“Pani z torbami” znów nocuje na Dworcu Zachodnim. Nie chce żadnej pomocy

“Coraz zimniej w Poznaniu, a pani z dworca śpi na peronowych ławkach, otulona tobołkami” – napisał do nas jeden z naszych czytelników. Chodzi o tę samą bezdomną staruszkę, o której pisaliśmy we wrześniu. Mieli jej pomóc mieszkańcy, sprawę cały czas monitoruje MOPR. Mimo to kobieta wciąż mieszka pod Dworcem Zachodnim.

Jest spokojna, nie pije i nikomu się nie narzuca. Mieszka pod kioskiem przy Dworcu Zachodnim. Śpi na peronowych ławkach, otulając się tobołkami. Ma 73 lata. Choć regularnie otrzymuje rentę i bez problemu byłaby w stanie wynająć sobie mieszkanie, od 20 lat jest bezdomna. Pochodzi z województwa lubuskiego, ale pomieszkuje w różnych stronach Polski. Od jakiegoś czasu w Poznaniu.

O tym, że kobieta koczuje pod Dworcem Zachodnim, jeszcze we wrześniu alarmowali nasi czytelnicy. Organizowali się, by pomóc staruszce, którą sami nazwali “Panią z torbami”. Chcieli zorganizować koncert charytatywny na rzecz Pani z torbami, a zebrane pieniądze przeznaczyć na opłacenie dla niej pokoju. Do koncertu ostatecznie nie doszło, Pani z torbami natomiast wciąż widywana jest na Dworcu Zachodnim. W jej sprawie napisał do nas jeden z czytelników. Tak jak wielu innych mieszkańców naszego miasta, martwi się o przyszłość staruszki w obliczu nadchodzącej zimy.

Bezdomnej od dłuższego czasu pomóc próbuje Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Jeszcze we wrześniu Lidia Leońska, rzecznik prasowy MOPR-u, mówiła nam, że ośrodkowi udało się nawiązać kontakt z kobietą, a także rozpocząć w jej sprawie współpracę ze Strażą Ochrony Kolei, policją oraz ze strażą miejską. Wówczas Pani z torbami nie chciała żadnej pomocy, tłumacząc, że ma własne dochody, że jej samopoczucie jest dobre i że żyje tak, jak lubi. Mimo wszystko kobieta i tak trafiła do ośrodka dla bezdomnych, tyle że nie zabawiła w nim zbyt długo.

– Pani dała nam się przekonać do skorzystania z miejsca schronienia interwencyjnego w Pogotowiu Społecznym na ul. Borówki 8 – relacjonuje Lidia Leońska. – Po jednej dobie pani została przeniesiona do Monaru-Markot przy ul. Borówki 12, tak by mogła przeczekać tam zimę. Oczywiście wszystkie noclegownie mają swoje regulaminy. Kiedy przybywa nowa osoba, która ma ze sobą cały ekwipunek, to ten ekwipunek musi zostać sprawdzony, czy tam są jakieś resztki jedzenia, czy jest tam w ogóle jedzenie, czy nie ma pasożytów albo jakichś niebezpiecznych przedmiotów. Tak się po prostu robi. Panie nie chciała poddać się takiej kontroli i opuściła ośrodek.

Pani z torbami ponownie zamieszkała na Dworcu Zachodnim, gdzie przebywa to teraz. Nie przez cały czas, ale wraca tam na noc. Widok staruszki w mroźne wieczory kładącej się na peronowych ławkach wprawia w osłupienie wielu poznaniaków oraz osoby przyjeżdżające do naszego miasta. Czy coś się uda zrobić, wprawdzie nie wiadomo, MOPR jednak w żadnym wypadku nie składa broni. Ośrodek wystąpił do sądu z wnioskiem o wydanie postanowienia w sprawie bezdomnej.

– W związku z tym, że nasze mozliwości jako ośrodka się wyczerpały i że idzie zima, co też jest nie bez znaczenia, zwróciliśmy się do sądu – mówi Lidia Leońska. – Nie chcemy być instytucją, która narzuca coś człowiekowi i uszczęśliwia go na siłę, ale z drugiej strony jako instytucja miejska nie możemy tej sprawy bagatelizować. Żeby mieć podstawę do działania, zorganizowaliśmy badanie lekarskie. Wystąpiliśmy do ZOZ-u o lekarza-psychiatrę. Lekarz pojechał na dworzec, długo rozmawiał z tą panią i wydał opinię, która umożliwiła nam wystąpienie do sądu.

Nie wiemy jeszcze, czy sąd na czas postępowania umieści kobietę w ośrodku pomocy społecznej. Jesteśmy w kontakcie z MOPR-em i czekamy na dalsze informacje. Sprawie na pewno będziemy się przyglądać. A jest to sprawa skomplikowana, trudna, dotykająca problemów natury etycznej i moralnej, a przede wszystkim skłaniająca do refleksji na temat tego, jak daleko jest granica prawa jednostki do wolności i samostanowienia o własnym losie.