Gdzie najlepiej zaparkować? Na trawniku!

Tak nadal myśli wielu kierowców, gdy nie znajduje miejsca dla swoich czterech kółek na parkingu. Co wtedy robi? Wciska auto gdzie się da: na ścieżkę rowerową, przed czyjąś bramę wjazdową – albo na trawnik.

 

To stosunkowo bezpieczne rozwiązanie: zaparkowanie pod czyimś domem coraz częściej kończy się telefonem do straży miejskiej, mandatem, a nawet odholowaniem samochodu. Trawnik jest bezpieczniejszym rozwiązaniem – on na pewno nie zadzwoni po straż, w dodatku leżąca jeszcze do niedawna warstwa śniegu była bardzo wygodnym argumentem dla parkującego. No bo skoro leży śnieg to skąd on miał wiedzieć, że akurat tu, pod tym śniegiem, jest nie jezdnia, ale trawnik.

 

Z takimi i jeszcze bardziej fantazyjnymi tłumaczeniami spotykają się strażnicy miejscy, kiedy usiłują wytłumaczyć kierowcy parkującemu na terenie zielonym, że nie jest to zgodne z prawem.

 

– W 2011 roku strażnicy wobec osób niszczących zieleń przeprowadzili ponad 4500 interwencji – mówi Przemysław Piwecki ze straży miejskiej. – Najliczniejszą grupę nadal stanowili kierowcy, parkujący swoje samochody na trawnikach – aż 3707 kierowców ukarano wysokimi mandatami.

 

A parkowanie na trawnikach jest dużym problemem, bo samochód wjeżdżający wiosną na właśnie kiełkująca trawę czy kwiaty zwyczajnie je niszczy. Warto wiedzieć, że koszt odtworzenia jednego metra kwadratowego terenu zielonego – jak wynika ze statystyk strażników – wynosi około 250 złotych.

 

Niestety, bywają kierowcy wyjątkowo odporni na piękno przyrody i z upodobaniem parkujący na terenach zielonych wszędzie tam, gdzie to tylko jest możliwe. Nam udało się znaleźć wyjątkowo interesujące przypadki: na przykład samochody zaparkowane na pasie zieleni, tuż przy ogrodzeniu parkingu, na którym było całkiem sporo wolnych miejsc. Innym ciekawym przypadkiem jest wolny plac przy ulicy Żydowskiej, na środku którego smętnie dożywa swoich dni kępa drzew. Smętnie, bo dookoła zastawiają ja samochody. Zastawiają tak szczelnie, że właściciel sąsiadującego z placem budynku musiał przy ścianie ustawić słupki, by auta nie wjeżdżały mu w mur…

 

Kierowcy zazwyczaj na te wszystkie zarzuty odpowiadają, że nie mają gdzie parkować. Że gdyby mieli, to oczywiście nie parkowaliby na trawnikach. Że to wina władz miasta, bo nie ma parkingów.

 

Tymczasem nam tuz obok zaparkowanych malowniczo w zieleni aut udało się dostrzec co najmniej kilkadziesiąt wolnych miejsc parkingowych. Tyle tylko, że na płatnych parkingach. Miejsca więc są – tylko że trzeba za nie zapłacić. Cóż, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze…