Tańce, śpiewy i pyry, czyli jak bawiła się Pyrlandia

Kocham was! – krzyczał Grabaż podczas koncertu, a publiczność śpiewała, tańczyła i skakała nawet po ławkach, zajadając w przerwach przysmaki z ziemniaków. Tak wyglądał najbardziej poznański festyn lata – Pyrlandia.

Ale zabawa tak naprawdę zaczęła się znacznie wcześniej. Wprawdzie zespół Dixie Company miał wystąpić dopiero o 14, wtedy też oficjalnie miała się zacząć Pyrlandia, ale poznaniacy zaczęli ściągać na łęgi Dębińskie już dobrą godzinę wcześniej.

Na pewno swój udział w tym miały dzieci, ciągnące do kolorowych straganów z balonami, słodyczami i cukrową watą. Przebojem tej Pyrlandii zdecydowanie jednak były świecące opaski z rogami, wiszące światełka w formie naszyjników i świetliste różdżki. O tej porze roku ściemnia się dość wcześnie, więc już około 18 światełka zaczęły się naprawdę przydawać…

O 16.30 rozpoczął się koncert Arki Noego, na który też przyszło mnóstwo najmłodszych fanów z rodzicami. Dorosłych jednak chyba bardziej przyciągnęły ich smakowite zapachy roznoszące się z dziesiątek straganów ustawionych z parku. Bo były tam pewnie nie wszystkie, ale na pewno większość potraw z zmieniaków. No, przynajmniej takie, które w warunkach polowych dadzą się przyrządzić i serwować.

– Szagówki są najlpesze – mówi z pełnymi ustami Marek Kowalczyk, który przyszedł na Pyrlanidę z żoną Mariolą. – Z kapustką i boczkiem, to pycha, muszę się najeść na zapas, bo żona w domu nie gotuje takich rzeczy…

– Bo oboje już jesteśmy w wieku, kiedy trzeba uważać na cholesterol i wątrobę – śmieje się pani Mariola. – Nasze wnuki to mogą się objadać, ale my to juz tylko raz w roku, na Pyrlandii…

Mateusz Nowacki przyszedł specjalnie na koncert Strachów na Lachy.
– Ale pyry też lubię, więc przyszedłem wcześniej, żeby coś wszamać – śmieje się. – I na pewno spróbuję Złota Wielkopolski…

I Mateusz, i jego dziewczyna Iza zainteresowali się ziemniacznymi chipsami, które były smażone bezpośrednio na jednym ze stoisk.
– Pyszne – ocenia Iza. – Znacznie lepsze niż te z paczki, choć pewnie tuczą tak samo. No i wiem na pewno, że robione z ziemniaków, a nie nie wiadomo z czego…

Ci, którzy wolą bardziej konkretne jedzienie, mogli przebierać między litewskimi cepelinami, kiełbasą z rusztu i pięknymi, rumianymi golonkami. Na deser były do wyboru: gofry, lody, krówki i oczywiście wata cukrowa. A gdyby ktoś zjkadł odrobinę za duzo, to zawsze przecież mógł to późneij wyskakać na koncercie Strachów na Lachy. Chętnych nie brakowało – doskonały jak zawsze koncert przyciągnął tysiące fanów, którzy długo nie chcieli wypuścić muzyków ze sceny…