Mariusz Wiśniewski podkreśla, że trzeba było znaleźć rozwiązanie, które będzie korzystne zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli oraz miasta. Zaznaczył, że w wyniku zmian, część kadry, szczególnie tej z gimnazjów, może stracić pracę.
Zastępca prezydenta Poznania zwraca uwagę, że miasto nie otrzymało od władz centralnych żadnego wsparcia finansowego dla zmian, co mocno wpływa na miejski budżet. Szacuje, że reforma pochłonie około 15-20 milionów złotych z kasy miejskiej. Co więcej, część miast dostało o wiele niższe niż deklarowane subwencje oświatowe od rządu.
Szukając oszczędności, miasto zamierza bardziej przyglądać się temu, aby do poznańskich szkół trafiały jedynie dzieci zamieszkałe w Poznaniu. Jak zaznaczył, w przypadku braku porozumienia z gminami ościennymi, uczniowie spoza stolicy Wielkopolski, nie będą przyjmowani do poznańskich placówek. Ma to zmniejszyć obciążenie dla miasta, jakim jest finansowanie edukacji dzieci, które pochodzą spoza obwodu poznańskiego. W tej chwili Miasto musi dopłacać do takich osób, ponieważ to gmina, na terenie której uczeń mieszka, otrzymuje pieniądze na jego edukację, a nie Poznań.
Wprowadzona przez rząd reforma edukacji rusza już od najbliższego roku szkolnego, 1 września i obejmuje m.in. przywrócenie 8 klas szkoły podstawowej i likwidację gimnazjów.