka z młodym żółtym serem – pycha! – po drożdżówki, bułki, ciastka robione zgodnie z zasadami slow food aż po holenderskie mininaleśniki. Są też pierogi z ciasta chlebowego pieczone na miejscu.
Z deserów na pewno warto polecić lody tradycyjne.
– Mnie smakują czekoladowe, żona woli śmietankowe – mówi pan Marcin Michalski, który je dziś już drugą porcję. – Jest tak gorąco, że nie ma nic lepszego! Ale jak mnie żona puści, to i tak pójdę na piwo, nasze, wielkopolskie, z Miłosławia, bo to jest najlepsze. Nic lepiej nie gasi pragnienia!
Wszyscy wielbiciele smaków, którzy tu jeszcze nie byli – powinni się pospieszyć. Niedziela 18 sierpnia to ostatni dzień Jarmarku Dobrego Smaku w Poznaniu. Kolejne spotkanie smakoszy dopiero za rok…