Polsko-włoski duet z historią jak z filmu. Halina Benedyk wraca do Poznania

W latach 80. bardzo popularna, przede wszystkim za sprawą głośnego duetu z włoskim piosenkarzem Marco Antonellim. „Frontierę”, ich wspólny przebój, znała cała Polska, ale mimo to ich drogi dość szybko się rozeszły. Po 25 latach znów się spotkali, a pomógł im w tym jeden z serwisów społecznościowych. Historia niczym z romantycznego filmu – i to z Poznaniem w tle! Opowiada nam ją jej bohaterka, Halina Benedyk.

Jak sama mówi, muzyka była obecna w jej życiu „od maleńkości”. Pochodzi z rodziny z muzycznymi tradycjami, jej dziadkowie oboje grali na skrzypcach. Od skrzypiec zaczęła się też jej przygoda z muzyką, był to bowiem pierwszy instrument, na którym uczyła się grać. Później był fortepian, był też flet poprzeczny. Ale na pierwszym miejscu zawsze stawiała śpiew. Jemu poświęcała najwięcej czasu, ponieważ – jak każda nastolatka – marzyła o karierze wokalistki. Nie każda nastolatka ma jednak szansę spełnić to marzenie, a już na pewno nie w tak młodym wieku.

Jest lato roku 1984. Halina Benedyk ma 19 lat, jest świeżo upieczoną maturzystką i spędza wakacje pod namiotem w Kołobrzegu. Nagle przychodzi telegram od Gerarda Nowaka, jej muzycznego opiekuna. Komunikat jest zaskakujący: „Przyjeżdżaj do Sopotu. Zaśpiewasz z Włochem”.

– To był z jednej strony przypadek, z drugiej nie – wspomina Halina Benedyk i zaznacza, że już wcześniej miała kontakt z dużą sceną. Jako nastolatka występowała m.in. na dużym Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i różnych festiwalach młodzieżowych. – Gerard Nowak wiedział, że dam radę, że wiem co to jest duży aranż, że wiem co to jest duża orkiestra, że poradzę sobie muzycznie. No ale było w tym trochę przypadku, bo to Włosi decydowali, która dziewczyna zaśpiewa z Marco.

Prosto z pola namiotowego Halina Benedyk pojechała do Sopotu. Po prostu wsiadła w pociąg i ruszyła w drogę. Nie było czasu na zastanawianie się. Musiała spakować się tak szybko, jak tylko było to możliwe. Wszystko działo się bardzo szybko i wydawało się nierzeczywiste, jak ze snu. Mimo to pierwsze spotkanie z Marco Antonellim, z którym miała wystąpić, Halina Benedyk pamięta doskonale. Było to dwa dni przed tym, jak stanęli przed zgromadzoną w Operze Leśnej sopocką publicznością i – jak się później okazało – zdobyli trzecią nagrodę Międzynarodowego Festiwalu Piosenki (taką nazwę nosił podówczas Festiwal w Sopocie – przyp. red.).

– Czułam się zagubiona – nie kryje Halina Benedyk. – Mój opiekun zaprowadził mnie do fortepianu, gdzie czekał już Marco. Przywitaliśmy się, ktoś mówił za mnie, bo ja nie mówiłam po włosku, a Marco z kolei nie mówił po polsku. Po chwili zaczęliśmy śpiewać i wyszło pięknie – opowiada i dodaje, że był to jeden z najbardziej niezwykłych momentów w jej życiu. Z jednej strony ona, wtedy jeszcze skromna, 19-letnia dziewczyna, w zwykłych jeansach i w kitce z żółtą kokardą. Z drugiej Włosi, ubrani zgodnie z panującą wówczas na Zachodnie modą, wyróżniający się na tle obecnej dookoła peerelowskiej siermiężności, a wśród nich czarujący i przystojny piosenkarz.

Sukces przyszedł momentalnie. „Frontiera”, którą wspólnie zaśpiewali w wypełnionej do ostatniego miejsca Operze Leśnej, nie tylko dała im wysokie trzecie miejsce w części konkursowej Festiwalu w Sopocie, ale też pozwoliła im zdobyć niemałą popularność. Nie czekając długo, ruszyli w trasę koncertową. „Frontiera” tymczasem niosła się po kraju jak Polska długa i szeroka, przysparzając Halinie i Marco rozgłosu. Grały ją wszystkie rozgłośnie. Wspólne tournée Haliny i Marco odbiło się szerokim echem i do dziś wspominane jest przez fanów, sen jednak nie trwał długo. Nieoczekiwanie nastąpiła przerwa, a duet po dwóch latach koncertowania przestał razem występować. Dlaczego?

– Marco poznał we Włoszech swoją przyszłą żonę. Zakochał się. To było bardzo proste – bez większych sentymentów mówi o tym dziś Halina Benedyk. – Pewnego dnia żona powiedziała Marco, że koniec wyjazdów do Polski, że koniec z koncertami. Była o niego bardzo zazdrosna, naprawdę bardzo. On jej posłuchał i straciliśmy kontakt. Było mi wtedy bardzo smutno, bo Marco był dla mnie jak starszy brat. A wszystko urwało się tak z dnia na dzień.

Po tym, jak drogi Haliny i Marco się rozeszły, nastąpiło normalne życie, bez blichtru, zarówno w jej, jak i w jego przypadku. On ożenił się, urodziła mu się córeczka. Ona natomiast podjęła naukę w Studium Piosenkarskim w Poznaniu, nawiązała też współpracę z Estradą Poznańską. Jej życie toczyło się dalej – oczywiście wokół muzyki. Jeszcze w latach 80. występowała na Festiwalu w Opolu (1987) oraz ponownie na Festiwalu w Sopocie (1988), kolejny raz reprezentując Polskę. Początek lat 90. spędziła w Szwajcarii, gdzie również występowała. Później rozpoczęła działalność artystyczną dla dzieci, polegającą m.in. na prowadzeniu warsztatów wokalnych dla najmłodszych. Podobnie jak Marco założyła także własną rodzinę i poświęciła się jej w całości. Przyszedł jednak moment, kiedy wszystkie wspomnienia z dawnych lat wróciły. Moment, na który Halina i Marco musieli czekać 26 lat.

Jest rok 2010. Marco Antonelli, przeglądając filmy na YouTube, trafia na nagranie umieszczone w serwisie przez jednego z fanów Haliny Benedyk. Nagranie zawiera spolszczoną, śpiewaną solo przez wokalistkę wersję popularnej „Frontiery”. Marco postanawia skomentować nagranie. Pisze: „Halo, tu Marco Antonelli. Widzę, że śpiewasz «Frontierę». Gdybyś chciała się ze mną skontaktować, zadzwoń”. Podaje też swój nr telefonu. Fan, który umieścił film z „Frontierą” na YouTube, widzi wiadomość Włocha i kontaktuje się z Haliną Benedyk.

– Tego samego wieczoru, kiedy się o tym dowiedziałam, zadzwoniłam pod wskazany numer – opowiada Halina Benedyk. – Od razu poznałam Marco po głosie. To był on. Zapytałam, jak się czuje, czy ma dzieci, on zapytał mnie o to samo i powiedział, że przyjedzie do Polski. I rzeczywiście po dwóch tygodniach był w Polsce. Przyjechał samochodem ze swoim menadżerem. To było bardzo wzruszające spotkanie. Pierwsze co to pojechaliśmy do mnie do domu i przy fortepianie zaśpiewaliśmy „Frontierę”. Od początku do końca. Żeby to opisać, trzeba trzeba coś takiego samemu przeżyć. To było niesamowite uczucie, wielka radość. Wyszło fantastycznie.

Pół roku później ukazała się wspólna płyta Haliny i Marco zatytułowana po prostu „Frontiera”. Oprócz nowej wersji tytułowego utworu znalazły się na niej także inne utwory, w tym „Solo Noi” („Tylko my”), do którego zrealizowany został teledysk. Pisała o nim włoska prasa (m.in. „La Repubblica”, „Cronache di Napoli”, „Corriere della Sera” oraz „Il Mattino”), choć to polska publiczność zobaczyła go jako pierwsza. A sam teledysk robi wrażenie, przede wszystkim ze względu na imponujące zdjęcia ukazujące przepiękny Neapol. Jak przyznaje Halina Benedyk, i utwór, i teledysk spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem ze strony fanów. Ale to dopiero początek.

Halina Benedyk nie ukrywa, że razem z Marco nadal chce tworzyć muzykę, nagrywać ją i grać na żywo przed publicznością, bo to sprawia im największą radość. Czy w najbliższym czasie będzie ich można spotkać w naszym mieście? Tak, 5 grudnia o godz. 19.00 Halina i Marco pojawią się w PoemaCafe przy ul. Langiewicza. – To moje miasto, miasto, z którym się związałam i które całkowicie mnie wchłonęło – deklaruje Halina Benedyk. Poznański koncert powinien więc być ze wszech miar wyjątkowy. Informacja dla fanów: dzień wcześniej, 4 grudnia, duet zagra pod Poznaniem, w Pobiedziskach. A na czas oczekiwania – jeszcze gorący teledysk do „Solo Noi”: