Śledztwo w tej sprawie zaczęło się prawie 5 lat temu. Wtedy policja zabezpieczyła dokumentację finansową uczelni. Sprawdzanie setek dokumentów i przesłuchanie prawie tysiąca świadków, głównie studentów, musiało potrwać – to jedno z najdłuższych śledztw dotyczących korupcji prowadzonych przez poznańską prokuraturę.
W toku śledztwa zarzuty się potwierdziły: regulamin uczelni przewidywał, że student po raz pierwszy podchodzi do egzaminu bezpłatnie, ale gdy go nie zda, to za poprawkę musi już zapłacić 120 zł. Egzamin komisyjny kosztował 250 zł, jednak zdarzało się, że studenci od razu płacili 250 zł, żeby dostać wpis za pierwszym podejściem. I byli tacy, którzy korzystali z tej metody nagminnie, w ogóle nie przystępując do egzaminów.
Pieniądze trafiały do rektora Romana T. i prorektor – zawieszono ich w obowiązkach i postawiono zarzut poświadczania nieprawdy w dokumentach. Rektor dodatkowo będzie odpowiadała za oszustwo, bo pobierał od studentów opłaty za wydanie książeczek zdrowia i indeksów, a zgodnie z obowiązującym wówczas rozporządzeniem ministra takie dokumenty miały być wydawane bezpłatnie. Prokuratura doszukała się także antydatowania jednego z uczelnianych dokumentów i zawyżania opłat za niektóre świadczenia.
Władze uczelni wydały oświadczenie, że zarzuty są całkowicie bezpodstawne i nieuzasadnione.