Lech – Śląsk: andrzejkowe lanie od Śląska…

Lech Poznań przegrał wysoko z obecnym mistrzem Polski, zespołem Ślaska Wrocław 0:3. Gole dla gości zdobyli Cristian Diaz, Waldemar Sobota i Piotr Ćwielong.

Początek spotkania nie zapowiadał jednak tak wysokiego pogromu. Kolejorz po pierwszym gwizdku ruszył od razu do przodu i już w pierwszej minucie stworzył zagrożenie pod bramką Mariana Kelemena – z dystansu uderzał Ceesay, a bramkarz Śląska wybił piłkę tuż przed siebie. Żaden z lechitów nie zdążył jednak z dobitką w tej sytuacji.

Z upływem kolejnych minut wyglądało to już jednak coraz gorzej. Śląsk stopniowo zaczynał dominować na boisku, a poznaniacy nie byli w stanie stworzyć sobie szansy strzeleckiej. Już w 13 minucie świetną sytuację miał Waldemar Sobota, który jednak strzelił z pola karnego tuż obok bramki. Gdyby pomocnik wrocławskiego zespołu zachował się nieco przytomniej w tej sytuacji, Kolejorz już by przegrywał.

Co nie udało się Śląskowi w 13. minucie – wyszło już w 8 minut później.  Waldemar Sobota dograł piłkę prosto na głowę Diaza, a ten nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem jej w bramce. Warto odnotować, że duża wina za utratę tej bramki spoczywa na barkach Krzysztofa Kotorowskiego, który źle wyszedł do dośrodkowania.

Lech próbował się odgryźć, jednak miał duże problemy z przedostaniem się chociażby w okolice pola karnego rywali. Jedyną dobrą sytuację do wyrównania zmarnował Szymon Drewniak, kiedy uderzył tuż z przed pola karnego prosto w bramkarza gości.

Kolejorz ciągle anemicznie atakował, a wrocławianie szukali swoich okazji głównie w kontratakach. Po jednym z tych ostatnich Sebastian Mila próbował technicznym strzałem zaskoczyć Kotorowskiego. Tym razem poznański bramkarz błędu jednak nie popełnił.

W przerwie spotkania trener poznaniaków Mariusz Rumak zdecydował się na wpuszczenie na boisko Mateusza Możdżenia i Bartosza Bereszyńskiego. Nowi gracze w drugiej części gry wnieśli nieco ożywienia w poczynania lechitów i Kolejorz zaczął wreszcie przebywać nieco częściej w okolicach pola karnego rywali.

Kiedy wydawało się, że poznaniacy są na dobrej drodze do wyrównania, piłkarze Śląska zdobyli drugą bramkę. Przez nikogo nie kryty Waldemar Sobota przyjął piłkę w rogu pola karnego i uderzył w kierunku drugiego słupka bramki tuż pod poprzeczkę. Poznański bramkarz nie miał większych szans na wyciągnięcie tej piłki i od 55. minuty było już 2:0 dla Śląska.

Nie minęły dwie minuty, a wrocławianie zdobyli trzecią bramkę. Tym razem nie naciskany przez nikogo Piotr Ćwielong zdecydował się na strzał sprzed pola karnego. Piłka wleciała do bramki tuż przy spojeniu słupka z poprzeczką.

Po trzech minutach odpowiedzieć próbował Bartek Ślusarski, który w polu karnym Śląska zdecydował się na strzał przewrotką. Piłka w niewielkiej odległości minęła bramkę Kelemena. W 63. minucie Ślusarz miał jeszcze jedną świetną sytuację. Tym razem najskuteczniejszy napastnik Kolejorza nie trafił jednak z 10 metrów na pustą bramkę. Skąd my to znamy…?

Poznaniacy z każdą minutą wydawali się być coraz bardziej zniechęceni. W 73. minucie z dystansu jeszcze próbował Murawski, jednak Kelemen obronił jego strzał.

Wrocławianie nie ograniczali się do obrony. Widać było, że piłkarze Śląska mają ochotę zdobyć jeszcze jedną bramkę w tym meczu. W 79. bliski tego był Potr Ćwielong, jego uderzenie jednak z problemami wybronił Kotorowski.

Po minucie jeszcze lepszą sytuację na podwyższenie prowadzenia miał Przemysław Kaźmierczak, który ładnie się przedarł w pole karne, a następnie huknął w słupek bramki strzeżonej przez Kotorowskiego.

Lecha było stać już w tym spotkaniu tylko na strzały Murawskiego i Ceesay. Oba w dość znacznej odległości minęły jednak bramkę i Śląska i pogrom stał się faktem.

Kolejorz przegrał wysoko i całkowicie zasłużenie. Zwłaszcza w pierwszej połowie gra poznaniaków wyglądała wyjątkowo słabo. Obecnie słabym punktem Lecha nie jest już tylko ofensywa, jak to było na początku sezonu, ale również i defensywa. Przed kolejnym spotkaniem z Koroną Kielce trener Rumak ma duży problem…

Lech Poznań – Śląsk Wrocław 0:3 (0:1)

Bramki: 0:1 Diaz (21), 0:2 Sobota (55), 0:3 Ćwielong (57)

Żółte kartki: Djurdjević, Możdżeń – Ćwielong, Mila

Lech: Krzysztof Kotorowski – Kebba Ceesay, Hubert Wołąkiewicz (75. Ivan Djurdjević), Marcin Kamiński, Luis Henriquez – Rafał Murawski, Łukasz Trałka – Gergo Lovrencsics, Szymon Drewniak (46. Bartosz Bereszyński), Aleksandar Tonev (46. Mateusz Możdżeń) – Bartosz Ślusarski

Śląsk: Marian Kelemen – Tadeusz Socha, Tomasz Jodłowiec, Marcin Kowalczyk, Mariusz Pawelec – Rok Elsner, Przemysław Kaźmierczak – Waldemar Sobota, Sebastian Mila, Piotr Ćwielong (83. Paweł Garyga) – Cristian Diaz