Ale to było Ciuchowisko!

Zazwyczaj na to, by pomieścić wszystkie chętne mamy chcące wydać lub zamienić ubranka po swoich pociechach, wystarczyła jedna sala. Ale na wiosenne Ciuchowisko przyszło tyle chętnych, że zajęły nie tylko wyznaczone pomieszczenie, ale jeszcze cały korytarz na drugim piętrze Kupca Poznańskiego!

Skąd takie zainteresowanie? Niektóre z mam mówią, że to jedyna w mieście impreza, gdzie można wymieniać rzeczy wyłącznie dziecięce.
– Szukam często ogłoszeń w internecie, bo moje maluchy rosną szybko i mam mnóstwo rzeczy do wydania – mówi Anna, mama bliźniaków. – Takie akcje to dla mnie idealna okazja, żeby się pozbyć starych ciuszków, a przy okazji znaleźć coś nowego. Ale na innych spotkaniach dziecięce rzeczy są dodatkami do damskich, nie ma za dużego wyboru, więc na Ciuchowisku zdecydowanie najlepiej się odnajduję. No i zawsze to miło pogadać z innymi mamami…

Pani Magda z kolei przyszła na Ciuchowisko, bo jej córki zimą urosły i okazało się, że nie ma dla nich dosłownie nic na wiosnę.
– Między nimi są trzy lata różnicy i można pomyśleć, że jak jedna wyrośnie, to będzie dla drugiej. Nic bardziej mylnego – śmieje się pani Magda. – Wiosenne rzeczy, z których wyrosła Emilka, starsza, są jeszcze za duże na młodszą Tosię, ale będą pewnie dobre w środku zimy, bo one właśnie tak rosną… Więc chcąc nie chcąc muszę szukać okazji do wydania ciuszków po obu dziewczynkach i znalezienia innych. Dobrze, że jest taka impreza, bo w życiu nie byłoby mnie stać na takie zakupy w sklepie…

Jedyny zarzut, jaki ma pani Magda do imprezy to to, że nie odbywa się regularnie.
– Byłoby mi o wiele wygodniej planować i innym mamom pewnie też, gdybyśmy wiedziały, że na przykład każda ostatnia sobota miesiąca to Ciuchowisko – mówi. – Chociaż z drugiej strony może jednak raz w miesiącu to byłoby za często? Nie każda mama ma dwie córcie lubiące się tak stroić jak moje…

Pani Karolina z kolei przyszła z całym zapasem rzeczy, których jej córka Pola nie zdążyła nawet założyć.
– Wyrzucić szkoda, w rodzinie akurat dzieci w tym wieku nie mam. O, tu są śliczne pantofelki – pokazuje. – Ale Pola miała je na nóżkach chyba raz, może dwa. Bo potem zrobiło się za ciepło i biegała w sandałkach, a jesienią okazało się, że wyrosła z nich…

Podobnie było z brzoskwiniową sukienką, spódniczką w kwiatki i ogrodniczkami. Wszystkie teraz czekają na nową właścicielkę.
Większość mam wykorzystała okazję maksymalnie i wychodziły obładowane zakupami. Pola, która przyszła z mamą, też jest zadowolona: mama kupiła jej najmodniejsze na świecie dżinsy i śliczne pantofelki z kokardką.
– Mam nadzieję, że chociaż trochę je ponosi – wzdycha pani Karolina. – Przynajmniej do następnego Ciuchowiska…