Kaziuki 2012: Palmy, serca i dynastia Jagiellonów

Przejście przez rynek całej dynastii Jagiellonów z królewiczem Kazimierzem na czele, wręczenie Żurawiny oraz koncerty, tańce i oczywiście słynne wileńskie palmy – na Starym Rynku po raz dziewiętnasty zagościł wileński jarmark Kaziuki. I przyszły prawdziwe tłumy!


– Serce mi rośnie, gdy widzę, że coraz więcej was tu przybywa – mówił do licznie zgromadzonych poznaniaków królewicz Kazimierz, główny gość jarmarku, jako że to w jego imieniny – świętego Kazimierza, które przypadają 4 marca – urządza się Kaziuki. Ale nie zabrakło innych dostojnych gości: Władysława Jagiełły, Władysława Warneńczyka, był też Zygmunt August ze swoją żoną Barbarą Radziwiłłówną, Jan Olbracht, a także Zygmunt Stary z żoną królową Boną. Wszyscy w odświętnych strojach zjawili się przed poznańskim ratuszem, by uroczyście przejść na scenę i otworzyć Kaziuki.

 

Ale Jagiellonowie nie byli jedyną atrakcją Kaziuków. Na poznaniaków czekały już specjały kresowej kuchni od litewskiego chleba począwszy na cepelinach skończywszy. Były nawet litewskie pierogi na słodko i słono, a po sękacze i chleb z pieca opalanego drewnem ustawiały się długie kolejki.

 

Pan Zygmunt wybrał się z żoną Jadwigą po palmy wielkanocne, ale cepelina sobie też nie odmówił. Bardzo lubię cepeliny, moja mama pochodziła z Wileńszczyzny, to często robiła – mówi. – Wprawdzie żona mówi, że to ciężkostrawne, ale raz w roku…

Pani Jadwiga zajęła się znacznie ważniejszą rzeczą, czyli kupnem palmy. Bo co roku kupuje nie tylko dla siebie, ale i dla trójki dzieci, które już mają własne rodziny.

Moje córki zawsze mnie proszą o takie ekologiczne, w naturalnych kolorach, ale ja wolę kolorową, bo to tak zgodnie z tradycją – mówi, pokazując zakupy.

 

Bo palmy zdecydowanie zdominowały tegoroczne Kaziuki. Stoisk było kilkanaście, a na każdym palmy przeróżnej wielkości, kształtów i kolorów. Naprawdę można było mieć kłopot z wyborem! Co mniej odporni na urodę tych suchych bukietów wychodzili z całymi pękami palemek…

 

Były też kaziukowe serca – zgodnie z tradycją powinny to być pierniki z miłosnymi wyznaniami, najlepiej rymowanymi – bo takie właśnie niegdyś dawało się ukochanemu lub ukochanej w prezencie na Kaziuki. Wprawdzie te poznańskie miały wyłącznie jeden napis: „Kocham Cię”, ale z pewnoścą jeśli ktoś chciałby w ten sposób okazać uczucie, to taka sentencja, choć lakoniczna, w zupełności wystarczy…

 

Tłok był także pod sceną, gdzie koncert rozpoczęła Swarzędzka Orkiestra Flażoletowa, grając brawurowo utwory z epoki Jagiellonów. Później, po wręczeniu nagrody Żurawina Aleksandrowi Kołyszce, prezesowi Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej z Białorusi, na scenie pojawiły się zespoły „Wilia” z Wilna i „Wielkopolanie” z Poznania.

 

– Bawcie się i świętujcie, niech kaziukowe serca napełnią was radością – życzył poznaniakom królewicz Kazimierz. I tak właśnie mieszkańcy stolicy Wielkopolski bawili się na Kaziukach.