Miasto zadba o koty

Do poznańskiego schroniska dla zwierząt trafia coraz więcej kotów, zwłaszcza młodych. Problem nasila się w okresie letnim. Pomóc może tylko powszechna sterylizacja i kastracja zwierząt wolno żyjących i domowych. Miasto Poznań zwiększy w tym roku pieniądze na ten cel.

– Dziękuję mieszkańcom miasta za odpowiedzialne podejście do opieki nad zwierzętami. W Poznaniu nie odnotowujemy w okresie urlopowym wzrostu liczby porzuconych psów. Jest ich tyle, co w innych miesiącach w roku. Myślę, że wpływ na to zjawisko ma wieloletnia edukacja. Praca z mieszkańcami przynosi efekty. W okresie wakacyjnym mamy jednak inny problem. Jest nim bardzo duża liczba kotów, które przyjeżdżają do schroniska – tłumaczy Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania.

Koty przywożone są niemal codziennie – pojedynczo lub całymi miotami. Pierwsze kociaki trafiają zwykle w maju, ostatnie – późną jesienią. Apogeum “kociej fali” widać w lipcu i sierpniu. Koty rodzą się na podwórkach, ogrodach, działkach, a ich matkami w większości przypadków są wolno żyjące kotki.

Maluchy są w różnym stanie – czasem mają po kilka tygodni i trzeba je dokarmiać butelką, czasem są chore i wymagają długiego leczenia. Nie wszystkie można uratować

tłumaczy Małgorzata Lamperska z poznańskiego schroniska.

W 2017 roku, od maja do listopada, do poznańskiego schroniska trafiło w sumie 479 kotów (w całym roku było ich 661). W tym roku tylko od maja do lipca schronisko przyjęło 232 koty (od stycznia 335). 3 sierpnia rano w schronisku było ich 202 (w tym 103 młodych).

Gdy ponad pół wieku temu budowano schronisko dla zwierząt w Poznaniu, nikt nie był w stanie przewidzieć, że liczba psów będzie maleć, a kotów – rosnąć. W efekcie są problemy z brakiem miejsca. Kociarnia jest w stanie pomieścić kilkanaście zwierząt. Pozostałe mieszkają w otrzymanych od ZKZL kontenerach socjalnych i szpitalu zlokalizowanym w budynku schroniska. Zwierzęta siedzą w klatkach. Nudzą się. Są wypuszczane tylko na chwilę, by mogły sobie pobiegać, ale to nie zapewnia im potrzeby ruchu – zwłaszcza pełnym energii kociakom. Zagęszczenie powoduje stres. W takich warunkach szybko roznoszą się też choroby np. koci katar, na które będące w stresie zwierzęta są bardziej podatne

wyjaśnia Małgorzata Lamperska.

W nowym schronisku, które ma powstać w ciągu dwóch lat przy ul. Kobylepole, będzie więcej miejsca i zdecydowanie lepsze warunki dla kotów. Gdy nie będzie to uzasadnione kwarantanną czy hospitalizacją, zwierzęta nie będą siedziały w klatkach. Zamieszkają w szeregu małych kociarni, urządzonych tak, by się nie nudziły i miały zapewniony ruch.

Całe schronisko będzie podzielone na strefy. Drogi zwierząt chorych nie będą się krzyżować z drogami tych zdrowych

podkreśla Maciej Dźwig, dyrektor zakładu Usług Komunalnych.

W ograniczeniu liczby kociaków, które co roku przychodzą w Poznaniu na świat, może pomóc tylko powszechna sterylizacja i kastracja zwierząt. Co roku Miasto Poznań przeznaczało na ten cel 100 tysięcy złotych, co wystarczało na ok. 850 zabiegów (sterylizowane i kastrowane są koty wolno żyjące). W tym roku udało się zwiększyć tę kwotę do 200 tys. zł. Pozwoli to podwoić liczbę zabiegów.

Jesteśmy zdeterminowani, by w razie potrzeby jeszcze powiększyć tę kwotę – zaznacza Tomasz Lewndowski. – Prosimy mieszkańców, aby w sytuacji, w której wiedzą o bytowaniu dziko żyjących kotów, zgłaszali się do organizacji pozarządowych. Fundacje i stowarzyszenia specjalizują się w odławianiu kotów. Następnie, na zlecenie Miasta, zajmują się ich kastracją i sterylizacją. Dzięki temu mamy mniej niekontrolowanych miotów. Apeluję także do poznaniaków, by rozważyli możliwość adopcji kota

dodaje zastępca prezydenta.

W Poznaniu jest wiele organizacji pozarządowych, pomagających wolno żyjącym kotom: Fundacja Agapeanimali, Fundacja Animalia, Koło Miłośników i Obrońców Zwierząt “Dąbrówka”, Fundacja Koci Pazur, Fundacja Animal Security, Fundacja pomocy Zwierzętom “Kłębek”, Stowarzyszenie Pomagajmy Kotom i Ogólnopolska Fundacja Nasze Zoo. Organizacje te otrzymują od miasta kupony na zabiegi, z którymi mogą udać się do wybranych zakładów weterynaryjnych.