Niedziela na Cytadeli: ułani dawni i współcześni

Tłumy poznaniaków podziwiały prezentacje ułanów, szwoleżerów, współczesnych oddziałów wojskowych, a nawet… średniowiecznych wojów. Wszystko to można było zobaczyć w niedzielę na poznańskiej Cytadeli.

Z całą pewnością można stwierdzić, że jazda konna to nie jedyne, co 15. Pułk Ułanów Poznańskich wykonuje perfekcyjnie – świętować bowiem poznańscy jeźdźcy również potrafią z rozmachem. Przekonać o tym mógł się każdy mieszkaniec naszego miasta, który w niedzielne popołudnie trafił na Cytadelę. To właśnie tam odbywał się festyn kawaleryjski w ramach XXVIII Dni Ułana.

Nazwa zobowiązuje – zatem na terenie dawnego fortu Winiary dosłownie roiło się od jeźdźców konnych. Oczywiście byli ułani poznańscy, ale też m.in. szwoleżerowie Józefa Piłsudskiego, ułani z Wołynia, strzelcy konni oraz reprezentanci innych historycznych oddziałów jeździeckich.

Nie zabrakło również i współczesnych oddziałów – wielką atrakcją była defilada wozów bojowych Rosomak. Oblegana była również jego wersja medyczna, podobnie jak wielkie działo artyleryjskie na podwoziu samobieżnym. Nieco skromniej, ale równie niebezpiecznie, wyglądało… współczesne stanowisko snajperskie. Każdy chętny mógł się przymierzyć do karabinu snajperskiego i obejrzeć strój maskujący, jaki noszą strzelcy wyborowi.

Wojska na Cytadeli było jednak znacznie więcej – w zasadzie podczas jednej niedzielnej wizyty można było prześledzić historię wojskowości do stu lat wstecz! Obok współczesnych oddziałów prezentowano bowiem mundury i wyposażenie z czasów II wojny światowej a także z przełomu XIX i XX wieku.

Festyn kawaleryjski był także okazją do wręczenia nagród dla zwycięzców konkursu Militari, który był częścią XXVIII Dni Ułana. Zwyciężył Piotr Piekarczyk z 1. pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Drugie miejsce zajął reprezentant “gospodarzy” – Mikołaj Walter z 15. Pułku Ułanów Poznańskich. Na najniższym stopniu podium uplasował się… również Piotr Piekarczyk, tyle że na innym koniu.

Z całym klimatem historii i wojskowości kontrastowały jednak stragany z chińskimi karabinami, kucykami i wszelkiej maści zabawkami, które żadnego związku z całym wydarzeniem nie miały. Na szczęście ginęły one w starciu ze stoiskami historycznymi a – przede wszystkim – nie psuły atmosfery wielkiego rodzinnego pikniku. Chcielibyśmy, aby wojsko, formacja stworzona przede wszystkim do zabijania, już na zawsze służyło jedynie jako żywa lekcja historii i atrakcja dla najmłodszych.

Czytaj też:

Ułański capstrzyk na ulicach Poznania