Duch, wino i spa, czyli weekend w pałacu w Mierzęcinie

Doskonała kuchnia, wino z miejscowych winnic, piękny pałac, kajaki, rowery, konie i tenis, a co najważniejsze: winne spa. To nie jest opis jednego z luksusowych włoskich czy hiszpańskich kurortów – to wszystko można znaleźć jakieś 200 kilometrów od Poznania.

Wśród malowniczych polodowcowych wzgórz i jezior na skraju Puszczy Noteckiej znajduje się niewielka miejscowość Mierzęcin, leżąca na trasie kolejowej z Poznania do Szczecina, tuż przed Dobiegniewem. A w niej znajduje się pałac, w którym miesci się hotel. Co prawda pałaców i dworków na tamtych terenach akurat nie brakuje, a w wielu z nich, równie starannie odrestaurowanych, mieszczą się hotel. Jednak przy żadnym z nich – i przy żadnym w Polsce, jeśli już chodzi o ścisłość – nie ma winnicy i winnego spa. warto dodać, że w zabiegach w spa wykorzystuje się winogrona z własnej winnicy…

Pałac został zbudowany w latach 1861-1863 dla Roberta Friedricha von Waldow w stylu neogotyku angielskiego. W rękach tej rodziny pozostawał do drugiej wojny światowej. Wojnę pałac przetrwał praktycznie w nienaruszonym stanie – zniszczyły go dopiero oddziały rosyjskie, a później rabunkowa gospodarka mającego tu siedzibę PGR w Mierzęcinie. W 1991 roku budynek nie nadawał się już praktycznie do użytku, więc go opuszczono.

Przez 6 lat pałac czekał na nowego właściciela – i wreszcie w 1998 roku kupiła go firma Novol z podpoznańskich Komornik.
– Pałac był zrujnowany, a park tak zdziczały, że przez gałęzie prawie nie było widać budynku – wspomina Katarzyna Świątkowska z Pałacu Mierzęcin. – Nie wiedzieliśmy nawet o istnieniu w parku stawu, bo nie było go widać, tak tu wszystko było zarośnięte…

Pałac po remoncie miał służyć jako na ośrodek wypoczynkowy dla pracowników firmy. Parter budynku odtworzono z całą pieczołowitością, jaka była możliwa – niewiele zachowało się dokumentów i zdjęć z czasów świetności pałacu. To, co udało się zdobyć obecnym właścicielom, posłużyło do odtworzenia na parterze paradnych pokojów, a niektóre z zachowanych dokumentów można oglądać w sali Historycznej na parterze pałacu. Jak wielkie było to przedsięwzięcie widać dopiero na zdjęciach, które pokazują stan pałacu przed renowacją i po niej.

Ale w miarę prowadzenia remontu i odkrywania kolejnych fascynujących skarbów na terenie pałacu i folwarku rosły zamierzenia właścicieli obiektu. Teraz wygląda to tak, że w pałacu rzeczywiście jest hotel, a w piwnicach restauracja, ale pokoje są także w zabudowaniach folwarcznych, które poza nimi mieszczą także stajnię z końmi pod wierzch, basen, zespół saun, sale bilardowe i kręgielnię. Można tu jeździć konno, rowerem – są do wypożyczenia w pałacu – zagrać w tenisa na jednym z kortów lub urządzić sobie spływ kajakowy i zakończyć go w altanie grillowej na grillu lub przy ognisku. A gdyby ktoś chciał jednak popracować, do dyspozycji ma 5 wielofunkcyjnych, nowoczesnych sal audiowizualnych, mogących pomieścić nawet 230 osób.

Jest tu także piwnica, w której można spróbować win z Pałacu Mierzecin. Można je pić wyłącznie tu na miejscu, bo nie są wprowadzone do sprzedaży detalicznej. Drugim miejscem, gdzie są dostępne, jest siedziba prezydenta RP…

Niezwykle istotną częścią Pałacu Mierzęcin jest winne spa. Winogrona z tutejszej winnicy służą też do wytwarzania preparatów służących w winnym spa, jedynym takim w Polsce, w którym używa się gron wyhodowanych na miejscu. Mamy tu wyboru zabiegi na twarz z białym albo czerwonym winem, winne rytuały na ciało o sugestywnych nazwach jak “powiew winnicy” z kwasami owowocowymi z winnych wytłoczyn, winne peelingi, rytuał wspólnej kapieli “W toni burgunda”, łaźnię winną oraz masaże z olejkiem winogronowym, olejkiem z pestek winogron i wiele innych.

Można też zwyczajnie wybrać się na spacer po przepięknym parku angielskim, jaki otacza pałac. Zajmuje on powierzchnię ponad 15 hektarów i także został poddany remontowi, równie pieczołowitemu jak pałac, który w dodatku cały czas jeszcze trwa. Teraz można tu podziwiać efektowny ogód japoński z altaną i bramą Tori, malowniczą Strugę Mierzęcką, która przepływa przez park i którą można podziwiać z urokliwych drewnianych alejek na palach. Jest tu też tajemniczy krąg świętych lip i stary, poniemiecki cmentarz na skraju parku, a miłośnicy pejzaży mogą podziwiać widoki z tarasu zawieszonego nad skarpą Strugi Mierzęckiej i przysiąść na ławeczce przy grobie właścicieli Mierzęcina, którzy zostali zgodnie ze swoim życzeniem pochowani nieopodal ukochanego pałacu, w parku.

Jest tu też duch, choć każdy, kto o nim wspomina, zastrzega, że tylko o nim słyszał, że sam nigdy go nie spotkał. Według legendy jest to ostatni pan na pałacu, który po śmierci zony – zmarła przy porodzie – popadł w taką rozpacz, że nakazał ściany jednego z pokojów zamalować czarną farbą i w tym pokoju spędzał całe dnie aż do swojej śmierci. Gdy zmarł, próbowano przemalować pokój, ale bez względu na to, jakiego koloru używano, czerń zawsze była widoczna…

Zniszczenie pałacu po wojnie i rozszabrowanie go tej części klątwy położyły najwidoczniej kres – ale do dziś w samym pałacu, późnym wieczorem, można trafić na prądy bardzo zimnego powietrza, które nie mają nic wspólnego z przeciągami. Człowiek czuje lodowatą, bezbrzeżną rozpacz i aż drży od nieziemskiego chłodu. Tak właśnie nadal pan na Mierzęcinie rozpacza za swoją straconą żoną i dzieckiem…