Wiśniewski: anarchiści są jak Pive!

Czym różnią się anarchiści mażący sprayem swoje hasła na budynkach od wandali typu Potse czy Pive? – pyta radny Mariusz Wiśniewski. I odpowiada – niczym.

Dlaczego nagle radny zadał sobie to pytanie? To nie efekt kolejnej przechadzki po centrum miasta, ale… Poznańskiego Powstania Komunikacyjnego, które współorganizowali poznańscy anarchiści. Oprócz bezpłatnej przejażdzki przez centrum Poznania powstanie zaowocowało także nowymi napisami na ścianach kamienic. Niektóre są tematycznie niedwuznacznie powiązane z podwyżką cen biletów, jak napis: “kasuj władzę, nie bilety”, który pojawił się na jednym z budynków przy al. Marcinkowskiego. I to właśnie on oburzył radnego (który jest przecież przewodniczącym Komisji Rewitalizacji Rady Miasta Poznania) do tego stopnia, że skomentował to na Facebooku.

“Dziś na elewacjach budynków przy al.Marcinkowskiego widziałem wymalowane po wczorajszym proteście przez anarchistów hasła” – napisał Mariusz Wiśniewski. – “W innych punktach centrum miasta można zobaczyć podobne. Czym takie “wysprayowane” napisy na odnowionych elewacjach, które psują estetykę budynku i miasta (nie mówiąc już o szkodach mienia) różnią się w praktyce od różnych “tagowców” w rodzaju Potse, Pive itp? Oczywiście niczym.”

I trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza jeśli się prześledzi całokształt owej “twórczości”. Bo napis na kamienicy przy al. Marcinkowskiego to tylko jeden z wielu takich w mieście. Niektóre nawiązują do polityki mieszkaniowej Poznania, przeciwko której anarchiści niejednokrotnie protestowali: “pustostany w ręce wyobraźni”. To “dzieło” z ulicy Wrocławskiej. A na ścianie dawnego Hotelu Saskiego, też przy Wrocławskiej, można przeczytać napis “Rozbrat zostaje”, który widnieje tam już od kilku lat szpecąc piękny skądinąd budynek. A wystarczy wejść do parku, by zobaczyć ślady po napisach na murach urzędu miasta.

W kilku miejscach z kolei można przeczytać “miasto to nie firma”, co jest protestem przeciwko obecnej metodzie zarządzania Poznaniem. Protestem zresztą kompletnie nielogicznym – bo dlaczego miastem nie można zarządzać jak firmą i dlaczego miałoby to być złe? Zresztą to nie jedyna niekonsekwencja logiczna autorów wpisów. Wprawdzie twierdzą, że walczą o dobro miasta i jego mieszkańców, ale robią to wybiórczo. Ci, którzy jeżdżą  miejską komunikacją, są pod ich ochroną, a ci, którzy są właścicielami lub najemcami nieruchomości – już nie.

“Nie żyjemy w PRL, gdzie tylko mury pozostawały do głoszenia prawdy, bo tylko one były wolne od cenzury” – zwraca uwagę radny Mariusz Wiśniewski. – “Dziś to zwykły wandalizm, niezależnie od głoszonych haseł.”

A wandalizm jest karalny. Jeśli straty przekroczą 250 złotych, to mamy już do czynienia z przestępstwem, za które grozi nawet do 5 lat więzienia.