Użytkowniczka uważa, że oznakowanie tego przejazdu jest niewystarczające, zwłaszcza dla kogoś, kto nie zna miasta albo tej jego części. Znaki informujące o ograniczeniu prędkości na tym odcinku, które znajdują się przed wiaduktem, są za późno i nawet jeśli kierowca wyhamuje – może nie zdążyć.
Jednak zdaniem Józefa Klimczewskiego, szefa poznańskiej drogówki, powodem częstych kolizji przy wiadukcie – a jak przyznaje, rzeczywiście dochodzi do nich często – jest nie brak oznakowania a brawura kierowców.
– Tam występuje spore zagrożenie podczas intensywnych opadów deszczu – tłumaczy. – Pod wiaduktem mamy gwałtowny spadek gruntu i gdy pada, zbiera się tam woda. To właśnie wtedy najczęściej dochodzi do kolizji: kierowcy po prostu nie zachowują wystarczającej ostrożności. Tylko w ubiegłą sobotę, gdy padało, doszło tam do dwóch kolizji właśnie z tego powodu.
To nie jest więc kwestia oznakowania, ale tego, że kierowcy nie zwracają na nie dostatecznej uwagi. A w takim miejscu podczas deszczu lub tuż po nim, bo później woda wyparuje, wystarczy przekroczenie dopuszczalnej prędkości o kilkanaście kilemtrów, by doszło do wypadku.
Nasza Użytkowniczka zastanawia się, ile jeszcze podobnych wypadków wytrzyma konstrukcja kolejowego wiaduktu? Zapewne nikt nie przeprowadzał takich badań i nie odpowie na to pytanie, ale z pewnością dla kierowców to powinien być kolejny argument, by zacząć uważać w tym miejscu. I może jednak, mimo wszystko, pomyśleć o dodatkowym oznakowaniu?