Ostrów Tumski, jakiego nie znacie

Hasło “Ostrów Tumski” budzi u każdego poznaniaka określone skojarzenia: Katedra, pałac arcybiskupa, może jeszcze Muzeum Archidiecezjalne. Stare, zadbane budynki, dopieszczone ogrody, miejsce, gdzie czas się zatrzymał w połowie XVIII wieku. Ale jest jeszcze inny Ostrów Tumski. Takiego nie znacie.

Ostrów wszystkim kojarzy się albo z Katedrą i otaczającymi ją budynkami – albo z południową częścią wyspy zajętą przez seminarium duchowne i schludne domki lub szeregowce, tworzące malowniczy widok od strony rzeki. Oddzielnym elementem, położonym za kanałem ulgi, jest zespół budynków Dalkii. Prowadzi tam wprawdzie most, ale wchodzić mogą tylko pracownicy.

Lokalnego kolorytu dopełniają niewysokie bloki z lat 50. i kilka walących się dziewiętnastowiecznych kamienic przy ulicy Zagórze, również na swój sposób malowniczych.  Ogólnie ta część Ostrowa to dużo zieleni, klimat trochę niedzisiejszy i pełen uroku – doskonałe miejsce, żeby pójść na spacer, ponapawać się ładnymi widokami i odpocząć w ciszy i spokoju.

Żeby zobaczyć ten inny Ostrów, trzeba minąć Katedrę i skręcić w senną uliczkę Dziekańską biegnącą wzdłuż Cybiny. Uliczka z każdym krokiem bardziej przypomina polną drogę, wokół robi się coraz bardziej sielsko, a trasa po kilkuset metrach kończy się przed torami kolejowymi. To granica między “porządnym” Ostrowem Tumskim a tym drugim.  

Wprawdzie przejścia przez tory tu nie ma, ale ludzie przechodzący z jednej części Ostrowa do drugiej wydeptali ścieżkę, więc można się przedostać na drugą stronę. I tu rozpościera się zupełnie inny krajobraz: po lewej stronie przemysłowa bocznica kolejowa, najwyraźniej od lat nieużywana, bo zarośnięta chwastami i mocno zaniedbana. Na wprost coś w rodzaju ulicy, dziurawej i zaniedbanej, z resztkami asfaltu, która prowadzi między pozostałości zakładów przemysłowych, które niegdyś licznie działały w tej okolicy. Niegdyś – bo teraz tylko jeden czy drugi budynek biurowy albo magazyn wynajęty przez jakąś spółkę i wyremontowany świadczy o dniach pełnych przemysłowej świetności tego terenu. Reszta zabudowań powoli popada w ruinę otoczona równie zniszczonymi i walącymi się płotami.

Dlaczego, skoro tak dbamy o Ostrów Tumski, budując ICHOT i rezerwat archeologiczny w jednej części, nie zadbamy o pozostałe? Dlaczego mówimy o rewitalizacji Śródki, a nikt nie zwraca uwagi na to, co dzieje się w północnej części wyspy, znacznie bardziej zaniedbanej niż Śródka?

Okazuje się, że z Ostrowem Tumskim jest pewniem problem. Ta część wyspy nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, ale to jeszcze nie najmniejszy kłopot.
– W studium zagospodarowania przestrzennego ta część jest przeznaczona pod usługi, głównie ze względu na znajdujące się tam budynki Dalkii – wyjaśnia radny Łukasz Mikuła, przewodniczący Komisji POlityki Przestrzennej. – Zanim więc uchwalimy plan, trzeba wprowadzić zmiany do studium.

Ale radny zgadza się, że północną częścią Ostrowa Tumskiego trzeba się zająć.
– Jeszcze gorzej wygląda to od strony ulicy Szelągowskiej, gdy drzewa nie mają liści – mówi. – Wtedy widać tam betonowe szkielety dawnej fabryki. Wygląda to upiornie…

Jednak – na szczęście – jest szansa, że to się zmieni. Miejska Pracownia Urbanistyczna pracuje nad planem dla tego terenu, choć prace są na bardzo wczesnym etapie i dokończenie go to kwestia roku, może nawet dwóch lat.
– Do końca roku może uda się przeprowadzić konsultacje społeczne planu – przypuszcza radny Mikuła.

Jednak nie tylko brak placu czy ustalenia studium są przeszkodą w zrobieniu porządku na Ostrowie.
– By rzeczywiście zrewitalizować ten teren, będzie potrzebna przynajmniej jeszcze jedna przeprawa – tłumaczy Łukasz Mikuła. – Może kładka w stronę Cytadeli, a jeszcze lepsze byłyby dwie. Bo to bardzo ciekawy teren, chociaż teraz zaniedbany.

Teren jest rzeczywiście ciekawy i nie sposób w to wątpić stojąc na moście w ciągu ulicy Świętego Wincentego i podziwiając wyjątkowo malowniczą w tym miejscu Cybinę. Gdyby tak można było stąd przejść nie na dziko przez tory, ale właśnie taką cichą, przyjemną uliczką z powrotem do Katedry…