40 lat Polskiego Teatru Tańca

Ten teatr od początku swojego istnienia był prowokacją artystyczną i choreograficzną, a każda jego premiera – wydarzeniem. W takiej sytuacji naprawdę trudno o wierne przedstawienie 40 lat historii. Dlatego Ewa Wycichowska, obecna dyrektor teatru, postanowiła historię opowiedzieć w 10 odcinkach – 18 stycznia w MP2 można było obejrzeć pierwszy z nich.

To kawał solidnej roboty – i to nie tylko choreograficznej, ale też historycznej. Dzieje teatru są opowiadane od początku, sięgając do przyczyny i łącząc ją z dniem dzisiejszym teatru – bo przecież to, że teatr wciąż istnieje i działa tak, jak sobie to założył jego twórca i ideolog Conrad Drzewiecki, jest tu chyba najważniejsze…

Opowieść o Polskim Teatrze Tańca rozpoczyna się od jego narodzin, pierwszych realizacji choreograficznych, które pozwoliły pokazać, o co chodzi Conradowi Drzewieckiemu, gdy wymyślił sobie zupełnie nowy rodzaj teatru. Podczas pierwszego odcinka wędrówka przez historię rozpoczęła się w 1973 roku i zakończyła w 1976. Mało? Pewnie, to tylko trzy lata, ale należy pamiętać, że mówimy o Polskim Teatrze tańca. A w nim w ciągu tych trzech lat działo się tyle, że niespełna dwie godziny zaledwie wystarczyły, by przedstawić te najważniejsze wydarzenia…

Wyprawa w czasie rozpoczęła się od wspomnienia niewiarygodnego “Cudownego mandaryna” w choreografii Drzewieckiego, pierwszego spektaklu zrealizowanego pod szyldem PTT. To był rok 1973 i jakość obrazu zachowanego w archiwach Telewizji Polskiej pozostawiała wiele do życzenia, ale niesamowita pasja, niewiarygodne umiejętności i genialna choreografia Drzewieckiego sprawiały, że jakość obrazu nie miała najmniejszego znaczenia. Gdyby ktoś jeszcze wątpił w geniusz tego wybitnego choreografa, powinien obejrzeć któraś z jego realizacji. Minęło już tyle lat, a one nadal są wyjątkowe, nowatorskie, inne, porażające świeżością – po prostu genialne.

Jednak dyrektor Ewa Wycichowska, godna następczyni przekornego geniuszu tego twórcy, zaprezentowała je po swojemu, przypominając o dniu dzisiejszym teatru. Na scenie pojawili się więc uczniowie poznańskiej szkoły baletowej, którzy także zatańczyli Drzewieckiego – Pawanę na śmierć infantki, także rok 1973. Przypomnieniem ciągłości byli też młodzi tancerze którzy dołączyli do zespołu teatru w ubiegłym roku i dwa lata temu. To dowód na to, jak międzynarodowy stał się teatr i jego idea przez te wszystkie lata: nowi tancerze to nie tylko Polacy – przyjechali z Niemiec, Czech, Hiszpanii i Włoch. Oto uniwersalizm idei teatru tańca, o jakiej marzył Drzewiecki…

Opowieść przeplatana wariacjami z współczesności, fragmentami wywiadów z Conradem Drzewieckim i prezentacjami jego choreografii już była fascynująca, a ukoronowało ją spotkanie z I solistami Polskiego Teatru Tańca: Anną Staszak-Wesołowską, Emilem Wesołowskim i Przemysławem Śliwą, którzy na żywo wspominli lata swojej kariery i historię teatru.

Robili to z ogromnym wdziękiem i poczuciem humoru: do realizacji “Don Juana” na przykład podobno doszło tylko dlatego, że wówczas w zespole Conrada Drzewieckiego tańczyło wiele fajnych dziewczyn i solitów do realizacji tego spektaklu ciągnęły naturalne skłonności. A ponieważ w tle można było oglądać zapis filmowy tej właśnie realizacji z 1974 roku, więc widać było czarno na białym, że dla ówczesnych solistek warto się było poświęcić…

Piątkowe spotkanie miało jeszcze jeden wzruszający moment: na scenie wystąpiła także Mariola Hendrykowska, tancerka z pierwszego składu PTT, która nadal pracuje w teatrze… To kolejny dowód na ciągłość i żywotność tego ciągle niezwykłego tworu zwanego Polskim Teatrem Tańca. Zmieniają się wykonawcy, zmieniają się czasy i dominujące style taneczne, ale główna idea trwa nadal. I oby tak było przez co najmniej następne 40 lat.

Czytaj także:

40-lecie Polskiego Teatru Tańca