Kradzież, której… nie było

Na grunwaldzki komisariat zgłosiło się małżeństwo, któremu ukradziono samochód. Niby nic bardziej banalnego, a jednak okazało się, że dochodzenie w sprawie kradzieży przybrało bardzo nieoczekiwany obrót…

Właściciele ukradzionego auta zeznali, że auto było zaparkowane na ul. Skórzewskiej i właśnie stamtąd zostało skradzione. Kradzież zauważyli 24 lutego i od razu zgłosili sprawę policji.

Oboje małżonkowie zostali przesłuchani jako świadkowie zdarzenia – i już wtedy policjantom prowadzącym sprawę cała sytuacja wydała się dość dziwna, a wątpliwości pogłębiły jeszcze niespójności w zeznaniach męża i żony.

Po kolejnych seriach policyjnych pytań prowadzący sprawę nie mieli już wątpliwości, że żadnej kradzieży nie było, a po jeszcze kolejnych – małżonkowie przyznali się do tego, że tak naprawdę auto nie zostało skradzione, chodziło jedynie o wyłudzenie odszkodowania. Dlatego samochód zaparkowany przy Skórzewskiej za cichą zgodą właścicieli został “przechwycony” przez ich dóch znajomych, którzy mieli się zająć rozbiórką auta i sprzedażą na części.

Właściciele samochodu usłyszeli już zarzut fałszywych zeznań oraz informowania organów ścigania o kradzieży, której nie było. Zatrzymano także ich pomocników: to poznaniacy w wieku 32 i 43 lat, już notowani przez policję. Oni z kolei usłyszeli zarzut pomocnictwa.

Wszystkim zatrzymanym w tej sprawie grozi do 3 lat więzienia.