Na szczycie Poznania – niezwykłe zdarzenie na wieży ratusza!

Jest wielki, wisi na samym – można by rzec – szczycie Poznania, a jego wnętrze skrywa niezwykłe tajemnice. Orzeł na ratuszowej wieży, pozornie niepozorny, aczkolwiek bardzo znaczący, w piątek miał niezwykłych gości, którzy przyjrzeli mu się z bliska. Wy także macie taką szansę!

Po raz pierwszy orzeł „przysiadł” na ratuszowej wieży w latach 1690-92. Nie dotrwał jednak do naszych czasów – nie przetrwał gwałtownego huraganu, który w 1725 roku zniszczył całą wieżę. Stalowy ptak, którego można obecnie podziwiać, został umieszczony na (odbudowanej już) ratuszowej wieży 19 lipca 1783 roku. Było to związane z działalnością tzw. Komisji Dobrego Porządku. Ten stalowy ptak, choć może tego nie widać, to jest dość sporych rozmiarów – rozpiętość jego skrzydeł to aż 2 metry, wysokość zaś 1,8 metra.

Orzeł zbudowany jest z trybowanej blachy miedzianej, w jego wnętrzu zaś znajdują się różnego rodzaju pamiątki:
„We wnętrzu orła umieszczono kartę papierową z  wizerunkiem czterech ewangelistów i wstępami do czterech ewangelii, według wydania z 1681 roku. Ponadto schowano tam jeszcze płytkę woskową z wytłoczonym Barankiem Bożym, paczuszkę z relikwiami nieokreślonych świętych męczenników, arkusz papieru z drzeworytem przedstawiającym dwuramienny krzyż pokryty pojedynczymi, drukowanymi literami. Do dzisiaj nie odkryto znaczenia tej zaszyfrowanej wiadomości, być może jest to rodzaj amuletu, chroniącego przed uderzeniem pioruna” – czytamy na stronie poznanskiehistorie.blogspot.com, autorstwa Macieja Brzezińskiego.

Sama historia umieszczenia orła na wieży także jest ciekawa – ostatecznie do żelaznego drąga na szczycie wieży przymocował go Jakób Brang ze Szwajcarii. Co ciekawe, ze względu na szacunek do tego symbolu Brang miał na dłoniach rękawiczki, a dodatkowo orła trzymał przez chusteczkę, zaś do dzioba ptaka włożył… cytrynę. Tenże sam Brang, będąc jeszcze na szczycie, spełnił 12 toastów, a szklanki zrzucił na rynkowy bruk. Wszystko działo się przy akompaniamencie armatnich salw.

W 1911 roku orła zdjęto, aby zbadać jego stan techniczny. Wówczas okazało się, że przez 128 lat ptak nie doznał większego uszczerbku na zdrowiu – stracił jedynie oko, które zrobione było z kryształu górskiego. Były to jednak czasy zaboru pruskiego, więc Niemcy chcieli zgermanizować orła. To się częściowo udało, ponieważ do wnętrza włożono także niemieckie gazety i dokumenty, a nad orłem, na dodatkowym pręcie, zamontowano pruską koronę i wstęgę z niemiecką inskrypcją (te elementy zostały zdjęte w 1919 roku).

Późniejsze dzieje orła są związane z II wojną światową – w 1939 roku Niemcy, tym razem już bezpardonowo, pozbyli się tego symbolu polskiej państwowości. Po wojnie powrócił on w 1947 roku, a po raz ostatni został zdjęty do konserwacji w 1977 roku. Trzeba go jednak w miarę regularnie doglądać. To znaczy co ok. 20 lat.
– Będziemy kontrolować, w jakim stanie jest maszt najwyższej części ratusza poznańskiego, na której znajduje się orzeł – mówił w piątkowe przedpołudnie Jakub Próchniewicz, alpinista, który chwilę później miał wejść na wieżę ratuszową. – Nie byliśmy tam już 20 lat, ostatni raz podczas prac w roku 1994 i 1995. Od tego czasu nikt tam nie był.

Nie jest jednak proste wejście na sam szczyt wysokiego na 61 metrów ratusza.
– Na pewno będzie wiało na górze. Wejście jest dość skomplikowane, bo wyjście jest przez małe okienko praktycznie pod samym orłem, potem trzeba już technikami alpinistycznymi dostać się na samą górę, żeby stanąć przy samym orle – opowiada pan Jakub. Dla niego jednak nie jest to pierwszyzna, wcześniej oprócz ratusza zaliczył także m.in. poznańską Andersię. – Ale tak to raczej na niższych budynkach bywałem.

Zobaczcie, jak wyglądało wejście na ratuszowa wieżę!

Podczas pisania materiału korzystałem z materiałów zamieszczonych na stronie poznanskiehistorie.blogspot.com.