To znaczy, że rowerzyście mogliby nia jeżdzić, ale tylko wtedy, gdyby właściciel gruntu wyraził na to zgodę – a nie wyraził. Miasto mogłoby też wykupić ten kawałek ziemi – tylko dlaczego dotąd tego nie zrobiło? I jakim cudem nikt dotąd nie zauważył, że ścieżka rowerowa, która powinna być ogólnodostępna, biegnie po prywatnym terenie?
Bez względu na to, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy – ścieżką na razie jeździć nie wolno aż do wyjaśnienia sprawy. Wszystko jednak wskazuje na to, że rowerzyści jeżdżący tamtą trasą będą musieli pogodzić się z tym, że znad Rusałki do Strzeszynka i z powrotem będą musieli jeździć objazdami.
Czytaj także: