Wilda: co z tym lądowiskiem?

– Pan z nas drwi i kpi! – zarzucał wiceprezydentowi Jerzemu Stępniowi radny Adam Pawlik. – Komisja zadała pani kilkanaście pytań, na wiele z nich odpowiedział pan wymijająco. Dużo słów, żadnej treści!

W ten sposób radny podczas posiedzenia Komisji Polityki Przestrzennej skomentował stanowisko służb prezydenta w kwestii lądowiska dla śmigłowców w parku Jana Pawła II. Komisja w całości była poświęcona tylko temu zagadnieniu, jednak problemu nadal nie udało się rozwiązać. Głównie dlatego, że – jak zauważył przewodniczący komisji, Łukasz Mikuła, podczas gorącej debaty padło znacznie więcej pytań niż odpowiedzi.

Lądowisko budzi wątpliwości mieszkańców Wildy, którzy nie chcą, by ulokowano je w parku. Uważają, że w dzielnicy jest wiele innych, bardziej odpowiednich i położonych bliżej szpitala miejsc. A informacje, jakie udostępniły słuzby prezydenta, nie wyjaśniały najważniejszych kwestii zainteresowanych stron.

– Czy przez jakiekolwiek przepisy prawne jest wymagane lądowisko z aż trzema miejscami parkingowymi dla śmigłowców? – pytał radny Adam Pawlik. – A może chodzi o to, żeby móc to lądowisko wynajmować też na inne cele? Prywatna spółka chce zbudować lądowisko w celu ratowania życia poznaniaków, ale nie przy szpitalu, tylko prawie dwa kilometry dalej. Jeśli dla dobra poznaniaków, to powinno być drzwi w drzwi! Ale ja domyślam się, po co te trzy miejsca. Bo jak spółka wybuduje lądowisko, to będzie się mogła starać o jego wykup. A jak wykupi, to będzie to prywatna własność. A za kilka lat, żeby zwiększyć rentowność lądowiska, spółka może je zacząć wynajmować…

Zdaniem radnego w Poznaniu jest całkiem sporo biznesmenów, którzy są właścicielami śmigłowców i którym byłoby na rękę móc lądować tak blisko centrum, z miejscem postojowym dla limuzyny, zamiast tłuc się w korkach z Ławicy.

– Nie mam nic przeciwko temu – zapewnia radny. – Przedsiębiorcy zarabiają pieniądze w regionie, buduja pomyślność tego miasta. Ale skoro tak, to niech sobie kupią ten teren i wybudują lądowisko za własne pieniądze. Używanie przykrywki ratowania życia uważam za bardzo niewłaściwe i nie godzę się na to.

Pomysł budowy lądowiska tak daleko od szpitala budzi wątpliwości także radnego Przemysława Alexandrowicza.
– W całej Polsce buduje się lądowiska przy szpitalach – mówi. – Musielibyśmy dysponować naprawdę szczegółową i kategoryczną ekspertyzą, by uwierzyc, że przy szpitalu się nie da. Ale nawet jeśli nie, to przecież za szpitalem w kierunku torów jest ogromny teren poprzemysłowy. Dlaczego nie tam? Całość tłumaczenia brzmi tak absurdalnie, że pewnie chodzi o pieniądze, że to ma być zyskowne. Ale jaki ma być w tym interes Poznania – nie wiem.

Wątpliwości radnego Łukasza Mikuły budził z kolei fakt, czy można decydować o budowie lądowiska pomijając procedury dotyczące ochrony środowiska i to jeszcze tak daleko od szpitala. A odpowiedź, że w tym przypadku można, bo nie jest to lądowisko dla centrum urazowego, tylko dla Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, nie do końca go przekonała.
– Przecież w takim razie każdy może zgłosić budowę lądowiska ratunkowego, żeby ominąć  przepisy, dajmy na to na Cytadeli – zwracał uwagę radny. – To bardzo ciekawy sposób omijania prawa…

Obecny na posiedzeniu Lech Mergler z My-Poznaniacy przypomniał obecnym, że właśnie w związku z brakiem decyzji środowiskowej stowarzyszenie zaskarżyło projekt lądowiska do samorządowego Kolegium odwoławczego.
– Czy nie lepiej wstrzymać się z budową, aż nadejdzie odpowiedź z SKO? – pytał Mergler. – Jeśli inwestycja zostanie rozpoczęta, a z SKO przyjdzie odpowiedź, że jest niezgodna z prawem, to miasto będzie musiało zapłacić odszkodowanie. A już ma sporo odszkodowań do płacenia…

Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca, a radny Adam Pawlik zadeklarował, że jeśli dojdzie do budowy lądowiska w parku, to on wystąpi z wnioskiem, żeby cofnąć prezydentowi kompetencje, które pozwalają mu na podjęcie takiej decyzji bez zgody radnych. To właśnie rada uchwałą w 2009 roku nadała prezydentowi takie kompetencje.

Pytań przybywało, a odpowiedzi, które padały rzadko i były dość ogólne, nie satysfakcjonowały obecnych na sali mieszkańców i nie rozwiewały ich wątpliwości.
– Rozumiem, że ciężko się pogodzić z utrata części parku, ale mamy do wyboru albo to, albo zdrowie mieszkańców – mówił Lesław Lenartowicz, prezes szpitala HCP. – Sprawdziliśmy  różne lokalizacje i ta jest jedyna. Gdyby była jakakolwiek możliwość wybudowania lądowiska na terenie szpitala, na pewno byśmy to zrobili.

A żaden inny teren na Wildzie nie wchodził w grę, ponieważ lądowisko musi mieć po 600 metrów wolnej przestrzeni w strefie nalotu i w strefie startu, a tylko park spełnia takie warunki. Prezes zapewnia też, że możliwość dotarcia w ciągu 5 minut karetką na sygnale do szpitala z tego terenu była kilkakrotnie sprawdzana i nigdy nie przekroczyła 3 minut. Bo czas dojazdu był koleją kwestią, która budziła wątpliwości – zgodnie z ustawą nie powinien przekroczyć 5 minut.

– Jeśli nie dostaniemy lądowiska, przestaniemy funkcjonować jako Szpitalny Oddział Ratunkowy, a mieszkańcy będą musieli jeździć na północ albo do Puszczykowa – mówi Lenartowicz. – To nie jest szantaż, chodzi nam o dobro mieszkańców. Ale trudno budować w atmosferze napięcia i wrogości. Jak to potrwa dłużej, to zrezygnujemy.

Ostatecznie przewodniczący komisji zadecydował, że ponieważ radni nie otrzymali satysfakcjonujących odpowiedzi na swoje pytania – prześlą ich listę ponownie do prezydenta i ponownie podyskutuja o lądowisku na kolejnym posiedzeniu komisji. Radny Pawlik chciał złożyć wniosek o wstrzymanie tej inwestycji, jednak to tez będzie musiało poczekać do następnego posiedzenia – wielu radnych poszło na rozpoczynającą się właśnie Komisję Rewitalizacji i w sali nie było już quorum.

Czytam także:

Wilda: szesnaście pytań o lądowisko w parku

My-Poznaniacy złożyli protest przeciwko lądowisku na Wildzie