Tero Saarinen: tańczący ze światłem

Ascetyczna scenografia, jeden tancerz, światło i muzyka – “Święto wiosny” Igora Strawińskiego. Czy jeden człowiek może oddać rozmach, monumentalizm i nieposkromioną dzikość tego utworu? Tak. Jeśli jest nim Tero Saarinen.

Jego interpretacja “Święta wiosny” mogła wywołać rozczarowanie wśród tych, którzy wolą bardziej barwne realizacje, z bogatą scenografią, wieloma tancerzami i mnóstwem przeróżnych ozdobników.  Tero saarinen przedstawił wersję klinicznie czystą, ascetyczną i aż bolesną w wyrazistości doznań. Tu nic nie odwracało uwagi: był tylko on, jeden tancerz, była ta niesamowita, przytłaczająca muzyka, której musiał sprostać, i to w pojedynkę – a to naprawdę zadanie dla tytana.

Ale udało mu się. Udało mu się to w dodatku tak jakoś jakby od niechcenia, jakby została napisana właśnie dla niego, jak cała potężna siła osobowości kompozytora i okrutny geniusz tego utworu w ogóle go nie przytłaczały, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób uzupełniały jego własne emocjonalne rozterki.

“Święto wiosny” Tero Saarinena to historia jednej osoby, która jest jednocześnie mężczyzną i kobietą, ofiarą i myśliwym, kimś otwierającym się i wyrażającym najbardziej prymitywne, najgłębiej schowane ludzkie instynkty i kimś, kto chowa się przed swoim okrutnym, pierwotnym ja za chaosem współczesnej informacji, za cywilizacją, za świetlnymi ścianami.

Światło było drugim aktorem tego spektaklu. Miało łagodnie rozjaśniać, stanowić komentarz do tańca, rodzaj dopowiedzenia – i ta harmonijna symbioza z tańczącym zachwycała. Na początku. Bo wkrótce światło zaczęło oślepiać, a natłok informacji stał się nie do zniesienia. Współczesny człowiek gwałtownie traci swoje współczesne mury obronne i staje przed samym sobą bez wspomagania cywylizacji. I musi się ze sobą zmierzyć. Wytańczenie tego, co każdy z nas może zobaczyć w sobie, jest rzadkim rodzajem geniuszu. Równie wielkim, jak napisanie “Święta wiosny”.

Nic więc dziwnego, że widzowie siedzieli zafascynowani – nawet ci, którym interpretacja Saarinena nie przypadła do gustu i ci, którzy nie zrozumieli języka tego artysty.