Kto kupi Sołtysówkę?

“Sołtysówka” czyli dom Adama Jeske, ostatniego sołtysa wsi Łazarz, od kilku lat stoi pusta i niszczeje. Wprawdzie w sierpniu ubiegłego roku Sołtysówkę wystawiono na sprzedaż za 5, 5 mln zł, ale jak dotąd nie znalazł się chętny, który chciałby zainwestować w zabytkowy budynek.


Sołtysówka została wybudowana w 1902 roku i była wtedy najbardziej reprezentacyjnym budynkiem wsi. Nic dziwnego: mieszkał w niej sam sołtys. Jednak lata świetności ten budynek dawno ma za sobą, o czym może się przekonać każdy, kto przechodzi ulica Głogowska nieopodal dworca PKP. Zniszczony dom straszy wypalonymi oknami i walącym sie dachem, a jego wnętrza często zajmują dzicy lokatorzy – i zaprószają ogień. W ubiegłym roku poznańscy strażacy byli wzywani do willi kilkanaście razy! Do najpoważniejszego pożaru doszło we wrześniu ubiegłego roku, spłonął wówczas dach, poważnie została naruszona konstrukcja budynku i willi groziło wyburzenie ze względów bezpieczeństwa. Jednak po dokładnych oględzinach Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego uznał, że budynek jest w lepszym stanie niż na to wygląda, a jego konstrukcja nie została naruszona. W związku z tym nie ma podstaw do jego wyburzenia.

 

Po każdym kolejnym pożarze budynek zabezpieczano przed dzikimi lokatorami – i ponownie bezskutecznie. Pod koniec grudnia ubiegłego roku doszło tam do kolejnego pożaru, a następny, jak dotąd ostatni, miał miejsce 13 stycznia. Tym razem płonęły śmieci rozrzucone na podłodze budynku.

 

Stan budynku i częste pożary niepokoją lokatorów sasiednich kamienic.

– Przecież ogień może się przerzucić na sąsiednie kamienice, tu jest wszędzie blisko – mówi z troską pan Zdzisław mieszkający obok Sołtysówki. – Człowiek nie zna dnia ani godziny…

 

Jak to możliwe, że śliczna, zabytkowa willa w samym centrum Poznania, w dodatku do kupienia za naprawdę niewielkie pieniądze, biorąc pod uwagę ceny nieruchomości w stolicy Wielkopolski, nie znajduje nabywcy? Zdaniem okolicznych mieszkańców powodów jest kilka. Pierwszy to sam charakter posesji. Budyneczek nie jest duży, bez niewielkiego choćby skrawka terenu, gdzie można by zrobić na przykład parking dla klientów. Z jednej strony posesja kończy się na jego ścianie, by umożliwić dojazd do kamienicy obok. Z drugiej strony też jest wjazd – do znajdującego się w głębi klubu i sex shopu Butterfly. Ten klub to kolejny powód braku zainteresowania inwestorów tym budynkiem. Bo kto by chciał mieć firmę czy sklep z sexshopem na zapleczu i w dodatku ze wspólnym z nim wjazdem na posesję? Tego przynajmniej zdania są okoliczni mieszkańcy.

 

Ostatnim, choć z pewnością nie najmniej ważnym powodem są koszty remontu. Budynek jest zabytkiem, a remont takiego obiektu prowadzonego pod nadzorem Miejskiego Konserwatora Zabytków jest często nawet kilkakrotnie droższy niż budowa nowego. Może więc potencjalni chętni wolą poczekać, aż budynek po kilku kolejnych pożarach będzie się nadawał do wyburzenia – i dopiero wtedy zaczną walczyć o działkę?