Manifa: bieda jest kobietą!

“Z pustego i Salomon nie naleje – Salomea musi”, “Dość wyzysku wobec kobiet” – takie i wiele innych haseł można było przeczytać na transparentach Manify, która z okazji 8 marca tradycyjnie już przeszła przez Poznań.

Tym razem manifestantki idąc przez miasto protestowały przeciwko biedzie i wykluczeniu kobiet.
– To kobiety są szczególnie narażone na życie w ubóstwie – mówiła podczas jednego z wystąpień Aleksandra Sołtysiak-Łuczak z Konsoli, współorganizatorka marszu. – W historii kobiety zawsze były traktowane jako bezpłatna siła robocza. To one odpowiadają za planowanie rodzinnych budżetów, by wystarczyło na wszystko, one wychowują dzieci, ale też to one są szybciej zwalniane z pracy, bo mając dzieci na pewno będą brały zwolnienia lekarskie. To kobietom trudniej jest znaleźć pracę, a jeśli już ją znajdą, to zarabiają mniej o średnio 20 procent niż mężczyźni na tych samych stanowiskach.

Wszystkie te czynniki – i wiele innych – sprawiają, że mnóstwo kobiet żyje w ubóstwie i że bieda w Polsce jest kobietą.
– Kobieta wychowuje dzieci i w tym czasie nie pracuje, więc gdy przechodzi na emeryturę, pieniądze, które dostaje, są niższe niż mężczyzny – mówi Beata, jedna z uczestniczek Manify. – W takiej sytuacji jest moja mama: wychowała trójkę dzieci, w tym jedno z niepełnosprawnością, więc staż pracy ma krótszy niż jej koleżanki ze zdrowymi dziecmi. I teraz, gdy ma przejść na emeryturę, okazuje się, że dostanie 1100 złotych. Bo lata spędzone z chorym dzieckiem się nie liczą. Moja mama zawsze może liczyć na pomoc pozostałych dzieci, ale ile jest takich kobiet, które nie mają żadnego wsparcia?

Jak to jest bez żadnego wsparcia, doskonale wie Anna, dziecko samotnej matki. Dlatego przyszła na Manifę. Ojciec opuścił je z mamą, gdy miała dwa lata, pozostawiając po sobie długi, które żona musiała po nim spłacać. Nigdy nie zapłacił zasądzonych alimentów.
– Moja mama jako nauczycielka nie zarabiała kokosów, ale to musiało wystarczyć – opowiada Anna. – Mój ojciec tylko składał wnioski do sądu o obniżenie alimentów, których i tak nie płacił. I sąd mu to przyznawał! Nikogo nie interesowało, z czego żyje facet, który od lat nie pracuje, bo nie może znaleźć pracy. Żadnemu sędziemu to się nie wydało sprzecznością, że człowiek nie zarabia, ale płaci czynsz, prąd, ma na samochód i dom. Tylko na córkę nie miał. Mam 26 lat, a do dziś nie dostałam tych alimentów.

Nasze państwo jest wyjątkowo opieszałe w egzekwowaniu obowiązków w utrzymaniu rodziny od mężczyzn. Nadal ściągalność alimentów w Polsce jest żenująco niska: w 2011 roku wynosiła 13, 44 procent.  
– Gdy kobieta rodzi dzieci to zawsze są dzieci kobiety – mówi Aleksandra Sołtysiak-Łuczak.

Anna chciałaby, żeby prawo uniemożliwiało takie machinacje. Żeby zmuszało mężczyzn do podjęcia jakiejkolwiek pracy, jeśli mają długi, bo teraz wystaczy pokazać w sądzie dokument, że nie było dla niego ofert w urzędzie pracy i sędzia uznaje sprawę za załatwioną.
– Dłużnik alimentacyjny w więzieniu? Proszę mnie nie rozśmieszać – wzrusza ramionami. – Zastanawiam się, czy chociaż jeden tam trafił. Przecież wystarczy, żeby wpłacał co miesiąc choćby złotówkę, a już żaden sąd nie może mu zarzucić, że celowo nie płaci alimentów, a skoro tak, to za co go zamknąć?

To także kobiety częściej pracują na niekorzystnych umowach śmieciowych. Im trudniej dostać pracę, godzą się nawet na taką, by mieć jakiekolwiek dochody, z których mogą utrzymać rodzinę. Jedną z takich kobiet jest Maria, która także zdecydowała się zaprotestować przez marsz w Manifie.
– Pracowałam w biurze, w kadrach – opowiada. – Ale gdy zakład, w którym pracowałam, upadł, zostałam bez pracy. Miałam 56 lat, nikt mnie nie chciał zatrudnić nawet na kasie ani do sprzątania. Dzieci mi pomagały, ale im się też nie przelewa, więc jak dostałam pracę na zlecenie do sprzątania to czułam się, jakbym Pana Boga za nogi chwyciła. Ale co z tego? Na chleb mam, a do emerytury mi nie przybywa. A w moim wieku już czas o tym pomyśleć. Ile będę miała siły pracować, to dorobię i do emerytury, ale jak się rozchoruję? Co wtedy?

Taka sytuacja to poważny problem społeczny, bo jak podkreślają organizatorki Manify, w Polsce prawie 20 procent gospodarstw domowych to gospodarstwa samotnych rodziców, którymi są w przytłaczającej większości kobiety. To dlatego bieda dotyczy głównie ich.

Uczestniczki Manify co roku wychodzą na ulicę, by przypominać o tym, że nadal nie ma dla kobiet równości wobec prawa, nadal w wielu dziedzinach życia są traktowane jako obywatelki drugiej kategorii. W tym roku oprócz skandowania haseł przyniosły ze sobą garnki, łyżki, przeszkadzajki – żeby na Manifie było głośno przeciwko biedzie i wykluczeniu.