Ekspozycja przedstawia sobą niezwykły widok, urzekający nawet tych najbardziej odpornych na urodę starych instrumentów. Dawne flety, skrzypce i mnóstwo innych, nieużywanych już dziś instrumentów zostało zawieszonych w przezroczystych tubach. Ma się wrażenie, że skąpane w świetle, które pozwala dostrzec ich wszystkie szczegóły, unoszą się w powietrzu, jak gdyby były nieważkie…
W sali obok można z kolei oglądać odrestaurowane ogromnym nakładem sił i środków rękopisy, na których niegdyś poznańscy i jasnogórscy mistrzowie zapisywali swoja muzykę, a nad nimi – podziwiać widoki poznańskiej kolegiaty, przy której wówczas działał zespół muzyków.
– Mało kto dziś wie, że na placu Kolegiackim, gdzie dziś parkujemy samochody, stał najwazniejszy do XVII wieku kościół Poznania – zauważyła dr Alina Mądry, drugi kurator wystawy. – A jeszcze mniej osób wie, że rękopisy, które były tam przechowywane, udało się ocalić.
I są to prawdziwe skarby muzyczne – o tym muzykolodzy przekonują się tym bardziej, im więcej udaje im się odcyfrować zapomnianych dzieł dawnych mistrzów. Być może nawet kiedyś uda się wydać płytę z tymi nagraniami – polskiej muzyki z XVIII wieku na płytach jest rozpaczliwie mało. Jednak wystawa w Muzeum Narodowym dowodzi, że myślenie o naszej historii muzyki trochę się zmienia – oby była tą jaskółką, która uczyni wiosnę.
Czytaj także: