Co się stało z Ewą Tylman? Ktoś wie, ale nie mówi

Niedziela nie przyniosła przełomu w sprawie zaginięcia Ewy Tylman. Co prawda rodzina otrzymała wiadomość z żądaniem okupu, ale jest ona mało wiarygodna. Nowych śladów nie ma zarówno policja, jak i detektyw Krzysztof Rutkowski, zaangażowany w sprawę przez rodzinę zaginionej. Nie ma – albo nie chce ich ujawniać.

Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada – niemal równo tydzień temu. Policja przeczesuje brzegi Warty, pracownicy biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego także szukają dziewczyny. Na razie nic to nie daje. Ci pierwsi udzielają zdawkowych informacji, ci drudzy prezentują kolejne nagrania z monitoringu. W niedzielę poddawali (po raz kolejny) w wątpliwość wersję kolegi dziewczyny, z którym ta wracała z imprezy. Dlaczego?

– Widzieliśmy nagranie z monitoringu, na którym chłopal w niebieskiej kurtce schodził nad Wartę w okolicach hotelu Ibis. Idzie dynamicznym, pewnym krokiem. Nie wygląda na osobę upojoną alkoholem – relacjonował na niedzielnej konferencji prasowej Krzysztof Rutkowski. – O godzinie 3.32 monitoring zarejestrował tego mężczyznę przy hotelu Ibis. Zatrzymuje się w miejscu dobrze oświetlonym, gdzieś dzwoni. Nie wiemy gdzie. Mieliśmy rozmawiać z osobą, do której kolega Ewy dzwonił ze stacji benzynowej, ale obie te osoby są instruowane przez panią mecenas, i boją się kontaktu z nami.

Dlaczego? Nie wiadomo. Rutkowski wyklucza jednak romans Ewy i jego kolegi z pracy – ten bowiem miał przyznać, że jest gejem, a tamtej nocy dzwonił do partnera. Dlaczego jednak tłumaczy, że nic nie pamięta? To jedno z kluczowych pytań, na które nie ma odpowiedzi – a przynajmniej nikt jej nie chce podać.

Coraz pewniejsze jest za to, że ręka znaleziona w Warcie w sobotę nie należała do Ewy – ze wstępnych oględzin wynika, że była to ręka męska. Rutkowski podejrzewa, że należała ona do osoby, która zaginęła w Bydgoszczy.

Rutkowski ma trzy hipotezy. Pierwsza jest taka, że w okolicach mostu chłopak przyczynił się lub był świadkiem czegoś, co stało się z dziewczyną. Druga – Ewa została wciągnięta do auta przez niedopitych imprezowiczów. Jest jeszcze trzecia hipoteza, ale Rutkowski nie chce jej na razie podać.

Jest jeszcze motyw finansowy porwania – rodzina Ewy dostała w niedzielę wiadomość z żądaniem okupu. Rutkowski deklaruje, że jest gotów zapłacić, ale wątpi w prawdziwość żądania.
– Z mojej praktyki i kilkudziesięciu porwań, jakimi się dotychczas zajmowałem wynika, że tak nie wyglądają żądania okupu – przyznaje detektyw. – Dla mnie jest to mocno wątpliwe wezwanie, ale oczywiście jeżeli otrzymamy dowody, że te osoby przetrzymują Ewę, to rozpoczniemy negocjacje i zapłacimy okup. Nie będziemy mieli z tym najmniejszego problemu.

Tymczasem jednak Rutkowski podwyższa nagrodę – za informacje pomocne w odnalezieniu Ewy Tylman oferuje już 40 tys. zł. Zapowiada też kolejne działania w terenie, ale nie chce zdradzać, co to będzie.
– Mamy pewne informacje, które będziemy sprawdzać – mówi tylko tajemniczo.