Stopniał śnieg – wróciły psie kupy

Żaden trawnik ani skwer nie jest od nich wolny czy bezpieczny, a groźba 500 zł mandatu najwyraźniej nie wydaje się wystarczająco straszna, bo psich kup na trawnikach jest całe mnóstwo. Widać to szczególnie dobrze teraz, gdy śnieg stopniał.

– To nie jest problem zimy, to problem kultury właścicieli psów – nie owija w bawełnę Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy straży miejskiej. – Po prostu komuś tych kup nie chce się pozbierać.

Jednak wielu właścicieli czworonogów jest zdania, że w Poznaniu jest po prostu za mało psich toalet i koszy, do których można wrzucać psie odchody. Na ten problem zwróciła nam uwagę jedna z naszych Użytkowniczek mieszkająca na Grunwaldzie.
– Mieszkam niedaleko skrzyżowania Grochowskiej i Grunwaldzkiej – opowiada pani Anna. – Mam dwie dwie psie toalety w pobliżu, chociaż żadna nie jest blisko: jedna przy ulicy Sieradzkiej, a druga w lasku Marcelińskim. Do obu mam po prostu za daleko, mój psiak jest mały i nie da rady, i to jeszcze kilka razy dziennie. To co, mam go wozić samochodem na spacer czy wynająć mu opiekunkę, bo ja nie mam tyle czasu, żeby trzy razy dziennie iść z psem na spacer kilka kilometrów dalej. Gdybym miała w pobliżu domu kosze na psie odchody, mogłabym z nich korzystać, ale najbliższe kosze są w psich toaletach i koło się zamyka…

Jednak Przemysława Piweckiego absolutnie nie przekonują te argumenty.
– W Poznaniu nie ma specjalnych koszty na psie odchody – informuje. – Właściciele psów mogą odchody swoich ulubieńców wrzucać do wszystkich koszy na śmieci, które są wyłożone folią. A takich w mieście z pewnością nie brakuje, także i w okolicy ulicy Grunwaldzkiej czy Grochowskiej.

Przestrzegania tego pilnują właśnie strażnicy miejscy. A raczej – powinni pilnować. Bo żeby można było wlepić brudzącemu 500 zł mandatu, trzeba przyłapać – i psa, i właściciela – na gorącym uczynku.
– A przecież każdy właściciel psa ma oczy – mówi Piwecki. – A my chodzimy w mundurach, widać nas z daleka. Co za problem skręcić z psem za róg? Z naszych doświadczeń wynika, że ponad 90 procent właścicieli psów ma ze sobą woreczek na odchody, ale gdy widzą, że nikt ich nie obserwuje i w zasięgu wzroku nie ma strażnika, to nie sprzątają po swoim psie.

O czystość miejskich zieleńców walczą także posiedlowi radni – Rada Osiedla Stare Miasto regularnie urządza akcj propagujące wśród mieszkańców sprzątanie po swoich czworonogach. Niestety, choć przynajmniej na chodnikach jest czyściej, to do ideału jeszcze daleko…
Dlatego zanim nie zmieni się mentalność posiadaczy psów lub strażnicy nie wymyślą skutecznego egzekwowania czystości od właścicieli psów, to niestety, z wielu miejskich trawników i zieleńców nie będzie można korzystać. Przekonali się o tym boleśnie organizatorzy jednej z akcji Dnia Akcji Miejskich, która miała się odbyć przy skrzyżowaniu Garbar i Solnej właśnie na tamtejszym trawniku. Imprezę, jak podaje radio Merkury, trzeba było odwołać, bo na trawniku było tyle psich kup, że nie dało się przez niego przejść. A co dopiero urządzić imprezę…
 

Czytaj także:

Radni ze Starego Miasta: sprzątajmy po psach!