Potrzebna pomoc dla Szymka!

Szymon to wesoły czterolatek. Nikt by nie pomyślał, że to radosne, żywe dziecko jest tak ciężko chore. Szymek już urodził się z wodonerczem prawostronnym nerki i chorobą serca – Zespołem Wydłużonego Odstępu QT. Można go wyleczyć, ale potrzebne są pieniądze, jakich nie mają jego rodzice. Pomóżcie!

Rodzice Szymka jeszcze przed jego narodzinami wiedzieli, że ich maluszek urodzi się chory – choroby zdiagnozowano podczas badania USG. Operację wszczepienia stymulatora serca Szymek przeszedł w wieku…. 14 dni! A to bardzo poważna operacja. Mimo że lekarze nie dawali Szymkowi większych szans, maluch wyraźnie chciał żyć i z dnia na dzień czuł się lepiej.

Po dwóch miesiącach ku ogromnej radości rodziców Szymek wrócił do domu, by wrócić do szpitala na operację nerki. Także i ta operacja się powiodła, a nerka zaczęła pracować jak powinna i można powiedzieć, że jest wyleczona, choć większa niż powinna.

Wydawało się, że wystarczy chronić Szymka przed niekontrolowanym stresem lub wysiłkiem i wszystko będzie dobrze. Niestety, nie było. W kwietniu 2012 roku Szymek – miał wtedy 3 lata – upadł nieprzytomny na podłogę i przez trzy minuty nie można go było docucić. To dzięki umiejętnej pomocy taty chłopiec żyje. Ale w szpitalu stwierdzono uszkodzenie elektrody serca, skutkujące brakiem stymulacji komór.

To oznaczało kolejną operację, bo trzeba było wymienić stymulator z jednoczesnym odtworzeniem ciągłości elektrody. Operacja się powiodła, jednak po niej lekarze orzekli, że Szymek musi mieć wszyty defibrylator, by mógł normalnie żyć. Sęk w tym, że takie operacje są bardzo niebezpieczne, a procent tych, którzy ich nie przeżywają, bardzo wysoki…

Rodzice Szymka postanowili szukać pomocy na własną rękę – i znaleźli ją we włoskiej klinice kardiologicznej w Pavii. Pracujący tam profesor Peter Schwartz specjalizuje się w tej chorobie serca i orzekł, że jest szansa dla Szymka. Trzeba mu usunąć nerw przewodzący impulsy do serca, co powinno wyeliminować ryzyko wystąpienia arytmii i migotania. Bo teraz każdy wysiłek Szymka jest ścisle dozowany. Nie wolno mu zbyt długo się bawić, denerwować, a już na pewno nie biegać – bo wszystko to może się skończyć arytmią, a bez błyskawicznej pomocy – śmiercią chłopca.

Sęk w tym, że operacja kosztuje prawie 7 tysięcy euro. Rodzice Szymka nie maja takich pieniędzy. Każdy, kto mógłby pomóc, może to zrobić za pośrednictwem portalu siepomaga.pl. Pomóżcie!