Romowie, czyli ludzie po tamtej stronie

A ludzie po tamtej stronie są tacy sami jak my. To, najogólniej rzecz biorąc, przesłanie spektaklu spektaklu Open for Evrything Constanzy Macras. Banał? Najważniejsze prawdy zazwyczaj są banalnie proste, powtarzane do znudzenia nawet jeśli nic z tego nie wynika. Jak więc pokazać tu coś nowego?  Constanzy Macras to się udało. I to jak!

Spektakl opowiada o Romach żyjących w różnych krajach Europy. A dokładniej biorąc – o ich inności i trudności w zasymilowaniu się z sąsiadami Niemcami, Polakami, Czechami czy Węgrami.

Mamy w Poznaniu swoje własne doświadczenia w tej dziedzinie, choć może nie są tak dramatyczne jak te z innych krajów. Ale i u nas Roma nie wpuszczono do lokalu, a dyskusja, czy to dyskryminacja, czy też sobie na to zasłużył – trwa do dziś. Romowie są omijani szerokim łukiem w lokalach, centrach handlowych, oglądani jak egzotyczne zwierzęta wszędzie, gdzie się pojawią. Różnią się wyglądem, zachowaniem, zwyczajami – wszystkim. Denerwują nadmierną hałaśliwością, częstą obecnością w kronikach policyjnych i niesubordynacją w szkołach, o ile tam w ogóle zaglądają.

A jak to wygląda z drugiej strony?
Na scenę wjeżdża samochód, którego najlepsze lata skończyły się dobre 40 lat temu. Kolorowy, z frędzelkami – czysta moda lat 70. ubiegłego wieku. Ze środka wysypuje się dosłownie kilkadziesiąt osób, chociaż to nie ciężarówka, a zwykła, osobowa łada.

Spokojna dotąd scena zamienia się w coś pośredniego między jarmarkiem w samo południe, apogeum udanej imprezy a domem wariatów. Niezwykle malownicze i fascynujące taneczno-muzyczne zamieszanie, w którym ludzie kłócą się, przepychaja, tańczą, a po scenie cały czas krąży samochód z resztą ekipy, która woli jeździć, wciąga widza od razu z nieprzepartą siłą do świata Romów. Żebyśmy mogli go obejrzeć od środka i chociaż trochę zrozumieć.

Swoistymi przewodniczkami, zanim widz złapie kod do tego świata i stanie się on dla niego choć trochę przyswajalny, są podróżująca Azjatka i egzaltowana Europejka, reprezentujące stereotypy swoich ras. Niezbyt korzystne, to trzeba przyznać. Trochę robi się głupio słuchając andronów, które wypowiadają to jedna, to druga, bo są to androny z gatunku tych, jakie pewnie powiedzielibyśmy sami w takiej sytuacji. Ale teraz widzimy to z perspektywy Romów, a to zupełnie co innego. Jak często mamy szansę, żeby spojrzeć na siebie i swoje uprzedzenia oczami tego człowieka, którego dotyczą? Kto by pomyślał, że to tak kretyńsko wygląda?

Nie od razu – ale powoli zaczynają mówić swoim głosem i Romowie. To były różne historie: o biedzie, braku akceptacji, narkotykach, w które ucieka się przed beznadzieją życia, samotnych matkach borykających się z życiem. To romskie historie, ale z każdą chwilą dociera do widza coraz bardziej, że to samo przecież zdarza się wszędzie. Jesteśmy tacy sami.

Ale Open for Evrything to przecież nie tylko słowo – to także fascynujący, wielowarstwowy spektakl tańca, gestu, muzyki, w którym każdy jest zadziwiającym i wspaniałym solistą, tym wspanialszym, że przecież wielu z wykonawców to amatorzy. Wydawałoby się, że to bez sensu: jak można w jednym tanecznym szeregu postawić amatorów i zawodowców? Przecież różnicę będzie widać na pierwszy rzut oka. I rzeczywiście tak jest – ale, co zdumiewające, to w niczym nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie: nadaje spektaklowi dodatkową głębię. A już czymś zupełnie niesamowitym jest obserwowanie, co wszyscy tancerze potrafią zrobić na scenie razem, każdy w niepowtarzalnym i sobie właściwym stylu: od klasycznego baletu poprzez modern jazz po hip hop i nieśmiałe, oszczędne gesty wyuczonych układów amatorów. które paradoksalnie jeszcze podkreślały urok całości i sprawiały, że widowisko było jeszcze bardziej prawdziwe i wyraziste. Lukrem na tym torcie była muzyka: perfekcyjny i absolutnie niesamowity zespół z charyzmatycznym solistą, a przy tym doskonałym skrzypkiem po prostu npowalał na kolana.

To nie byli Romowie jak na festiwalu w Ciechocinku w kolorowych strojach z odpowiednią dawką przesłodzonego folkloru – choć było trochę kolorowych strojów i tańców takich trochę w stylu ethno, to jednak przede wszystkim byli to ludzie, którzy podróżują i ciągle jeszcze nie dotarli do celu, którzy nie zawsze wiedzą, czego chcą, a jeśli wiedzą – to nie mają pojęcia, jak to osiągnąć. Całkiem jak wszyscy inni ludzie. Proste i oczywiste? Pewnie. Ale ten spektakl uprzytamnia widzowi, jak często się zapomina o najprostszych, najważniejszych i najbardziej oczywistych prawdach. Właśnie dlatego, że są takie oczywiste.

reżyseria i choreografia: Constanza Macras
dramaturgia: Carmen Mehnert
 
we współpracy z / udział biorą: Emil Bordás (HU), Hilde Elbers (NL), Anouk Froidevaux (CA), Fatima Hegedüs (HU), Ádám Horváth (HU), László Horváth (HU), Hyoung-Min Kim (ROK), Denis Kuhnert (D), Victória Lakatos (HU), Zoltán Lakatos (HU), Iveta Millerová (CZ), Elik Niv (ISR), János Norbert Orsós (HU), Monika Peterová (CZ), Rebeka Rédai (HU), Marketa Richterová (CZ), Ivan Rostás (HU), Magdola Rostás (HU), Viktor Rostás (HU)
 
muzycy: Marek Balog (SK), Milan Demeter (CZ), Milan Kroka (CZ), Jan Surmaj (CZ), Petr Surmaj (CZ)
 
scenografia: Tal Shacham
kostiumy: Gilvan Coêlho de Oliveira
zdjęcia: Manuel Osterholt
światło: Sergio de Carvalho Pessanha
dźwięk: Mattef Kuhlmey, Stephan Wöhrmann
konsultacja muzyczna: Kristina Lösche-Löwensen
nauczyciel folkloru: Monika Balgová, Vladimír Balog
kierownik produkcji: Katharina Wallisch
produkcja: Constanza Macras | DorkyPark i Goethe-Institut
kooprodukcja: Wienner Festwochen, New Stage of National Teatre Prague, Trafó House of Contemporaty Arts Budapest, International Theatre Festival Divadlná Nitra, Hebbel am Ufer Berlin, Kampnagel Hamburg, HELLERAU – European Center for the Arts Dresden, Dansens Hus Stockholm i Zürcher Theater Spektakel
wyprodukowano przy wsparciu: Capital Cultural Fund oraz Governing Mayor of Berlin – Department for Cultural Affairs a także Open Society Foundations – przy udziale Arts and Culture Program of Budapest.
 
premiera: 10 maja 2012 roku w ramach festiwalu Wienner Festwochen (Austria).