Bitwa o Cytadelę z czołgiem w tle

Ktoś, kto znalazł się na Cytadeli w niedzielny poranek, mógł odnieść wrażenie, że czas cofnął się o kilkadziesiąt lat. Po alejkach przechadzali się żołnierze Armii Czerwonej i członkowie Wehrmachtu, a w lesie kryła się polska piechota – i czołg. Miłośnicy II wojny światowej z  grup rekonstrukcyjnych ponownie zdobywali Cytadelę.


Żołnierzy w strojach wojsk z czasów drugiej wojny było kilkudziesięciu, a jeszcze więcej – mimo deszczu – przyszło widzów, którzy chcieli zobaczyć, jak na Cytadelę, po raz pierwszy od 1945 roku, wjeżdża czołg T-34/85, który specjalnie na tę akcję wypożyczyło Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu. I zobaczyli: czołg wjechał, ale na przyczepie ogromnego tira, w związku z czym wielu widzów miało wątpliwości, czy jest on w stanie poruszać się samodzielnie.

– Oczywiście że tak – zapewniał chorąży Marcin Szubert, rzecznik prasowy Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. – On jest cały czas na chodzie, za chwilę zjedzie z przyczepy i ruszy na pozycję.

 

I rzeczywiście po kilku chwilach czołg majestatycznie zjechał na parkową alejkę i ruszył do przodu, zatrzymując się tuż przed zaparkowanym nieco dalej policyjnym fiatem, by po chwili ruszyć w stronę placu boju. Mimo ogromu i pozornie przyciężkiej sylwetki ogromna maszyna okazała się nad podziw zwrotna: z niesamowitą precyzją manewrowała między stojącymi samochodami i gapiami, a mistrzowskim popisem było przejechanie bez jednego draśnięcia między latarnią a słupkiem Aquanetu, które stały od siebie na odległość szerokości czołgu.

 

Po przejeździe czołgu do walki zaczęli się szykować żołnierze. Tak jak to było w 1945 roku wojska niemieckie przygotowywały się do obrony twierdzy, a Rosjanie i towarzyszący im Polacy – do ostatniego szturmu, oczywiście pod osłoną czołgów. Kto miał braki w sprzęcie czy broni – mógł zaopatrzyć się w dodatkowe granaty czy polową kurtkę w stylu drugiej wony światowej na straganach pikniku historycznego, który towarzyszył inscenizacji.

 

– Naszym zadaniem jest wyprowadzenie wojska razem z Cytadelowcami w stronę schronu prochowego, tego ceglanego, tam go widać – tłumaczy Robert Kasztelan, członek grupy rekonstrukcyjnej „Salamandra”. W tym starciu razem z kolegami jest oddziałem polskiej piechoty. – Staramy się tak wiernie, jak to możliwe, odtworzyć przebieg ówczesnych walk, choć w tym roku wszystko było oczywiście planowane pod czołg….

 

Ponad stu uczestnikom bitwy o Cytadelę marzy się, żeby czołg był obecny co roku podczas rekonstrukcji.

– Niestety, nie jest to takie łatwe – rozkłada ręce Przemysław Maćkowiak, jeden z organizatorów bitwy. – Wszystko zależy tu od sponsorów, bo sprowadzenie czołgu to kosztowna rzecz, choćby ze względu na koszt paliwa. Marzyłoby nam się, żeby bitwa była częścią oficjalnych obchodów rocznicowych. Na razie staramy się wzbogacać program każdej rekonstrukcji o zwiedzanie. W tym roku będzie to schron przy torze saneczkowym, udostępniony dzięki uprzejmości Zarządu Lasów Komunalnych. Bo przecież fortyfikacje żyją tak naprawdę wtedy, gdy pojawiają się wśród nich żołnierze…

 

W tym roku fortyfikacje Cytadeli ożyły ponownie. Rekonstrukcja była tak realistyczna, jakby ponownie był rok 1945 i ponownie trzeba było zdobywać bronione przez Niemców fortyfikacje. I chyba niejeden z widzów odetchnął z ulgą widząc, że Cytadela znów została zdobyta…