Lech tylko remisuje we Wrocławiu

Po fatalnym spotkaniu Lech Poznań zremisował na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 1:1. Bramkę dla Kolejorza strzelił Rafał Murawski, wyrównał Mouloungui.

Początek meczu zaczął się od fatalnego wybicia poza plac gry piłki przez Drewniaka. Jak się okazało to pierwsze podanie było świetnym odzwierciedleniem postawy tego zawodnika w całym meczu. Inni lechici jednak jakby nie przejmując się złym zagraniem Drewniaka (przyzwyczaili się?) próbowali jednak, chociaż niemrawo, strzelić bramkę. Jako pierwszy lewą stroną popędził Tonev, zszedł do środka i uderzył w stronę długiego słupka. Piłka jednak minęła bramkę Gikiewicza.

Odpowiedzieć próbował Sobota, który groźnie dogrywał wzdłuż bramki po ziemi, jednak nikt nie zamknął jego dobrego podania. Dwie minuty później akcja za sprawą Lovrencsicsa przeniosła się znowu pod pole karne Śląska. Węgier wpadł w pole karne gospodarzy, zakręcił Pawelcem i uderzył w boczną siatkę bramki Gikiewicza.

Po tej akcji tempo nieco siadło. Przewagę w posiadaniu piłki mieli zdecydowanie gracze Śląska. Lechici czekali na swojej połowie na kontrataki. Problemem było to, że graczom z Wrocławia nie za bardzo spieszyło się pod bramkę poznaniaków. Czekanie na to co zrobią wrocławianie mogło się jednak dla Lecha fatalnie skończyć. W 21′ minucie Waldemar Sobota wyszedł sam na sam z Kotorowskim, bramkarz Kolejorza piłkę odbił, a z asekuracją zdążył Kędziora.

Piętnaście minut później o swojej obecności na boisku przypomniał Teodorczyk. Sprowadzony zimą do Lecha zawodnik popędził z kontratakiem, zbiegł z piłką do środka i ładnie, technicznie uderzył na bramkę gospodarzy. Gikiewicz fantastycznie wybił jednak ten strzał. W 40′ minucie Kolejorz zdobył jednak już bramkę. Z kolejnym kontratakiem popędził Hamalainen, zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Teodorczyka, tego ubiegł jednak Kowalczyk, który wślizgiem próbował wybić piłkę, ale ta trafiła prosto do Murawskiego, a ten nie miał problemów z umieszczeniem jej w bramce.

Nie minęło sto dwadzieścia sekund, a Lech mógł strzelić drugiego gola. Gergo Lovrencsics pobiegł prawą stroną i po chwili świetnie uderzył po ziemi na bramkę Śląska. Gospodarze tylko Gikiewiczowi zawdzięczają, że w tej sytuacji nie padła bramka.

Druga połowa była zdecydowanie mniej dynamiczna od pierwszej. Oba zespoły o nic w lidze już nie walczą i to było widać na boisku. W 74′ minucie ładnie pokazał się Ubiparip, który świetnie zagrał do wychodzącego sam na sam Reissa, ten jednak po przyjęciu piłki nie miał wystarczająco czasu na oddanie strzału i Gikiewicz przechwycił tę piłkę.

Dziesięć minut później Mouloungui strzelił bramkę na 1:1. Długą piłkę zagrał Mila, Mouloungui ładnie ją przyjął, po chwili oddał lekki strzał po ziemi, który jednak jakimś cudem, między nogami Kotorowskiego, odnalazł drogę do bramki.

Chwilę później prowadzenie mógł odzyskać Kolejorz! Reiss świetnie zagrał do wychodzącego sam na sam Toneva, ten przyjął piłkę i po chwili uderzył… wysoko nad bramką. To nie był koniec emocji. W doliczonym czasie gry lechici wyszli z jeszcze jednym kontratakiem. Tym razem czterech graczy Kolejorza wybiegało na trzech graczy Śląska. Drewniak i Ubiparip zamiast zdobyć jednak bramkę postanowili podawać sobie piłkę w polu karnym. Ostatecznie obrońcy gospodarzy zabrali piłkę Serbowi.

Lech tylko więc zremisował ze Śląskiem 1:1. Grę co prawda prowadzili gospodarze, ale to podopieczni Mariusza Rumaka na boisku stwarzali sobie lepsze sytuacje. Gra poznaniaków w tym meczu wyglądała okropnie, ale można to tłumaczyć osłabieniami kadrowymi (brak trzech podstawowych graczy w obronie – z konieczności na środku defensywy musiał grać Trałka). Z drugiej strony cieszy, że Lech w takim składzie zremisował z ubiegłorocznym mistrzem Polski. Na pochwałę za to spotkanie zasługują przede wszystkim Kędziora, który po fatalnym meczu z Podbeskidziem, w meczu ze Śląskiem zaprezentował się bardzo dobrze. Od początku do końca ofensywne akcje próbowali ciągnąć Lovrencsics z Tonevem i właściwie to oni stwarzali największe zagrożenie pod bramką Gikiewicza. Bardzo dobry mecz zagrał też występujący na środku defensywy Trałka, co cieszy szczególnie, ponieważ z obrońcami mamy w ostatnich spotkaniach problem, a Łukasz pokazał, że na tej pozycji również grać umie.

Najgorsi na boisku w ekipie Mariusza Rumaka byli za to Możdżeń i Drewniak. Pierwszy kompletnie nie nadaje się na prawą stronę defensywy, a drugi nie nadaje się na grę w Lechu. Słabo wyglądał Teodorczyk, ale jego problemy wydają się być pokłosiem źle przepracowanego okresu przygotowawczego. Obecnie napastnik sprowadzony do Poznania po dwudziestu minutach gry wydaje się już nie mieć sił. Problemem jest to, że nie bardzo ma go kto zastąpić. Ubiparip fizycznie wygląda również źle, co jest co najmniej dziwne, a Reiss w niedzielę kończy karierę.

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 1:1 (0:1)

Bramki: 0:1 Murawski (40), 1:1 Mouloungi (83)

Żółte kartki: Ostrowski, Kowalczyk – Teodorczyk

Śląsk: Rafał Gikiewicz – Krzysztof Ostrowski, Adam Kokoszka, Rafał Grodzicki, Mariusz Pawelec (46. Tadeusz Socha) – Marcin Kowalczyk, Dalibor Stevanović (84. Mateusz Cetnarski) – Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong – Łukasz Gikiewicz (46. Eric Mouloungi)

Lech: Krzysztof Kotorowski – Mateusz Możdżeń, Łukasz Trałka, Marcin Kamiński, Tomasz Kędziora (87. Luis Henriquez) – Szymon Drewniak, Rafał Murawski – Gergo Lovrencsics, Kasper Hamalainen (72. Piotr Reiss), Aleksandar Tonew – Łukasz Teodorczyk (64. Vojo Ubiparip)