Śródka pięknieje. A jednak!

Może nie widać tego tak od razu. Ale kto zobaczył amarantowy rower przed cukiernią i Park Jednego Drzewa, nie ma wątpliwości: Śródka zmienia się na lepsze. Nie dzięki rewitalizacji. Dzięki mieszkańcom.

Od strony ronda Śródka wejście w starą zabudowę wygląda mało zachęcająco. Samo rondo jest ozdobione ładnie skomponowanymi pasami zieleni, po drugiej stronie ulicy rozciąga się kolorowa i ładna jak z widokówki Malta – a tu? Niechlujne, wydeptane ściezki biegnące przez coś w rodzaju trawnika, a raczej ugoru. Brudno, błotnisto, a w tym wszystkim jeszcze mnóstwo parkujących na dziko bez ładu i składu samochodów.

Ale kawałek dalej jest jaśniejszy akcent: niewielki, ale śliczny i starannie ogrodzony skrawek zadbanej zieleni przed stojącą tam kamienicą. Czy to właśnie początek rewitalizacji w wykonaniu mieszkańców? Okazuje się, że tak.
– To mieszkańcy założyli ten ogródek, żeby było ładniej – wyjaśnia pani z punktu Lotto. – To już kilka lat temu założyli, tylko teraz to tak ładnie wyrosło i widać…

Ale dlaczego nie zadbali o cały teren? Tę sprawę wyjaśnił mi kolejny spotkany mieszkaniec Śródki, który opowiedział mi historię Parku Jednego Drzewa, powstałego dwa lata temu z inicjatywy rady osiedla.
– Głównym problemem jest to, że ten teren ma kilku współwłaścicieli, ale nie wiadomo, który kawałek do kogo należy – tłumaczy, pokazując wydeptany ugór. – Samochody, które tu wjeżdżają, tak ubiły ziemię, że woda nie wsiąka i tworzą się te kałuże. Udało nam się ogrodzić i ochronić w ten sposób to jedno drzewo i skrawek trawy wokół niego. To dlatego Park Jednego Drzewa…

A drzewo jest piękne. Aż marzy się wokół niego aksamitny trawnik z jednym, może dwoma klombami kolorowych kwiatów. I ławeczki, i ani jednego samochodu. A może nawet mała fontanna…? Ale musi wystarczyć skromny płotek i tabliczka z napisem: “Pokaż kulturę i chroń naturę”. Na jak długo? Tego nikt nie wie.

Pasaż małych sklepików przyklejonych do ścian starych kamienic nie zmienił się, a szkoda – ale za to same kamienice powolutku, powolutku zaczynają się zmieniać. Tu połozono nowy tynk, gdzie indziej uprzątnięto śmieci, a kawałek dalej niby zwykłe wejście, ale całe zarośnięte bluszczem wygląda jak z bajki.

Po przejściu pasażu jaśniejszym akcentem jest bez wątpienia świeżo odnowiony kościół św. Małgorzaty – i bardzo kolorowy mural na ścianie naprzeciwko. Też z ustawioną przed nim  tabliczką: “Sprawa krótka – czysta Śródka”. Wcześniej, to znaczy jeszcze dwa miesiące temu, była tam tylko brudna, ponura ściana. Za zmianę odpowiadają fundacja SIC!, stowarzyszenie “Śródeja” – bo wpadli na pomysł, rozdawali bratki i tuje, no i mieszkańcy, bo pomagali, malowali mural, sadzili drzewka i kwiatki. To oni teraz właśnie mają malutki bo malutki, ale przyjemny skwerek i mogą sobie usiąść na ławeczce.
– Pewnie, że teraz przyjemniej – mówi jeden z nich siedzący właśnie na ławce. – Jak kolorowo to od razu weselej, nie? I ławeczka jest. Żeby tylko dzieciaki nie pomazały, nasze nie ruszą, tylko tu tyle obcych przyłazi, że człowiek nie upilnuje…

Może i turystów jest sporo, ale widok kogoś z aparatem nie jest czymś zwyczajnym, bo stali mieszkańcy ciekawie się oglądają.
– Przychodzą czasem różne z aparatami – opowiada pani Maria z Bydgoskiej spotkana koło Starej Piekarni. – I po co? Kto by do tych starych, brudnych ruder specjalnie szedł. Zamiast malować malowidła kamienice by wyremontowali, bo się zaczną walić niedługo. Do niektórych to strach wejść. Ale to mówią i mówią, a na gadaniu się kończy.
Kto i co mówi – pani Maria nie chciała powiedzieć. Ale zdecydowanie wolałaby solidny remont budynków niż turystów i murale. Nawet najpiękniejsze.

Kolejna oznaką, że coś się zmienia, jest kawiarnia “W Starej Piekarni”. Mieści się rzeczywiście w budynku po starej piekarni, a odremontowała go fundacja Barka. Teraz kawiarnia, a może bardziej bar, bo można tu także całkiem dobrze zjeść, ma zacząć zarabiać, kultywując jednocześnie przedwojenne tradycje tego miejsca, co widać po wystroju, no i pomagając kolejnym osobom wychodzić z bezdomności. A co jest w menu? Do wyboru poznańskie specjały: pyry z gzikiem, pyzy drożdzowe, kaszanka i żurek. Mmmm, pycha!

Kolejną oazą koloru jest cukiernia – amarantowa cukiernia. A przed nią stoi rower w tym samym kolorze. To też sprawka SIC! i “Śródei”. Wygląda to fantastycznie, bardzo po parysku – i doskonale się sprawdza marketingowo.
– Przejeżdżał tędy rowerzysta i rzucił mu się w oczy ten rower – opowiada radny Mariusz Wiśniewski, przewodniczący komisji rewitalizacji rady miasta. – I pomyślał, że to parking dla rowerów, więc przypiął także swój. Gdy przypinał zorientował się, że to tylko ozdoba. Ale wszedł do cukierni i kupił ciastko…

Nieco dalej, po drodze na Ostrów Tumski, jest ten najdłużej istniejący jasny punkt Śródki: Vine Bridge, malutki, ale klimatyczny winny bar tuż przed mostem biskupa Jordana. Ale czyżby bar dorobił się nowego ogródka? Po drugiej stronie ulicy jest najwyraźniej niedawno zrobiony, porządny podest przytulony do ściany kamienicy. Jest pusty, ale wygląda, jakby tylko czekał na krzesła i stoliki. A może to coś innego? Nie mogę zapytać w barze, bo jest jeszcze zamknięty. No cóż, trzeba tu będzie wrócić…